Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 616.50 km (w terenie 133.00 km; 21.57%) |
Czas w ruchu: | 31:33 |
Średnia prędkość: | 19.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.10 km/h |
Suma podjazdów: | 300 m |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 29.36 km i 1h 30m |
Więcej statystyk |
Gołąbki / Miasto
-
DST
33.64km
-
Teren
6.00km
-
Czas
01:26
-
VAVG
23.47km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
W południe pojechałem zrelaksować się i popływać na plażę w Gołąbkach po wkurzającym telefonie z pracy.
A pod wieczór szybka przejażdżka terenowa po mieście.
Tym oto zachodem kończymy miesiąc kwiecień.
Gołąbki... z Anetką, rozpoczęcie sezonu kąpielowego
-
DST
82.73km
-
Teren
13.00km
-
Czas
04:42
-
VAVG
17.60km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszą wycieczkę spędziłem razem z moją Anetką. Wybraliśmy się poplażować na Gołąbkach.
Najpierw wyjechałem do Trzuskołonia po Anetkę. Wmordewind jak cholera, gminą Niechanowo miotało na prawo i lewo tworząc tam kurzową mgłę.
Chwilę poczekałem na przystanku i Anetka wyjechała z lasu. Ruszyliśmy wspólnie przez pola, lasy, miasta i wsie na Gołąbki.
Na plaży ludzi całkiem sporo - no ale co się dziwić w końcu mamy wiosenne rekordowe upały. Anetka rozłożyła się na kocyku, a ja...
postanowiłem rozpocząć sezon pływacki i pierwszy raz w tym roku zanurzyłem się w jeziorze. Muszę przyznać że temperatura wody bardzo przyjemna - ciepła jak w czerwcu.
Po dwóch kąpielach i wylegiwaniu się na słońcu ruszyliśmy w drogę powrotną - pod denerwujący wmordewind.
Po drodze pokaz łądnych widokowo miejsc
Przebiliśmy się przez las i tam Anetka dopadła jeźdźca na białym rumaku. "Zrzuciła" go z tego czterośladowego pojazdu i trzeba było zrobić małą sesję fotograficzną. Jeździeć niestety dopadł ponownie rumaka i z kosmiczną prędkością (byłem w szoku że taki "rumak" ma takie przyspieszenie) oddalił się w sobie znanym kierunku.
Zachód słońca niestety przegapiliśmy
Na koniec jeszcze objazd po Niechanowie, odprowadziłem Anetkę do domu (Anetka pobiła dzisiaj swój rekord dzienny na rowerze) i samotny powrót przez ciemne lasy do domu, w których co krok obserwowały mnie straszne, świetliste oczy.
Z pracy / Żerkowsko-Czeszewski Park Krajobrazowy
-
DST
106.95km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:13
-
VAVG
20.50km/h
-
VMAX
65.10km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano szybki powrót rowerem z pracy, a później w 20 minut pakowanie, przebranie się, zjedzenie śniadania, wgranie danych do GPSa, załadowanie rowera do samochodu i jazda do Wrześni zawieźć mamę na pociąg.
W trasę ruszyłem z Wrześni - za cel obrałem Żerkowsko-Czeszewski Park Krajobrazowy. Wmordewind jak diabli, ale gdzieś zaginęła dzisiaj chyba wiosna bo upał typowo letni podchodzący pod 30*C.
Wszystko zaczęło kwitnąć i zielenić się na potęgę.
Najpierw w Puszczy Biechowskiej odnalazłem kesza ukrytego przez Bobiko.
Później cofnąłem się trochę i podjechałem pod kościół w Biechowie, który nie zrobił na mnie wrażenia (liczyłem na coś ciekawszego). Na dodatek kościelny naparzał w dzwony jak szalony.
W Miłosławiu podjechałem pod browar Fortuna - niestety piwa gratis nie rozdawali ;)
W Czeszewie w końcu dojechałem nad nasz polski Nil - rzekę Wartę, w której trafić (lub złowić) można krokodyla (w prawdzie martwego, ale zawsze to krokodyl).
W Czeszewie prom chyba nie kursował, więc wałami ruszyłem wzdłuż Warty na kolejny prom.
Dotarłem do promu w Dębnie, którym planowałem przedostać się na drugą stronę rzeki. Niestety jak na złość dzisiaj, czyli w soboty prom kursuje tylko do 10. Hmmm - i co teraz - do najbliższego mostu drogowego jest kupa kilometrów.
Na promie zdobyłem kesza i wydumałem że spróbuję na drugą stronę przedostać się nielegalnie mostem kolejowym, który mijałem jakiś kilometr wcześniej.
