sebekfireman prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowy fotoblog Sebka

Wpisy archiwalne w kategorii

Inne ciekawe

Dystans całkowity:9070.59 km (w terenie 1333.00 km; 14.70%)
Czas w ruchu:446:55
Średnia prędkość:20.30 km/h
Maksymalna prędkość:65.10 km/h
Suma podjazdów:1459 m
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:139.55 km i 6h 52m
Więcej statystyk

Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień (a raczej noc) [ Gniezno-Kołobrzeg ]

  • DST 312.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 13:44
  • VAVG 22.72km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 lipca 2020 | dodano: 11.08.2020

Wyjazd nad morze wyszedł w sumie tak na spontanie - wkurzyłem się na pewne osoby i w ramach odreagowania stwierdziłem że trzeba się trochę styrać na długiej trasie i dostarczyć emocji przy nocnej jeździe. Docelowo w planie był też nocleg na plaży - wrzuciłem więc cały sprzęt noclegowy do sakwy i pognałem - kierunek Kołobrzeg. W trasę ruszyłem w sobotę 25 lipca o godzinie 18:15


Za Janowcem Wielkopolskim z lekka zdębiałem bo natrafiłem przy drodze na wielką plantację marihuany. To tak można na legalu?
Dalej okazało się że ten rejon bardzo lubi uprawy kontrowersyjnych roślin, gdyż oprócz konopi trafiło się też kilka pól z makówkami i jakimiś innymi dziwnymi roślinami.


Widok na Wapno (miejscowość gdzie miała miejsce największa w kraju katastrofa górnicza) ze wzniesienia.


Za Wapnem mogę podziwiać piękny zachód słońca.




W Gołańczy można podziwiać ze wzniesienia największą farmę wiatrową w Polsce, składającą się z 60 elektrowni wiatrowych. Dalsza trasa biegnie częściowo obok tych "wiatraków" - zrobiło się ciemno więc efekt mrugających czerwonych świateł ostrzegawczych robi niesamowite wrażenie.


Dolina Noteci zawsze zachwycała mnie widokami - niestety jest już ciemno i za dużo nie widać... za to słychać sporo - jeden wielki koncert świerszczy.


O godzinie 23, w Wysoczce robię piwerszy dłuższy postój na przystanku autobusowym - trzeba coś powyjadać z sakwy i ubrać cieplejszą górę bo na krótko jest już za chłodno.
Przejeżdżam Krajenkę i w Ptuszy robię skrót na DK22 - skrót mnie mocno rozbudził gdyż odzwyczaiłem się już od samotnej jazdy przez ciemne lasy po drogach polnych.
Zastanawiałem się jaki ruch będzie na DK22 - okazało się że spokój jest masakryczny, przez 15 km minęło mnie tylko kilka samochodów - droga przechodzi remont, jest szeroka prawie jak pas startowy na lotnisku i położony jest równiutki, nowy asfalt - usypiało to strasznie, że już bliski byłem walnięcia się na drzemkę do rowu :P
W Szwecji robię kolejny postój na jedzenie - jak na sam środek nocy kręci się tu dosyć sporo ludzi... nawet patrol Policji się trafił.


W Golcach wjeżdżam na DW163 - tu też pustki i asfalt równiutki jak stół. Wpatrywanie się w białe linie usypia masakrycznie - walczę ostro ze snem śpiewając wymyślone piosenki o tym jak mi się chce spać i próbując zająć głowę zagadkowymi strzałkami pojawiającymi się często na tej drodze. Zaczyna świtać. 
Od dłuższego czasu wypatruję jakiejś stacji benzynowej żeby wypić dużą kawę na rozbudzenie, ale jak na złość wszystko pozamykane. Dopiero w Czaplinku trafiły się stacje benzynowe - duża kawa postawiła na nogi i sen poszedł w niepamięć.

Wschód słońca trafiam tam gdzie planowałem - w Starym Drawsku między Jeziorami Drawsko i Żerdno. Jest pięknie.


Nad Jeziorem Drawsko częściowo zmywam też z siebie trudy trasy.


