sebekfireman prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowy fotoblog Sebka

Wpisy archiwalne w kategorii

Zagranica

Dystans całkowity:4710.27 km (w terenie 628.90 km; 13.35%)
Czas w ruchu:283:39
Średnia prędkość:16.61 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:14406 m
Liczba aktywności:61
Średnio na aktywność:77.22 km i 4h 39m
Więcej statystyk

Wyspy Kanaryjskie (Fuerteventura) 9/13

  • DST 49.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 15.08km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 lutego 2011 | dodano: 22.02.2011

Wyspy Kanaryjskie (Fuerteventura) - dzień 9/13

Przejazd przez płaskowyż Malpais de Bayuyo


Na tle wulkanu "De la Arena"


Kolejny wulkan...


A to już atrakcja dnia... pustynia wydmowa w Parku Narodowym El Jable połączona z plażowaniem na plaży Alzada


Niby Park Narodowy, a można chodzić gdzie się chce...


Pustynia wydmowa ciągnie się na długości około 8 kilometrów i szerokości 3 km


Piasek nie jest niestety tak delikatny jak na prawdziwej pustyni






A to już jedna z plaż w Corralejo, gdzie piasek, a raczej kamienie wyglądają jak popcorn. Tak mi się te kamienie podobały że przywiozłem woreczek do domu :)


Na ścieżce rowerowej w Corralejo


Na Fuerteventurze w miastach jest bardziej zielono i kolorowo niż na Lanzarote. Spotyka się tu dużo więcej kaktusów, palm i kwiatów, a niektóre krzewy kwitną tak...


Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Fuerteventura) 8/13

  • DST 61.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 14.64km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 lutego 2011 | dodano: 21.02.2011

Wczorajszy dzień był nierowerowy. Zmieniliśmy swoją bazę wypadową - opuściliśmy wyspę Lanzarote i przepłynęliśmy na Fuerteventurę, gdzie naszą bazą wypadową jest miejscowość Corralejo.


Wyspy Kanaryjskie (Fuerteventura) - dzień 8/13
Z samego rana udajemy się do wypożyczalni rowerów gdzie wypożyczamy rowery marki Scott z całkiem niezłym osprzętem - niestety amortyzatory są tak zajeżdżone że nic nie działają, a na tutejsze drogi szutrowe pracujący amortyzator to podstawa, gdyż sporo jest tarki na której myślałem że doznam wstrząsu mózgu.
Nasza cała ekipa


Najpierw jedziemy dosyć nudnym krajobrazem, ale później pojawiają się trochę ciekawsze widoki


Dojeżdżamy do latarni morskiej, a później udajemy się na piękną plażę, gdzie biały piasek cudnie kontrastuje się z błękitem oceanu. Czas na plażowanie...


Po plażowaniu udajemy się do Cotillo, gdzie zaczyna się niesamowite wybrzeże klifowe...




Ścieżka biegnie na samym skraju klifu przez dobre kilka kilometrów... widoki niesamowite...


W pewnym miejscu spotykamy sympatycznych mieszkańców tej wyspy - wiewiórki ziemne, które czekają aż wyciągniemy smakołyki z plecaka. Wiewiórki te są największymi dzikimi zwierzętami na wyspie.


Spoglądając w drugim kierunku od klifów widok też jest ciekawy - surowa równina, a w oddali góry...


W drodze powrotnej jedziemy przez pasmo wulkanów - trochę podjeżdżania/wprowadzania po ścieżce z kamieni na sztywniaku znakomicie robi na nadgarstki


Zdobywamy wulkan Caldera Honda, gdzie naszą uwagę znowu przykuwają sympatyczne wiewiórki ziemne. Sesja zdjęciowa na całego... (fot. Daniel)


Widok z wulkanu w kierunku Lanzarote.


Później jest już głównie z górki, przez fajne tereny wulkaniczne (więcej zdjęć z tej okolicy będzie w następnych dniach). Ciekawostką jest przejazd przez polankę piaskową, gdzie odbywają się jakieś magiczne obrzędy - ludzie kładą się na ziemi, odstawiają jakieś modły i okładają się skałami.

Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) 6/13

  • DST 74.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 19.30km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 lutego 2011 | dodano: 19.02.2011

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) - dzień 6/13

Celem dzisiejszego wypadu jest Park Narodowy Timanfaya utworzony w 1974 r. i obejmujący obszar, w którym w latach 1730-36 miały miejsce jedne z ważniejszych i największych w historii wulkanologii erupcje wulkaniczne. Pomimo tego, że od ostatnich erupcji, które miały miejsce w 1824 roku, upłynęło już wiele lat, na terenie parku nadal istnieją miejsca, gdzie wciąż rejestrowana jest podwyższona aktywność geotermiczna.

Na początek trzeba jednak przejechać tą górkę. Jedna grupa jedzie dookoła asfaltami po w miarę płaskim terenie, a druga grupa przez górę.


Parę kilometrów jazdy na młynku i jesteśmy na szczycie... było ciężko. Po drugiej stronie jakże odmienny krajobraz


Zjazd po wulkanicznym piasku... Uga, Yaiza i wjeżdżamy do Parku Narodowego Timanfaya


Droga przez park...


Montañas del Fuego czyli Góry Ognia


Główną część parku można zwiedzać albo autobusem, albo na wielbłądach (fot. Ola)


Zjeżdżamy z asfaltu i dalej wśród zastygłej lawy jedziemy pod wulkan Caldera Blanca - nieźle tutaj nas wytrzęsło...


Rowery zostawiamy u podnóża wulkanu i dalej na piechotę wspinamy się na wulkan


Na górze wulkanu roztacza się piękny widok na wielki krater. (fot. Ola)


Dalej kręcimy się szutrami parku Timanfaya gubiąc kilka razy drogę i okrążając wulkany


ale dzięki temu trafiamy na bardzo fajny singletrack, gdzie ma biec trasa jakiś zawodów w kolarstwie


O godzinie 17 zdajemy rowery, wskakujemy do oceanu popływać i miło spędzamy ostatni wieczór na Lanzarote - jutro zmieniamy wyspę.
Taki ładny basen mieliśmy, a nie skorzystałem z niego ani razu.


Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) 5/13

  • DST 118.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 06:05
  • VAVG 19.40km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lutego 2011 | dodano: 18.02.2011

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) - dzień 5/13

Dzisiaj jest najdłuższy odcinek więc ruszamy w trasę już o 8:30.

Po drodze jak zwykle towarzyszą nam krajobrazy wulkaniczne.


W poszukiwaniu ogrodu kaktusów...


W końcu znajdujemy ogród Jardín de Cactus w którym rośnie 1420 gatunków kaktusów.




Niektóre gatunki są naprawdę niesamowite


Tu tzw "fotele teściowej" ;)






Dalsza nasza trasa prowadziła pod górę na słynny punkt widokowy Mirador del Rio


Po drodze przejeżdżaliśmy przez zabawnie nazwaną miejscowość Ye


Po 10 kilometrach podjazdu dotarlismy w końcu na klify w Mirador del Rio.


Niesamowity widok na błękit oceanu i wyspę La Graciosa.


Ciekawe czy dałoby się zjechać na dół rowerem... na skróty :P


Po zjeździe do Hari dalsza nasza trasa miała prowadzić serpentynami przez góry, jednak większość naszej grupki nie czuła się na siłach pokonywać ten odcinek, więc pojechaliśmy inną drogą. Za Guatizą droga była już wszystkim znana więc rozdzieliliśmy się - nasza grupka pojechała płaską drogą do bazy, a ja z wielokrotną mistrzynią i medalistką Polski w kolarstwie górskim oraz zwyciężczynią wyścigów etapowych oraz najtrudniejszych rajdów przygodowych w kraju - Justyną F. ruszyłem drogą okrężną przez góry... dałem radę dotrzymać tempo mistrzyni i nawet się nie zmęczyłem :P


Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) 4/13

  • DST 83.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 18.44km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lutego 2011 | dodano: 18.02.2011

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) - dzień 4/13

Standardowo ruszamy o 9 - dzisiejszym celem są słynne plaże Famara. Na plażę jedziemy głównie szutrami, po drodze mijając winnice.


