sebekfireman prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowy fotoblog Sebka

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:3601.70 km (w terenie 747.00 km; 20.74%)
Czas w ruchu:230:03
Średnia prędkość:15.66 km/h
Maksymalna prędkość:75.50 km/h
Suma podjazdów:16869 m
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:80.04 km i 5h 06m
Więcej statystyk

[Beskidy 7/7] Klimczok, Szyndzielnia, Enduro Trails Bielsko

  • DST 52.70km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 13.18km/h
  • Podjazdy 1144m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 maja 2020 | dodano: 06.06.2020

Ostatni dzień rowerowych wakacji w Beskidzie przeznaczamy ponownie na Enduro Trails w Bielsku, ale tym razem z trudniejszą opcją dojazdową przez Klimczok i Szyndzielnię.

Od samego Szczyrku czeka nas bardzo ciężka wspinaczka - cały czas dreptanie tempem pieszego na przełożeniu 22/32.

Ludzie mają domy tak wysoko i mają takie wymyśle miejsca parkingowe. Zastanawiam się cały czas jak oni funkcjonują tutaj w zimie.


Jedziemy przez szczyt Beskid (860 m npm), Przełęcz Karkoszczonka (729 m npm) na Siodło pod Klimczokiem (1042 m npm). Całość podjeżdżalna rowerem z małym 30 metrowym fragmentem z masakryczną stromizną, gdzie trzeba się namęczyć podprowadzając rower. Na górze zaczęło siąpić delikatnie deszczem, więc odpuszczamy kilkusetmetrowy stromy podjazd na Klimczoka...


i kierujemy się na Szyndzielnię (1028 m npm), gdzie zaczyna się singiel RockNRolla o długości 6200 metrów. Wjeżdżając na singiel mam lekkiego stresa bo nawierzchnia zrobiła się delikatnie mokra i na stromych bandach zrobiło się ślisko.


Jestem w szoku - puściły się tu też rodziny z dzieciakami. W dwóch miejscach wymiękłem i sprowadziłem rower obawiając się o glebę.


Niestety przez śliską nawierzchnię i do tego dosyć mocno dziurawą nie doznałem dużej frajdy na tym singlu. Na szczęście z RockNRolla wjeżdża się na singiel - Twister o długości 4400 metrów, którego bardzo lubię. To już mój trzeci zjazd tym singlem więc można trochę bardziej zaszaleć :)


Po zjechaniu na dół udaliśmy się na bielski rynek zjeść obiad, a później wariantem asfaltowym powrót do Szczyrku i niestety to koniec rowerowania po Beskidach.

Podsumowując. Świetna okolica. Przez tydzień udało się przejechać na rowerze ponad 450 km, pokonując ponad 8500 metrów przewyższeń. Polecam szczerze te tereny na rower - atrakcji jest na minimum tydzień jeżdżenia.

Do obrobienia mam jeszcze ponad 60 min materiału video, więc jak uda mi się coś zmontować to wrzucę tutaj.

Trasa na mapie:


height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3498878200/embed/43ebf321daa17408e8cc369dea67cba84ba8b7ce">


Kategoria Góry

[Beskidy 6/7] Węgierska Górka i Żywiec

  • DST 76.60km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 14.83km/h
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 maja 2020 | dodano: 21.06.2020

Standardowo po godzinie 9 ruszam w trasę - znowu piękny, słoneczny dzień chociaż coś tam chłodem zawiewa.

Początek trasy standardowo trasą rowerową przy rzece Żylicy i w Buczkowicach odbijam na nieznane trasy. Widok na zachodnie zbocza Skrzycznego przy słonecznej pogodzie to balsam dla oczu - widoki przepiękne.




Przed Twardorzeczką odbijam zobaczyć do Doliny Zimnika, gdzie znajduje się przyjemna ścieżka dydaktyczna nad potokiem Leśnianka






Kieruję się dalej na Węgierską Górkę - trasa nadal z świetnymi widokami




I tak dojechałem do Węgierskiej Górki . W planach było zobaczyć Golgotę Beskidzką, ale nie mogłem jej zlokalizować na mapie i okazuje się że zjeżdżając z górki przegapiłem zjazd.
Na bulwarze w Węgierskiej Górce odpocząłem sobie...


... nad czystą rzeką Sołą.