Za Kluczewem lekko się wkurzyłem - przymusowy postój spowodowany "laczkiem" z przodu. Jakimś cudem zrobiła się dziura od wewnętrznej strony dętki. Na szczęście łatanie poszło w miarę sprawnie.


Widoki na odcinku Czplinek - Połczyn Zdrój są bardzo przyjemne. Jadąc tymi krętymi drogami zauważyłem idiotyczne zachowania kierowców - kilku się trafiło takich którzy wolą wyprzedzić rowerzystę nie zachowując bezpiecznej odległości niż wyprzedzić z zachowaniem bezpiecznej odległości, ale z najechaniem na linię ciągłą kiedy na drodze pusto i widoczność wystarczająca.




Za Połczynem Zdrój zrobiło się na trasie nudno. Przejechałem Białogard i wjechałem na całkowicie puste asalty przez pola i wsie między Świeminem a Kukinią - okropny dla psychiki jest ten odcinek, kilometry tak wolno uciekają jakby doszło do spowolnienia czasu. Około 10:30 wjechałem w końcu do Ustronia Morskiego i po paru minutach stanąłem nad brzegiem morza - udało się :) Upał i duchota zrobiły się niesamowite.


Zamiast legnąć na plaży pojechałem poszukać czegoś do zjedzenia żeby uzupełnić energię - objechałem Ustronie i ostatecznie zatrzymałem się przy głównej ulicy gdzie trafił mi się najlepszy kebab w bułce jaki dotychczas jadłem. Do tego wrzuciłem na ruszt dużego loda (ogromny był) i można było myśleć o plażowaniu.

Zajeżdżam na plażę a tam dzikie tłumy... czym prędzej wskoczyłem na rower i pognałem promenadą nadmorską w kierunku Kołobrzegu licząc że gdzieś pomiędzy uda się znaleźć bardziej kameralną miejscówkę na plaży.


Kameralna miejscówka znalazła się... w Bagiczu. Rozłożyłem się na plaży i wskoczyłem w nad wyraz ciepłe wody Morza Bałtyckiego. Niestety po 2 godzinach plażowania coś pogoda zaczęła się psuć - zaczęło delikatnie kropić i zrobiło się jakoś chłodniej.


Pojechałem więc zobaczyć co tam słychać w Kołobrzegu po drodze rozglądając się za dobrą miejscówką na nocleg na plaży.




W Kołobrzegu tłumy masakryczne, ale drogą rowerową jedzie się całkiem sprawnie.


Dojechałem do portu i na ławce zacząłem rozmyślać co tu dalej robić, gdyż pogoda zaczęła się psuć coraz bardziej - wg prognoz najbliższe 4 godziny na plażowanie nie będą się nadawały bo przez cały ten czas ma mżyć. Pojechałem na dworzec, gdzie stwierdziłem że powrót uzależnię od tego jakie tłumy będą w pociągu. Jak będzie dużo ludzi że wcisnąć z rowerem będzie się trudno to zostaję, jak będzie dużo miejsca w pociągu to wracam. Wchodzę na peron, a tam ludzi bardzo dużo, więc obstawiałem że zostanę na miejscu... jednak jak podjechał pociąg składający się z dwóch składów to pięknie się ludzie pomieścili i jeszcze zostało sporo wolnych miejsc w środku, w tym na rowery. Wróciłem więc do kasy, gdzie kupiłem bilet typu RegioKarnet - oczywiście w kasie trafiła się standardowo "guła" i z zakupem biletu na rower jak zwykle komedia - pani stwierdziła że nie da się, nie ma miejsc na rower na żadnym z odcinków którymi jadę. Upierałem się że nie chcę biletu odcinkowego na rower tylko bilet całodniowy na rower do RegioKarnetu (wtedy system nie sprawdza wolnych miejsc) - oczywiście pani w kasie twierdzi że wymyślam i nie da się takiego biletu kupić. Wkur*** wziąłem więc podbity RegioKarnet i pobiegłem do pociągu bo zbliżała się już godzina odjazdu - kupię bilet na rower u konduktora.
Oczywiście bilet u konduktora kupiłem bez problemu i wolne miejsca na rowery były zarówno na odcinku Kołobrzeg - Poznań jak i Poznań - Gniezno. Podróż pociągiem wygodna - miejsce siedzące było, klima przyjemnie chłodziła.
Gdyby ktoś kiedyś miał problem z kupnem biletu na rower w kasie do biletu typu Regio Karnet lub Biletu Wekendowy to mówić że chce się bilet na rower z "oferty nr 605".