Dalej robi się krajobraz trochę mniej surowy... jest jakaś zieleń...


W Teguise kręcimy się wąskimi, uroczymi uliczkami i robimy sobie przerwę pod kościołem Iglesia Nuestra Señora de Guadalupe.


Za Teguise zaczyna się fajny terenowy, długi zjazd i oczom ukazuje się niesamowity widok klifów. Parę kilometrów pedałowania i lądujemy na słynnych plażach Famara, gdzie robimy sobie dłuższe plażowanie.


Plaże słyną z sporych fal przez co spotyka się tutaj sporo surfingowców. Dzisiaj fale nie są zbyt duże bo tylko 2 metrowe (wczoraj były podobno dużo większe), ale robią wrażenie, dlatego idziemzwy z kolegą Pawłem sobie w nich popływać.


Po kąpieli idę się przejechać pod robiący niesamowite wrażenie 600 metrowy klif


W drodze powrotnej trafiamy w szczerym polu na kolorowe ptaki - jakie jest nasze zdziwienie jak się okazuje że są to gołębie.


Kolejną atrakcją jest droga po niesamowitym terenie zastygłej lawy.


Następnie czeka nas zdobycie przełęczy i zjazd do bazy. Ja sobię na dokładkę robię jeszcze wycieczkę do Arrecife w miejsce gdzie samoloty podchodzą do lądowania.


Dzień kończy się pięknym zachodem słońca.


Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) 3/13

  • DST 63.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 11.45km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 lutego 2011 | dodano: 15.02.2011

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) - dzień 3/13

W trasę ruszamy o 9. Cel dzisiejszej wyprawy to plaże Papagayo. Dzielimy się na dwie grupy - grupa łatwiejsza jedzie asfaltem dookoła gór, grupa trudniejsza jedzie do celu przez góry


Początek szlaku przyjemny po klifach


Gdzieniegdzie rosną sobie roślinki


aż w końcu docieramy do gór... krajobraz robi się księżycowy...


chyba że odwrócimy się w stronę oceanu, wtedy oczom ukazują się okazałe klify po ścianach których biegnie nieraz ścieżka


Raz w górę, raz w dół


Sporo trzeba też prowadzić, gdyż zjazdy i podjazdy pełne są luźnych kamlotów i są zbyt strome na bezpieczną jazdę




Szlak jest kiepsko oznaczony więc co chwilę go gubimy i debatujemy nad mapą próbując rozszyfrować naszą pozycję


Przebijanie się przez część gór zajmuje nam 4 godziny i w końcu pojawia się druga strona wyspy, która pozawala nam lepiej zorientować się gdzie jesteśmy


ze względów czasowych zjeżdżamy bardzo fajnym zjazdem do asfaltu


i dalej już bezproblemowo asfaltem i szutrem docieramy do pięknych plaż Papagayo, gdzie zażywamy oceanicznych kąpieli


Powrót do bazy asfaltami przez Yaizę


Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) 2/13

  • DST 20.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 19.35km/h
  • Sprzęt niemoj
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 lutego 2011 | dodano: 15.02.2011

Tej zimy sobie postanowiłem że spędzę ją częściowo w ciepłych krajach... udało się wszystko załatwić i padło na rowerowanie po Wyspach Kanaryjskich (Lanzarote i Fuerteventura) - wyjazd zorganizowany przez Klub Przygody Cyklotramp. Pojechaliśmy tam ekipą 24 osobową,a było tam tak...