Po odpoczynku ruszyłem w kierunku Żywca przez Wieprza :)

Widok na górę Grojec. Jak widać znaki drogowe są dosłowne ;)


W Żywcu podjeżdżam zobaczyć co ciekawego można zobaczyć w słynnym browerze. Koronawirus niestety pozamykał muzeum browaru.


ale piwo nadal się rozlewa w puszki i butelki - tyle piwa na oczy jeszcze nie widziałem :P


Żywiec w Żywcu :) Taka ilość małych pstrągów pływała w rzece Soła za browerem.


Do centrum Żywca postanawiam wjechać terenowym szlakiem rowerowym u podnóża góry Grojec. Podjazd masakryczny - krótki, ale masakrycznie stromy. 


Widok na browar arcyksiążecy w Zywcu gdzieś u podnóża Grojca


Szlak rowerowy okazał się niezbyt fajny, gdyż większość trasy biegła polną drogą z dziurami i kałużami w gęstych krzakach. Na szczęście w paru miejscach trafiły się fajne widoki, które wynagrodziły trud włożony w pokonanie tego odcinka terenowego.


W Żywcu głównym punktem do odwiedzenia był piękny (podobno jeden z ładniejszych parków miejsckich w Polsce) i rozległy Park Habsburgów.


Po alejkach parkowych przechadzały się kaczki mandarynki :)


W parku znajduje się też mini zoo, które przez koronawirusa było zamknięte, ale coś można było pooglądać za ogrodzeniem okalającym to mini zoo - są zwyczajne zwierzęta hodowane na gospodarce, a także kangury, pawie, strusie, dziki, daniele, sarny, czarne kury i koguty itp. 


Powrót do Szczyrku komfortową trasa rowerową przy rzece Żylica.


Trasa na mapie:


Kategoria Góry

[Beskidy 5/7] Okolice Kubalonki i Wisły

  • DST 61.30km
  • Teren 6.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 12.77km/h
  • Podjazdy 1323m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 maja 2020 | dodano: 18.08.2020

Początek dzisiejszej trasy zaczynam od 7 km podjazdu asfaltem na Przełęcz Salmopolską. Nie wiadomo jak się ubrać - raz gorąco, raz zimno.
Następnie zjazd do Malinki i zaczyna się morderczy podjazd do Cienkowa na Ranczo Cieńków - podjazd po płytach betonowych, tylko 2 km ale wycisk dał mi konkretny


Za to na górze widoki pierwsza klasa. Warto było się tak pomęczyć.




Następnie szalony zjazd w Wiśle Czarne po wąziutkich stromych uliczkach między ciasno wybudowanymi chałupami, aż owieczka wyjść z podziwu nie mogła jak się obręcze od hamowania zgrzały.


Złodziej przyłapany na gorącym uczynku.


Zajechałem nad Jezioro Czerniańskie,


które jest jeziorem zaporowym.


Może tak do Prezydenta na kawkę zajechać? 


Rezydencja Prezydenta szału z zewnątrz nie robi... w środku podobno jest ciekawiej, ale z uwagi na Covid zwiedzanie nie było możliwe.


Wjechałem na Przełęcz Szarcula i Przełęcz Kubalonka i zaczął się 7 km zjazd do Wisły - po drodze wypatrywałem gdzieś czy nie widać czasami rezydencji Małysza, ale widoki szybko zostały zasłonięte przez drzewa.


Objechałem park Kopczyńskiego, amfiteatr (ale świetnie tutaj się dźwięk rozchodził)


i jakieś dziwne figury i kule przy deptaku


Płynie sobie Wisła w Wiśle


Kusiło żeby przejechać rzekę Wisłę rowerem :)


Spotkanie z bocianem czarnym, który przyleciał do swojej miłości na patyku :D


Edukacyjny ogród roślinności.


Tak właśnie wygląda początek naszej królowej polskich rzek. Początkiem jest dokładnie przebieg cienia od mostu. Łączy się ona tutaj z czystą Malinką i brudną Wisełką i w ten magiczny sposób powstaje rzeka Wisła.


Skocznia narciarska im. Adama Małysza w Wiśle Malince


I ponownie zawitałem na Przełęczy Salmopolskiej po 10 km podjeździe. Poszedłem w krzaki poszukać wejścia do rozległej Jaskini Salmopolskiej ale wejście w dół jest tam tak ciasne że nawet z GPSem nie udało mi się odnaleźć otworu wejściowego. Ruszyłem też do Jaskini Malinowskiej, ale odpuściłem jak zobaczyłem że trzeba prowadzić rower pod górę.
Pozostało więc posiedzieć w słońcu na przełęczy i podelektować się widokami.