Przed północą zajechałem do domu. 

Trasa na mapie:


Kategoria Inne ciekawe

Pałucka runda - Żnin

  • DST 69.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 18.32km/h
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 marca 2020 | dodano: 19.04.2020

Piękna pogoda to nie ma co siedzieć w domu. Władowałem rower w auto i podjechałem do Żnina testując przy okazji nowo oddany odcinek drogi S5 - auto zaparkowałem na ogólnodostępnym parkingu przy Jeziorze Żnińskim Małym, nad które to od razu ruszyłem


Dalsza droga biegła wzdłuż zachodniego brzegu jeziora i dojechałem do drogi S5, gdzie wbiłem na serwisówkę, a tam taki niesamowity widok...


Jak się okazało serwisówka nie dobiega do węzła Biskupin tylko kończy się przy farmie fotowoltanicznej. Bez sensu było się cofać, więc została jazda na wprost przez pola :P


Widok z węzła drogowego Biskupin również robi niesamowite wrażenie.


Wjazd do Biskupina od strony Żnina to świetny widok z góry na całe jezioro i osadę.


Stan epidemii - wszystkie atrakcje pozamykane, kolejka też nie kursuje.


W Pniewach odwiedzam standardowe miejsce z super widokiem na Jezioro Pniewskie.


Dalej odbijam na Chomiążę Księżą, która zawsze mnie powala widokami - jest to chyba najpiękniej położona miejscowość w okolicy.


i domki z najlepszym widokiem


Gęgawy dzisiaj najlepiej pozują do zdjęć :)


Z Wójcina odbijam na Barcin widokowym odcinkiem i standardowo w Barcinie wjeżdżam na górę Św. Wojciecha skąd podziwiać można panoramę miasta.


Następnie wspinaczka ulicą Podgórną i znowu fajne widoki. Dojeżdżam do Lubostronia, gdzie znowu wszystko pozamykane z uwagi na stan epidemii.


W Lubostroniu niedaleko pałacu powstała hodowla królików (a może zajęcy). Znajduje się tam wielki wybieg gdzie są setki tych sympatycznych zwierząt.


Z Lubostronia jadę się trochę pomęczyć na podjeździe i zdobywam wymagającą (jak na nasze warunki) Jabłowską Górę - zasapałem się mocno na tym kilometrowym podjeździe. Wycinka na szczycie w jednym miejscu jeszcze umożliwia podziwianie widoków, chociaż dzisiaj kiepsko było widać przez zamglenie.


Na koniec dnia zostawiłem sobie główną atrakcję, którą był zachód słońca nad Jeziorem Żnińskim Dużym. To było coś niesamowitego oglądać to nad taką wielką, spokojną wodą... i te głosy ptaków bąków rozchodzące się po całym jeziorze.


Na koniec jeszcze objechałem część rekreacyjną nad Jeziorem Żnińskim Małym, przejechałem nad Rzeką Gąsawką i to koniec tej fajnej wycieczki obfitującej w piękne pałuckie widoki.

Amfiteatr w Żninie.


Trasa na mapie
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/3228461288/embed/5def4f4d6e999e0b55cd27f0cfe4f250709de7f0">


Kategoria Inne ciekawe

Nad morze w 1 dzień (Gniezno - Wyspa Sobieszewska)

  • DST 304.07km
  • Teren 6.00km
  • Czas 13:11
  • VAVG 23.06km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 września 2018 | dodano: 28.01.2019
Uczestnicy

Nie myślałem że uda się jechać jeszcze nad morze w tym roku rowerem, ale warunki mimo września pojawiły się idealne - ciepła noc, pogodny dzień i silny wiatr w kierunku północno-wschodnim, więc trzeba było spróbować tym bardziej że Pan Jurek wyraził chęć pojechać również (drugi raz w tym roku - szacun) - we dwóch zawsze będzie raźniej.
Z domu ruszam o 1:40 i po 10 minutach jestem w punkcie spotkania gdzie czeka już Pan Jurek. Noc okazuje się faktycznie ciepła - spokojnie można jechać na krótko, ale wiatr aż tak bardzo nie pomaga bo zawiewa z boku.