Wyspy Kanaryjskie (Lanzarote) - dzień 2/13

O godzinie 16 wynajęliśmy rowerowy i mając wolny czas pokręciliśmy się po Puerto Del Carmen


z apartamentu na plażę miałem jakieś 100 metrów :)


Jako że nudno tak było jeździć po mieście to ruszyliśmy z Tomkiem w głąb wyspy, jako cel obierając sobie wulkan Montana Blanca


ostatecznie ze względu na późną już porę i stromiznę jaka naszym oczom się ukazała po dojechaniu do podnóża odpuściliśmy sobie ten wulkan, wybierając mniejszy obok


Trochę jazdy na młynku i podprowadzania i jesteśmy na szczycie - na szczycie wieje jak cholera... wiatr boczny nie pozwala prawie jechać bo spycha nas ze szlaku. Za plecami widok na wulkan Montana Blanca.


Widoki ze szczytu bardzo ładne - tu w kierunku na Arrecife


a tu na wulkan Monte Guatisea


Powrót do bazy cały czas z górki.

Trasa na mapie


Kategoria Wyspy Kanaryjskie 2011, Zagranica

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 3/4

  • DST 100.02km
  • Teren 25.00km
  • Czas 06:16
  • VAVG 15.96km/h
  • VMAX 61.40km/h
  • Sprzęt RIP - Accent ElNorte
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 października 2010 | dodano: 08.10.2010

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 3/4

Na dzisiaj zaplanowałem sobie wjazd na Kralovecky Spicak (880 m npm) oraz Adrszpasko-Cieplickie Skały.


O cholera... i ja na to mam wjechać - w drodze na Kralovecky Spicak (880 m npm). Dotrzeć na szlak na szczyt nie było łatwo bo najpierw drogę zagrodził mi kamieniołom, ale ostatecznie przez krzaki i łąki dotarłem na szlak i zaczęła się 30 minutowa ściana płaczu.


30 minut dreptania na 22/30 i jestem na szczycie - było strasznie ciężko, ale z roweru nie zsiadałem. Widoki z góry przecudne - szkoda tylko że w jednym kierunku. Widać stąd także Karkonosze i Śnieżkę, ale niestety krążyły tam dzisiaj chmury, więc musiałem zadowolić się bliższymi widokami.


Zjazd z Kraloveckiego z lekkim stresem, bez szaleńczego rozpędzania się do kosmicznych prędkości (przed cłkowitym puszczeniem hamulców powstrzymywał mnie brak ubezpieczenia :P )

Dalej sielankowymi pagórkami pojechałem w kierunku Trutnov


pagórkowate łaki były też niczego sobie - momentami było tak stromo że rower bez pedałowania rozpędzał się do prawie 60 km/h


Tutaj miały być foty z Martwego Jeziora, ale niestety nie udało mi się dotrzeć na sam brzeg. Z Trutnov pojechałem w kierunku Chvalec, gdzie zrobiłem sobie piknik na boisku piłkarskim, a następnie wspinaczka serpentynami i zjazd do Adrspach.


W Adrspach znajdują się niesamowite formy skalne. Na teren Skalnego Miasta nie wchodziłem, gdyż byłem tam 3 lata temu.






Po powrocie do Polski, pokręciłem się jeszcze po Parku Krajobrazowym Gór Wałbrzyskich


W końcu trochę więcej słońca więc szczyty nabrały pięknych kolorów jesieni


Na przytulanko komuś się zebrało :P


W Sokołowsku trafiłem na zdewastowane sanatorium dr Brehmera, wybudowane w 1862 roku. Aż serce się kraje jak się widzi ruinę takiego pięknego obiektu. Być może budynek wróci do swojego dawnego stanu, gdyż podobno ktoś podjął się odbudowy.


Kategoria Góry, Zagranica

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 2/4

  • DST 100.33km
  • Teren 25.00km
  • Czas 06:15
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Sprzęt RIP - Accent ElNorte
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 października 2010 | dodano: 08.10.2010

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 2/4

Celem dzisiejszego wypadu są Góry Stołowe oraz Brumowskie Ściany


Słońca znowu mało, ale ważne że nie pada i widoczki są mimo wszystko urocze...