Z Salmopolskiej zjechałem do Szczyrku. Żeby się dobić wjechałem jeszcze kawałek na Grapy popatrzeć sobie z góry na Szczyrk i masyw Skrzycznego.


Trasa na mapie:

height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3489115345/embed/80a440fcc546f56cbae58d4f26f0dfe6fdc80d12">


Kategoria Góry

[Beskidy 4/7] Beskid Mały - Magurka Wilkowicka i Żar

  • DST 83.70km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 14.90km/h
  • Podjazdy 1592m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 maja 2020 | dodano: 21.06.2020

Początek trasy w większości znanymi już drogami rowerowymi i asfaltami do Wilkowic.
Okazuje się że na zachodnim zboczu Magurki znajdują się tutaj mało znane single rowerowe.


W Wilkowicach odbijam na podjazd (asfaltowy) na Magurkę Wilkowicką (907 m npm) (Altimetr.pl), który okazuje się w moich odczuciach najtrudniejszym podjazdem asfaltowym jakim przyszło mi podjeżdżać - umordowałem się na nim strasznie (Przełęcz Karkonoska nie była taka zła) dreptając na 22/32.  


Przed zdobyciem szczytu odbijam kawałek w bok aby zobaczyć jaskinię Smocza Jama - Wietrzna Dziura. 


Niestety żeby wejść do jaskini trzeba się troche poczołgać i wybrudzić, więc wejście do środka odpuszczam... tym bardziej że mieszkają tu najbardziej jadowite pająki w Polsce - sieciarze jaskiniowe. Jaskinia nie jest długa - korytarz ma 33 metry.


Na Magurce Wilkowickiej poczułem lekkie rozczarowanie - jest schronisko, jest polanka, ale niestety widoków za bardzo nie ma - drzewa wszystko zasłaniają. W jednym miejscu udało mi się jedynie znaleźć jakiś prześwit.




Zjazd z Magurki na przełęcz Przegibek nie należał do najłatwiejszych - momentami kamloty były takie, że trzeba było kawałek rower sprowadzić...


... czasami trafił się widok na Bielsko-Białą.


Z Przegibka zjazd drogą asfaltową do Międzybrodzia Bialskiego i znowu moje ulubione, kojące widoki na jeziora położone między zielonymi górami. 




W Międzybrodziu Żywieckim podjechałem na lotnisko, gdzie rozłożyłem się na łące z przepięknym widokiem oczekując na przyjazd Gizeli, która już była w drodze ze Szczyrku.


Wjechaliśmy razem na górę Żar (761 m npm) - po raz drugi zawitałem na tej górze na tych "wakacjach". O tej godzinie były już tam pustki. Z góry Żar zjechaliśmy singlem Easy Line.


Wiszący most nad Sołą.


Trasa na mapie:
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3483423190/embed/e72fd67bfa902e7f0919831336a2c282fc286411">


Kategoria Góry

[Beskidy 3/7] - Enduro Trails Bielsko-Biała

  • DST 62.70km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 14.36km/h
  • Podjazdy 980m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2020 | dodano: 21.10.2020

Od rana znowu piękna pogoda. Po 9 ruszam w trasę - dzisiejszym celem są single Enduro Trails w Bielsku-Białej.


W Szczyrku trafiłem jak akurat dziewczyny trenowały skoki narciarskie na skoczni.


Początek trasy standardowo po pięknej, asfaltowej drodze rowerowej wzdłuż rzeki Żylicy.


W Buczkowicach odbiłem na szlak rowerowy podpatrzony na mapie, który prowadził bocznymi polnymi drogami. Gdzieś tam w okolicach Bielska-Białej stoi taki "potworek" - wygląda jak jakiś opuszczony lub niedokończony hotel.