Na rynku w Kcyni.


Port rzeczny w Nakle nad Notecią


Za Nakłem nad Notecią witamy budzące się słońce.


Do Koronowa dojeżdżamy porządnymi, asfaltowymi ścieżkami rowerowymi - ścieżka kończy się takim fajnym mostem dla rowerów (dawniej most kolejki wąskotorowej) wysoko nad Brdą.


W Koronowie planujemy zrobić zakupy na śniadanie jednak na trasie przez miasto nie trafiamy żadnego sklepu, więc zostaje zjeść na śniadanie to co wieziemy w sakwach - postój robimy za Koronowem nad Kanałem Lateralnym.

Z Koronowa odbijamy na spokojne asfalty w kierunku na Tleń.


W Tleniu nad Wdą robimy kolejny postój - krystaliczna woda w rzece zachęca do kąpieli, ale zostaje tylko obmycie się na szybko z brzegu.



Obieramy kierunek na wschód / północny-wschód i teraz dopiero w pełni czujemy pomocną siłę wiatru - bez wysiłku pędzimy po 30 km/h przez ładne, czyste lasy.


Wątfie, Dobry Brat, Przewodnik, Kopytkowo, Kuchnia, Nicponia, Mała Słońca, Krzywe Koło to jedne z zabawniejszych nazw miejscowości napotkanych po drodze.


Za Smętowem Granicznym zaczynają się pagórkowate widoki.


W Koloni Ostrowickiej wjeżdżamy na krajówkę K91, która okazuje się rewelacyjna do jazdy rowerem z uwagi na szerokie pobocze i niewielki ruch samochodów (jak na krajówkę)


Dojeżdżamy do wyczekiwanego Gniewa, gdzie zaplanowaną mieliśmy przerwę obiadową, co niestety nie do końca się udaje gdyż jest problem ze znalezieniem knajpy z normalnym jedzeniem i możliwością pozostawienia rowerów na widoku. Pozostało wrzucić na ruszt jakiś marny fast-food.



Za Gniewem trasa troszkę mnie zaskoczyła - liczyłem że z uwagi na bliskość Wisły będzie w miarę płasko, a okazało się że po drodze jest sporo podjazdów, zjazdów i na Wisłę często spoglądaliśmy z całkiem dużych wysokości.



Części płaskie na tym odcinku były zazwyczaj u podnóża wałów przeciwpowodziowych lub po wałach. Mijane wioski w tym rejonie to taki trochę zapomniany świat - zatrzymując się w jednym ze sklepów na uzupełnienie wody poczuliśmy się jakbyśmy się cofnęli z 30 lat wstecz.


Ooooo... widać nawet Malbork :)


Około godziny 16 po przebyciu 270 km docieramy do Tczewa, gdzie robimy kolejną przerwę na jedzenie - Pan Jurek nie mógł sobie odmówić ciepłej zupki z widokiem na Wisłę :)




Ostatnie 30 km okazało się nie lada wyzwaniem - tak jak mówiły prognozy pogody wiatr się niestety zmienił i zaczęło solidnie wiać ciepłem w twarz, do tego niebo przysłoniły ciężkie chmury i zrobiło się szaro co spowodowało że te ostatnie kilometry dłużyły się niesamowicie i wymęczyły bardziej niż przejechane dotychczas 270 km.


Na szczęście kiedyś do celu w końcu się dociera i tak o 18:30 przekroczyliśmy Martwą Wisłę mostem pontonowym i wjechaliśmy na Wyspę Sobieszewską.