Most dosyć wąski i długi na kilkaset metrów że nie widać jak wygląda sytuacja po drugiej stronie. Na dodatek za plecami jest zakręt i nie widać czy jedzie pociąg. Do przejazdu szykowałem się z dobre 20 minut nasłuchując czy można bezpiecznie ruszyć. Adrenalina podskoczyłą na maxa i ruszyłem po drewnianym chodniku z całym impetem - w połowie mostu musiałem hamować bo okazało się że sporo desek było załamanych, więc szybko przeniosłem się na płyty betonowe biegnące środkiem toru i gnałem na rowerze co sił do przodu...
Uffff... udało się i nie było wcale tak strasznie. Pociąg mnie nie rozjechał, do rzeki nie wpadłem więc mogę dalej kontynuować wpis... ;)
W Dębnie trafiłem na ciekawy kościółek
Planowałem jechać prosto na Żerków, ale skręciłem w lewo po dwa kesze - przy agroturystyce znalazłem, a przy kościele w Łgowie nie.
Taka tam chatka Baby Jagi w agroturystyce Lutynia... a może to apartament gościnny? ;)
Upał i kryzys energetyczny (od 20 km nie natrafiłem na sklep) dokuczały strasznie. Jechałem ostatkiem sił, głowa bolała od palącego słońca.
Sklep natrafiłem dopiero w Brzostkowie - posiliłem się i ruszyłęm zdobywać tutejsze wzniesienia.
Najpierw wjazd pod kościół w Brzostkowie. Tutaj kolejny kesz znaleziony.
Szalony zjazd na dół z mocnym zagrzaniem hamulców i obręczy i ciężkim podjazdem (chyba jeden z cięższych podjazdów asfaltowych w Wielkopolsce) wjazd na punkt widokowy, gdzie odnajduję kolejnego kesza.
Na zjeździe z punktu widokowego wyciągam 65.1 km/h. Zjeżdżam do Śmiełowa, gdzie zdobywam kolejnego kesza. Wjeżdżam na teren pałacu w którym jest muzeum Adama Mickiewicza.
Pokręciłem się trochę po parku, gdzie w sporej ilości kwitnęły zawilce. Byłem już tu kilka razy więc więcej zdjęć nie będzie ;)
W Śmiełowie robię kolejny postój przy sklepie na uzupełnienie energii i płynów. I ruszam już w kierunku Wrześni... na szczęście powrót będzie z wiatem.
Przejeżdżam przez Prosnę...
gdzie robię sobie odpoczynek na trawce
W planach był jeszcze punkt widokowy w Pietrzykowie i opuszczony pałac w Unii, ale wymęczony jestem strasznie dzisiejszymi warunkami, więc z Pyzdr kieruję się już prosto na Wrześnię.
Pyzderskie sady obrodziły tak owocami że przy drodze sprzedawali jabłka i gruszki... ja w każdym razie na drzewach widziałem tylko kwiaty.
We Wrześni udało się jeszcze zgadać pod marketem z Bobiko, który wracał akurat z wycieczki rowerowej. Pogadaliśmy trochę, wymieniając się wrażeniami z keszowania, rower w samochód i powrót do domu.
Dzisiejsza wycieczka przez upał i silny wiatr dała mi nieźle w kość, opalenizna kolarska oczywiście też jest. Cały czas się zastanawiam czy ja już taki stary i cieńki że byle 100 km mnie tak męczy, czy te obecne warunki atmosferyczne są faktycznie takie upierdliwe.
Trasa na mapie:
_
Kategoria Inne ciekawe
Do pracy
-
DST
18.86km
-
Teren
3.00km
-
Czas
00:49
-
VAVG
23.09km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skorzęcin
-
DST
38.63km
-
Czas
01:55
-
VAVG
20.15km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Skorzęcina przez Gaj. Wiatr okropny... ale co zrobić, taka to już wietrzna kraina.
W Skorzęcinie przygotowania do długiego weekendu w pełni. Ogólnie to ośrodek zaczyna po ludzku wyglądać. Prawie wszystkie drogi wyłożone już pozbrukiem, zamontowano tablice z mapami itp.
Przy okazji odwiedziłem po raz trzeci kesza "Najpiękniejsze plaże" i pokręciłem się po tamtejszym lesie.
Powrót do domu przez Ostrowite.
Dookoła miasta
-
DST
13.65km
-
Teren
9.00km
-
Czas
00:46
-
VAVG
17.80km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miasto
-
DST
11.06km
-
Teren
5.00km
-
Czas
00:39
-
VAVG
17.02km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miasto
-
DST
8.64km
-
Teren
4.00km
-
Czas
00:35
-
VAVG
14.81km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z pracy / Gaj... z Mateuszem
-
DST
44.58km
-
Teren
8.00km
-
Czas
02:11
-
VAVG
20.42km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy
-
DST
18.64km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:48
-
VAVG
23.30km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ruch na krajówce w tym roku jakiś strasznie duży z rana, więc trzeba wybrać inną trasę dojazdów do pracy. Padło na trasę przez Wymysłowo, Wierzbiczany. Niecały kilometr dalej, ale spokój zdecydowanie większy.