Na Enduro Trails wbiłem od strony Bystrej, wjeżdżając dosyć krótkim, ale stromym podjazdem na Równie (610 m npm), gdzie akurat przebiega 2 sekcja trasy zjazdowej Twister.
Wbiłem na Twistera i zjechałem w dół - podobało mi się. Dużo stromych, profilowanych zakrętasów, chociaż brakowało mi trochę większych prędkości. Na trasie sporo hopek i trzeba jednak uważać żeby zbyt szybko lub ze złym przeniesieniem masy na nie nie wjechać i nie stracić kontaktu z ziemią bo umiejętności lotów w powietrzu na rowerze nie posiadam ;)


Zjechałem do centrum Enduro Trails, gdzie znajduje się mapa tras zjazdowych (jest tego naprawdę sporo) - więcej informacji TUTAJ


Na szkółce doskonalącej techniki jazdy posprawdzałem sobie umiejętności jazdy po przeszkodach, przejechałem średniego "konika", ale już na tego dużego nie miałem odwagi.
Z uwagi na to że czas był jeszcze dobry przejechałem sobie jeszcze prostego singla o nazwie Cyganka.


Zjechałem do Bielska-Białej i szlakiem rowerowym wzdłuż rzeki Białej ruszyłem na Szczyrk, gdzie całkiem przypadkiem trafiłem na znaną fabrykę produkującą pojazdy dla straży pożarnej.


Góral witacz w Mesznej.


Wróciłem do Szczyrku, gdzie ekipa gotowa była już do wyjścia na rowery. Okazało się że chcą jechać na Enduro Trails autem, więc auta poszły na bagażnik samochodowy i do centrum Enduro Trails wróciłem autem (w sumie mogłem tam zostać i sobie pozjeżdżać oczekując na ekipę)


Na popołudniową rozgrzewkę wybraliśmy na początek zjazd Cyganką - niby prosty i szybki singiel, ale ma miejsca które mogą skończyć się glebą.
Następnie podjazd singlem podjazdowym o nazwie Daglezjowy wbiliśmy na początek trasy zjazdowej Twister, którą już częściowo zjechałem przed południem.

Widok na Bielsko-Białą z punktu startowego Twistera.


No to pędzimy w dół... :)


Po zjeździe Twisterem, wbiliśmy (bo nie trzeba dużo podjeżdżać) na prosty i szybki singiel o nazwie "Stefanka", następnie znowu "Cyganka" i jeszcze 2 razy "Stefanka". Kusiło zjechać ponownie Twisterem, ale nie było chęci na pokonywanie długiego podjazdu :P

Video


Młodzi adepci kolarstwa górskiego uczą się jazdy w terenie i po przeszkodach :)


Trasa na mapie:



Kategoria Góry

[Beskidy 2/7] - W raju - jeziora Beskidu Małego, Single Żar

  • DST 89.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:43
  • VAVG 15.66km/h
  • Podjazdy 1461m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 maja 2020 | dodano: 26.09.2020

Na dzień dzisiejszy zapowiadana piękna pogoda, więc wykorzystuję ją na wycieczkę po jednych z najładniejszych terenów w Polsce - okolice Jeziora Żywieckiego i Międzybrodzkiego, które zawsze marzyło mi się odwiedzić.

Kompleks skoczni narciarskich w Szczyrku


Początek drogi biegnie wyśmienitą asfaltową drogą rowerową wzdłuż rzeki Żylicy. W paru miejscach odchodzą drogi w bok gdzie można rzekę przejechać brodem - oczywiście trzeba było spróbować przejechać brodem na drugą stronę rzeki :)


Most Grunwaldzki i kościół w Łodygowicach


Docieram nad Jezioro Żywieckie - wjeżdżam drogą rowerową na wale i oczom ukazują się niesamowite widoki - jak tu pięknie :)




Zatrzymuję się na plaży - woda czysta, aż zachęca do kąpieli.




Z Zarzecza kieruję się drogą w kierunku Tresnej która biegnie w pobliżu Jeziora Żywieckiego i od czasu do czasu pojawiają się takie pięknie widoki...


Ten to wiedział jak się ustawić w życiu i postawił sobie chałupę w takim pięknym miejscu :)


Docieram na zaporę w Tresnej, po której przejeżdżam na drugą stronę rzeki Soły


Droga biegnie przy samiutkiej rzece. Docieram do Międzybrodzia Żywieckiego gdzie zaczyna się podjazd na górę Żar.


Żeby nie jechać asfaltowymi wywijasami drogę skracam przez lotnisko (niby zakaz wstępu, ale droga wydeptana więc chyba wszyscy tędy skracają drogę).
Na górze płyty lotniska zrobiłem sobie dłuższy postój bo widoki po prostu niesamowite "miód na moje oczy" - przy okazji popatrzyłem sobie na wyprowadzanie w powietrze szybowców i ich lądowania - ruch w powietrzu tutaj bardzo duży - na niebie naliczyłem kilkanaście szybowców i kilkanaście paralotni.