Na koniec powinno być jeszcze zdjęcie z rowerami nad morzem, ale niestety tego dnia już nad samą wielką wodę nie dotarliśmy. Po wbiciu na nocleg zrobiło się już ciemno, a przebijanie się 2 km z rowerem przez las i wydmy o tej porze było już bez sensu. Pozostało więc siąść przed domkiem w pięknym ogrodzie pełnym kwiatów i uczcić sukces zimnym piwkiem :)
Co do trasy to uważam że jest całkiem przyjemna (drogi po lewej stronie Wisły są lepsze niż te po prawej) - z małymi modyfikacjami można i spokojnie wybrać się na szosówce (do Gniewa w większości dobre asfalty i tylko 1 km był po polnej drodze).

Film video:


Trasa na mapie:


Kategoria Inne ciekawe

Warszawa - bulwary nad Wisłą

  • DST 52.20km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 15.20km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 sierpnia 2018 | dodano: 30.08.2018

Do Warszawy na Bulwary Wiślane.

Dojazd z Łomianek przez Lasek Młociński standardową trasą.



Jedno skrzyżowanie z ślimakami pokonane z małym błądzeniem, czas na kolejne - drogi rowerowe wiją się we wszystkich kierunkach na dole i na górze :P



Na Żoliborzu w końcu zaczynają się bulwary, więc już dalsza droga biegnie cały czas z widokiem na Wisłę.


Przy okazji przejściem podziemnym dostaję się na drugą stronę Wisłostrady, aby obejrzeć park fontann... jest efektownie, ale pełny efekt można zobaczyć dopiero wieczorem.



Bulwary robią na mnie przeogromne wrażenie - co chwila jakieś atrakcje, miejsca rekreacji i odpoczynku.





Przy Wiśle można jechać aż do Grubej Kaśki.


Robię nawrotkę i wjeżdżam na Most Łazienkowski aby przejechać na drugą stronę Wisły - oczywiście dla rowerów zrobiony jest super przejazd pod ulicą.


Na drugiej stronie ze ścieżkami rowerowymi trochę gorzej, ale udaje mi się dostać pod Stadion Narodowy bez zjeżdżania na ruchliwe ulice.


Wielka plaża pod mostem Poniatowskiego.


Park Praski


Na każdym kroku napotkać można wypożyczalnie rowerów - Veturilo.


Mostem Świętokrzyskim wracam na drugi brzeg i ponownie zachwycam się infrastrukturą bulwarów, która po prostu jest na światowym poziomie.


Wracam przez Kępę Potocką gdzie natrafiam na tor rowerowy na którym startowałem 18 lat temu w super zawodach rowerowych Prince Polo XXL Rowerowe Szaleństwo.


Lasek Młociński zawsze pachnie dymem z ognisk - jest tu wiele miejsc, gdzie można sobie na legalu zrobić ognisko.


Całość trasy przejechałem ścieżkami rowerowymi nie musząc w ogóle zjeżdżać na ulice :)

Wieczorem już bez rowera ponownie na fontanny na pokaz multimedialny



Mapa trasy:


Kategoria Inne ciekawe

Wzdłuż Wisły, Narwii i Kanału Żerańskiego - Twierdza Modlin i Zegrze

  • DST 97.90km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:32
  • VAVG 17.69km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 sierpnia 2018 | dodano: 26.08.2018

Po wycignięciu roweru z auta okazało się że w przednim kolej nie ma powietrza, więc było trzeba najpierw załatać dziurę.
Około 11 ruszyłem w trasę. Najpierw na wały wiślane obierając kierunek na Modlin


Większość trasy biegła dosyć nudnym odcinkiem po wale przeciwpowodziowym. Później zjechałem na drogę o małym ruchu pojazdów (asfaltowe drogi rowerowe dopiero się w tej części robią) przejechałem mostem Wisłę i Narew i znalazłem się na terenie Twierdzy Modlin, która okazała się dosyć mocno zaniedbana. Większość obiektów twierdzy nie jest w żaden sposób zagospodarowana.