Jako pierwszy szczyt do wjechania miał być Ostas (700 m npm), ale niestety po wjechaniu na 650 m, dalej nie dało się kontynuować jazdy rowerem. Jednak nie czułem się zawiedziony, gdyż okolica obfitowała w piękne formy skalne








Z Ostas udałem się w kierunku Machov, gdzie wróciłem do Polski i wjechałem na teren Parku Narodowego Gór Stołowych. Tam czekał mnie kilkukilometrowy podjazd, którym dotarłem do Karłowa, gdzie znajduje się jedna z największych atrakcji Sudetów - Szczeliniec Wielki. Oprócz tego trafiłem tutaj w końcu na czynną restaurację, gdzie wciągnąłem konkretny kawał mięcha. Na Szczeliniec nie wjeżdżałem, gdyż na górę da się dostać tylko piechotą.


Później czekał mnie długi zjazd do Radkowa, gdzie wylądowałem nad pięknie położonym Zalewem Radkowskim




Następnie ruszyłem w kierunku Brumowskich Ścian, z których znacząco w górę wzbijał się szczyt Korona - do podnóża skał na szczycie trzeba było wjechać rowerem bo tam biegła trasa rowerowa i nie było to łatwe zadanie - umęczyłem się tak, że aż dopadł mnie kryzys. Niestety na sam szczyt rowerem raczej nie dało się wjechać.


Trasa przez Brumowskie Ściany biegła cały czas przez lasy ze skałami. Chciałem jeszcze tam zahaczyć o kilka ciekawych miejsc, ale niestety nie bardzo dało się w nie dojechać rowerem.


O 17 dotarłem na kwaterę z obolałym dupskiem i nogami, a tu jeszcze trzeba było zrobić pieszy 2 km wypad w dół do Biedronki na zakupy.


Kategoria Góry, Zagranica

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 1/4

  • DST 58.21km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 14.26km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Sprzęt RIP - Accent ElNorte
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 października 2010 | dodano: 08.10.2010

Góry 2010 (Ziemia Brumowska i Wałbrzyska) - dzień 1/4

W końcu udało się w tym roku, po wielu nieudanych próbach wybrać z rowerem w góry - za cel padły okolice Wałbrzycha i Ziemie Brumowskie w Czechach.
Rower w pociąg i jazda do Wałbrzycha bez większych przygód. Później rowerem musiałem przejechać z Wałbrzycha Głównego na kwaterę w okolice Mieroszowa. Na miejscu byłem po 12, więc szybko sie rozpakowałem i ruszyłem w trasę



Zacząłem z grubej rury i na pierwszy ogień poszedł Ruprechticky Spicak (880 m npm) w Czechach wjeżdżany od Mezimesti.


Wjazd nie należał do łatwych - myślałem że to takie lajtowe górki będą, a tu nie dałem rady całości podjechać i dosyć sporo podprowadzać na piechotę musiałem bo nie szło ujechać. A zdyszany byłem jak diabli... chyba coś nie tak z kondycją...


Na szczycie znajduje się wieża widokowa z której roztacza się piękny widok


ładne widoki są o ile trafi się na odpowiednie warunki atmosferyczne. Chociaż ja i tak nie miałem powodów do narzekania bo po zejściu z wieży, naszły takie chmury że widać było tylko mleko


Do księgi zdobywców szczytu nie udało mi się wpisać, gdyż jak na złość wypisał się długopis, więc ruszyłem kawałek szlakiem pieszym w dół aby trafić na jakąś drogę prowadzącą do Głuszycy


Zjazd był momentami masakryczny - koleiny głębokie nawet na 2 metry... na nogach był problem się utrzymać, a co dopiero na kołach.


Kopalnia melafiru w Rybnicy Leśnej


i biała (jeszcze) dama z kopalni ;)


Jakiś tam sobie szczyt w chmurach


Kategoria Góry, Zagranica