...a za plecami miałem widok na kolejkę na Górę Żar


Ja oczywiście górę zdobywam rowerem - podjazd kilkukilometrowy asfaltem nie był jakoś szczególnie wymagający.


Widoki z Góry Żar przepiękne - spędziłem tutaj dobrą godzinę zachwycając się pięknem tych okolic.






Zjazd na dół zaplanowałem po singlach - z Góry Żar do wyboru są trzy trasy downhillowe. Jako że ze mnie żaden downhillowiec wybrałem najłatwiejszą trasę, która jest najdłuższa - Easy Line. Zjazd bardzo mi się podobał - fajne zakrętasy, hopki przez las na stromym zboczu - da się całość zjechać na góralu, ale z prędkościami nie można przesadzać (20-30 km/h jest OK) żeby nie wystrzelić w powietrze na hopkach - w jednym miejscu lekko przesadziłem i prawie skończyło się glebą - ufff ale gorąco mi się zrobiło.


Po zjeździe z Góry Żar pojechałem drogą wzdłuż Jeziora Międzybrodzkiego na zaporę w Porąbce.


Dotarłem na zaporę w Porąbce. Miałem jeszcze jechać dalej na zaporę do Kobiernic z nadzieją że może spotkam tam przypadkiem bikestatowiczów NiradharęKajmana (w sumie to dzięki pięknym zdjęciom Eli, wiele lat temu zanotowałem sobie ten rejon jako obowiązkowy do odwiedzenia), ale niestety przez podziwianie widoków zrobiła się dosyć późna godzina, ana kwaterę daleko.


Powrót wzdłuż jezior tą samą drogą. Nad Jeziorem Żywieckim znowu zachwyty - tym razem w świetle późnego słońca widoki były jeszcze lepsze (chociaż zdjęcia nie oddają kompletnie piękna tych okolic)






Dalszy powrót wymyśliłem sobie przez Pietrzykowice. Ulica Zjazdową podjeżdżałem - konkretny, kilkusetmetrowy bardzo stromy podjazd :)


Widoki z Pietrzykowic...









Końcówka to terenowy odcinek u podnóża Skalitego, gdzie ostatecznie zjechałem do Szczyrku.


Trasa na mapie:
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3472591494/embed/43b620f8e552b34c85e39925a86dfb3e5e206018">


Kategoria Góry

[Beskidy 1/7] - Skrzyczne, Szczyrk Enduro Trails

  • DST 30.20km
  • Teren 27.00km
  • Czas 02:48
  • VAVG 10.79km/h
  • Podjazdy 990m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 maja 2020 | dodano: 06.06.2020

Na rowerowy urlop padło miejsce które marzyło mi się już od kilkunastu lat... okolice Żywca. Wyjazd w sumie taki spontaniczny- decyzja o wyjeździe zapadła 35 godzin wcześniej.
Wybrałem się tam w towarzystwie Gizeli i dołączyć miał jeszcze do nas Andrew. Dojazd na miejsce samochodem po wygodnych drogach - całość prawie wyłącznie po drogach ekspresowych i autostradach, więc trasę 450 km przejechało się w 5 godzin z przerwami.

Za bazę wypadową obraliśmy Szczyrk - już na wjeździe widać było że jest to niesamowita, rowerowa kraina i będzie to tydzień pełen atrakcji.


Szybkie wbicie na pokoje, rozpakowanie się i o godzinie 14 wsiadamy na rowery. Od razu na dzień dobry jedziemy z grubej rury na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego - Skrzyczne (1257 m npm), aby zjechać sobie jakimś singlem. Odbicie z głównej drogi na szlak i okazuje się że jazda tutaj nie będzie łatwa - stromizny masakryczne i przełożenie 22/32 ledwo daje radę, ale całość udaje się wjechać chociaż nogi aż wchodzą w tyłek ;).
Na Małe Skrzyczne jeździ wyciąg, którym można zabrać rower - korzystają z tego głównie Ci, którzy chcą sobie cały dzień pozjeżdżać na singlach nie marnując masy energii na podjazdy. Bilet całodzienny na wyciąg kosztuje 69 zł. Więcej o tych singlach pod tym LINKIEM




Jak już jesteśmy tak wysoko to trzeba objechać okoliczne szczyty, więc ze Skrzycznego kierujemy się na Skałę Malinowską (1152 m npm).
Na zjeździe Gi łapie laczka, więc przymusowy postój na wymianę dętki i pompowanie koła.