Widok na Warszawę z Twierdzy Modlin






Po pobieżnym obejrzeniu Twierdzy Modlin wróciłem na drugą stronę rzeki Narew i ruszyłem szlakiem wzdłuż tej rzeki na Zalew Zegrzyński.
Początek trasy robił bardzo dobre wrażenie - później było coraz gorzej - wąskie ścieżki po zarośniętych wałach, dziurawe drogi po piachach biegnące przez odludzia gdzie rosły tylko krzaki i nawet rzeki nie było widać. Swoje zrobił też upał że odcinek średnio mi się podobał.



Ciekawej dopiero zaczęło się robić od Elektrowni Wodnej na rzece Narew w miejscowości Dębe - w oddali świtał już most nad ujściem Narwii z Zalewu Zegrzyńskiego.


Zalew Zegrzyński to spory obszar wody. Wjechałem na most oraz obadałem południową część tego zbiornika wodnego - woda brudna opanowana chyba przez sinice.


Po posileniu się ruszyłem w kierunku Warszawy świetną ścieżką o długości kilkunastu kilometrów biegnącą samiutkim brzegiem Kanału Żerańskiego.


Fajna konstrukcja do wjazdu na most - na kołach 26 da się wjechać na styk.


Kanał Żerański żegnam takim fajnym widokiem.


W Warszawie wjeżdżam na super drogi rowerowe, przekraczam Wisłę Mostem Północnym i przez Lasek Młociński docieram do Łomianek.


Mapa trasy:


Kategoria Inne ciekawe

[Zatoka Pucka 3/5] - Żarnowiec, Dębki, Jastrzębia Góra

  • DST 100.40km
  • Teren 8.00km
  • Czas 06:36
  • VAVG 15.21km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 września 2016 | dodano: 03.10.2016
Uczestnicy

Dzisiaj znowu mamy piękną pogodę, więc z rana ruszamy w trasę.
Kawałek za Puckiem, w Gnieżdżewie wjeżdżamy na wspaniałą trasę rowerową mającą długość ponad 17 km łączącą miejscowości Gnieżdżewo i Krokowa. Trasa jest niesamowita, gdyż biegnie dawną trasą kolei z dala od ruchu po znakomitej jakości asfalcie... jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem tego co zobaczyłem.
Całe 17 km to jazda po malowniczym pagórkowatym terenie.





Na końcu trasy, w Krokowej znajduje się punkt przystankowy i jest również darmowa ścianka wspinaczkowa.


Przed zamkiem w Krokowej


Następnie czeka nas długi podjazd, a później długi zjazd w dół, gdzie między pagórami znajduje się okazałe Jezioro Żarnowieckie.


Elektrownia wodna Żarnowiec w Czymanowej - największa w Polsce elektrownia szczytowo- pompowa. 


Jedziemy trasą wzdłuż Jeziora Żarnowieckiego, ale niestety widoków żadnych nie idzie uświadczyć. Ciekawostką napotkaną po drodze są figury Stolemów przed jakąś tam knajpą.


W końcowej części jeziora udaje nam się znaleźć jakąś spokojną przystań z molem i fajnym widokiem na Jezioro Żarnowieckie.


Dalsza trasa biegnie wzdłuż rzeki Piaśnicy. W jednym miejscu trafiła się mała przeszkoda w postaci uszkodzonego mostu - ogólnie był zakaz wstępu na most, ale rowerem dało się bezpiecznie przejechać na drugą stroną.


Do Dębek droga nas trochę wytrzęsła, ale warto było się przemęczyć bo plaża w miejscu ujścia rzeki Przaśnicy do Bałtyku wygląda świetnie. Fajnie wygląda też przeprawa przez rzekę ludzi z tobołami, którzy chcą się dostać na plażę :)



W Dębkach wbijamy się do "miasta" i robimy zapasy w celu uzupełnienia energii. Słodkości zjadamy na głównej plaży.



Wałem kanału Karwinka przez Karwieńskie Błota.


Ujście kanału Karwinka do Morza Bałtyckiego.


W Karwi próbujemy jazdy brzegiem morza, ale po przejechaniu kilkuset metrów okazuje się to kiepskim pomysłem, więc wracamy na utwardzone drogi, które w tej części są tragicznej jakości - pełno dziur i nierówności.