Na skale zagoniony zostaję przez yorka w ślepy zaułek ;) Swoją drogą nie myślałem że yorki mają takiego powera i dają radę biegać sobie po górach za rowerzystą.


była jeszcze wizja wjazdu na Baranią Górę, ale jak zobaczyliśmy ile będzie podjazdu po dosyć luźnej nawierzchni to zachodziła obawa o wyrobienie się czasowe przed zachodem słońca, więc odpuściliśmy. Wróciliśmy więc w kierunku stacji gondoli, gdzie w połowie wbiliśmy się na pierwszy singiel - Hip HopA Air. Zabawa przednia, ale w jednym miejscu prawie skończyła się dla mnie glebą - wystraszyłem się stromizny i zamiast puścić hamulce, zbyt późno zahamowałem co spowodowało że prawie przeleciałem przez kierownicę.


Na końcu singla czekał na nas Andrew i już w trójkę zjechaliśmy do Szczyrku singlem Hip HopA Flow - całe 5600 metrów zabawy jazdy w dół po krętych ścieżkach z profilowanymi zakrętasami, hopkami itp. Podobał bardzo mi się ten zjazd.


Mapa trasy:
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3467722896/embed/b7ca67c53070d19c8d37f682b3ed6cc9799a91a1">


Kategoria Góry

Z Konradowa do Nysy

Poniedziałek, 17 lipca 2017 | dodano: 08.09.2017
Uczestnicy

Koniec wakacyjnego pobytu. Z Konradowa jadąc prawie cały czas z górki wracamy do Nysy, gdzie wskakujemy w pociąg do domu. Oczywiście znowu są problemy z biletem na rower - Pani w kasie twierdzi że nie sprzeda bo nie ma miejsc na rower (miejsce oczywiście było przez całą trasę), więc kupuję bilet przez  komórkę, gdzie można tego zakupu dokonać bezproblemowo. Na przesiadce w Poznaniu spotykamy w pociągu Marcina :) W końcowym pociągu wychodzą kolejne pokrętne tajemnice biletów kolejowych, które myślałem że opanowałem już w pełni - okazuje się jednak że bilet z komórki w KW jest nie ważny (jednak jakbym taki sam bilet kupił w kasie to byłby ważny).


Kategoria Góry

[Jesioniki 5/5 - Pradziad - najwyższy szczyt Jesioników]

  • DST 88.80km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:58
  • VAVG 14.88km/h
  • Podjazdy 1759m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 lipca 2017 | dodano: 01.09.2017
Uczestnicy

Dzisiejszy dzień wita nas piękną słoneczną pogodą co nas bardzo cieszy, gdyż dziś ma odbyć się "atak" na najwyższy szczyt Jesioników - Pradziada, który ma wysokość 1492 m npm. Będą to już moje drugie odwiedziny tej górki z tym że teraz normalnie wjadziemy rowerem asfaltem bo przy ostatnim zdobywaniu tej góry [LINK] wrąbałem się na "ekstremalny" szlak pieszy przez Dziki Wąwóz gdzie przez 2 godziny musiałem nieść rower. Trasa jest ogólnie łatwa, ale na szczyt mamy jakieś 30 km podjeżdżania pod górkę.

Miejscowe pociechy dokonują przeglądu sprzętu przed jazdą.


Początek standardowo tak samo jak wczorajsza trasa do rozjazdu na sanktuarium. Nad głowami krąży nam bocian czarny.


Po zdobyciu przełęczy czeka nas taki piękny widok


Przecudnie tu...


Dojeżdżamy do Karlovej Studanki, gdzie zaczyna się właściwy podjazd na Pradziada.




Niby najwyższa góra Jesioników, ale szczyt góry dopiero nam się ukazał na jakieś 4 km przed jej zdobyciem.


Na końcowym fragmencie zaczynają się dopiero świetne widoki, które towarzyszą nam już do samego szczytu.


Na szczyt zmierzają tłumy ludzi...


Końcówka jest już bez drzew, więc jest na co popatrzeć



Na szczycie



Po ponad godzinnym pikniku na szczycie  z objazdem wieży telewizyjnej dookoła czas ruszać w dół - ojjj będzie bardzo długo z tej górki :) Zjazd z prędkościami 50-65 km/h przebiegł nam na wyścigu z tymi trzema dziewczynami, które zjeżdżały na hulajnogach


W Kralovej Studance robimy postój przy wodach źródlanych, aby uzupełnić bidony. Jak się okazuje woda jest bardzo specyficzna. Ma wręcz odrzucający zapach zgniłych jaj i podobny smak. Próbujemy się rozeznać czy to jest zdatne do picia i okazuje się że tak.
Na początku piłem to z dosyć dużym obrzydzeniem, ale później w trasie już z chęcią sięgałem po wodę aby poczuć ten dziwaczny zapach i smak... dało się go polubić :P


W Vrebnie odwiedzamy fajny skate park, gdzie miejscowi pokazują nam trochę widowiskowych akrobacji. Ja decyduję się jedynie na przejażdżkę po hopkach bo szkoda sobie wybić zęby.




W Hermanovicach robimy małą modyfikację trasy aby nie wracać w całości tą samą drogą. Jedziemy przez Horni Udoli - jak się okazuje był to dobry wybór mimo upierdliwego podjazdu bo zjazd przebiegał przez uroczą wioskę pełną ślicznych domków drewnianych. Strasznie podobał mi się ten odcinek i na przyszłość już wiem że podjeżdżać trzeba tędy, a zjeżdżać po drugiej stronie góry drogą u podnóża sanktuarium.


Na pożegnanie się z Czechami robimy jeszcze przed granicą dłuższy postój na pepiczkowe żarełko - knedliki, schabowy, kofola i piwko z widokiem na "Biskupską Kupę".


Mapa trasy:


Kategoria Góry, Zagranica

[Jesioniki 4/5 - okolice Głuchołaz]

  • DST 58.30km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 14.28km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 lipca 2017 | dodano: 08.08.2017
Uczestnicy

Dzisiejszy dzień z uwagi na możliwe załamania pogody mamy taki bardziej lajtowy, więc pokrążymy po okolicy.

Najpierw zajeżdżamy do Jarnołtówka, gdzie odwiedzamy zaporę na niewielkim Złotym Potoku - aż trudno uwierzyć że w czesie wielkiej powodzi, woda przelewała się prawie przez koronę zapory.


Następnie przejeżdżamy Zlothe Hory i kierujemy się stromo pod górę do sanktuarium położonego w górach, na odludziu. 


Jak się okazuje jest to sanktuarium Matki Bożej - obrończyni poczętego życia. Pod dachami santuarium spędzamy dobre dwie godziny, gdyż nastąpiło załamanie pogody - zaczęło grzmieć, lać, sypnęło gradem i zrobiło się okropnie zimno.


Po ustąpieniu opadów postanowiliśmy zjechać na kwaterę aby się ogrzać i przebrać - zamiast poszaleć na długim zjeździe trzeba było wolno zjeżdżać, aby nie przemoczyć butów.
Po przebraniu się, wypiciu gorącej herbaty pojechaliśmy do części zdrojowej w Głuchołazach i pojechaliśmy dalej wzdłuż rzeki Białej Głuchołskiej 



aż dojechaliśmy do Czech. Na poniższym zdjęciu widać kontrasty jakie są między Polską a Czechami. Anetka stoi idealnie na granicy państw - to z asfaltem to szlak turystyczny w Czechach, to zarośnięte (po błocie, glinie, bez normalnego przejścia przez tory kolejowe) to szlak turystyczny w Polsce.


Wzdłuż rzeki Oleśnicy dojeżdżamy do skansenu - w miejscu tym wydobrywano kiedyś złoto. Z uwagi na późną godzinę jest już wszystko pozamykane i tylko z zewnątrz można co nie co pooglądać. 


Naszym głównym celem nie było znalezienie złota, a znalezienie miejsca gdzie potok płynie pod górę - co się udało i faktycznie woda płynie pod górę, ale to tylko złudzenie optyczne. W tym uroczym miejscu przyszło nam spędzić więcej czasu, gdyż złapał nas tutaj deszcz, więc posiedzieliśmy tutaj pod gęstymi drzewami oczekując aż przestanie padać


Po deszczu wyszło słońce i wracając na kwaterę mogliśmy podziwiać pięknie oświetloną promieniami zachodzącego słońca Kopę Biskupią.


Trasa na mapie:


Kategoria Góry