Dojeżdżamy do Jastrzębiej Góry, gdzie udajemy się na najdalej wysunięty punkt w północnej części Polski.


Punkt ten znajduje się na wysokim klifie.


Trasa z Jastrzębiej Góry do Władysławowa to jeszcze większe dziury. We Władysławowie jak zwykle tłumy ludzi - wjeżdżamy sobie tam posiedzieć na plaży i przy okazji wciągnąć loda.


Za Władysławowem wjeżdżamy na znaną nam już ścieżkę rowerową i przez Swarzewo udajemy się do Pucka.
Ja mam rower, on ma rybę :P


Do Pucka zajeżdżamy wieczorem - klimat nad zatoką dzisiaj znowu bardzo fajny, więc do późnych godzin siedzimy jeszcze na molo.



Kategoria Inne ciekawe

[Zatoka Pucka 2/5] - Półwyspek Helski, Hel

  • DST 100.60km
  • Teren 5.00km
  • Czas 06:06
  • VAVG 16.49km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 września 2016 | dodano: 30.09.2016
Uczestnicy

Po godzinie 9 ruszamy w trasę na Hel. Od Pucka trasa prawie w całości przebiega wydzieloną drogą rowerową, więc samochody nie będą nam dziś przeszkadzać.

Zatoka Pucka wita nas niesamowitym widokiem. Jest bezwietrznie, więc na takiej wielkiej połaci wody efekt jest niesamowity.




Woda w Zatoce Puckiej jest całkiem czysta. 




Windsurfingowcy nie mają dzisiaj zbyt dobrych warunków do pływania.


Na molo w Juracie.


Docieramy na Hel, gdzie robimy przystanek na obiad.


Po obiedzie jedziemy dalej na sam koniec półwyspu.


Powrót tą samą drogą (inną się niestety nie da).


W Chałupach wjeżdżamy jeszcze na plażę nad Morzem Bałtyckim



I już po zachodzie słońca wracamy do Pucka.


Kategoria Inne ciekawe

Kopczyn... złota polska jesień

  • DST 45.70km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 20.16km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 października 2015 | dodano: 26.10.2015

Mamy piękną złotą jesień, więc standardowo przy tej pogodzie padło na wycieczkę do Kopczyna do lasu bukowego. Kawałek za Trzemesznem spotykam "uciekającego" Mateusza - pogadaliśmy chwilę i trzeba było jechać dalej.

Wał Wydartowski w jesiennych kolorach.


W Ignailnie spotykam na polu stado kóz, które jak się okazało zrobiły sobie wychodne na pole. Jak właściciel to zobaczył to wystarczyło, że tylko gwizdnął i kozy pędem ruszyły w ucieczkę z pola, pobiegły dookoła drogą i od tyłu wbiegły sobie na gospodarstwo udając, że są tam cały czas :p


W Przyjmie odbijam sobie na terenowy odcinek przez pagóry, gdzie cały czas trwają prace przy nowych odwiertach kopalni soli.


Znajdź na zdjęciu "czarną owcę"


Jezioro Palędzkie w jesiennych kolorach


Przez Kopczyn (dołem) zajeżdżam na widokową łąkę z widokiem na Jezioro Wieniec.


Wracam do lasu bukowego w Kopczynie, który cieszy kolorami :)


Robię przejazd przez las tym razem górą.


Następnie postanawiam pojechać nieznanym odcinkiem drogi z Mielenka przez Mielno do Głęboczka. Okazuje się że odcinek bardzo fajny, przebiegający na wąskim wyniesieniu otoczonym z dwóch stron stromymi skarpami starych żwirowni.


Na tym odcinku trafiam także na dojazd do urokliwego, niewielkiego jeziora Głęboczek Mały, które w jesiennych barwach prezentuje się niesamowicie.
Złota polska jesień

Jezioro to zaskakuje mnie jeszcze w inny sposób - na brzegu stoi wiata wyposażona w kilka wędek z kołowrotkami, łódź, cały zestaw grillowy, czajnik, leżaki i inne bajery, a co najdziwniejsze jest to chyba ogólnodostępne jak sugeruje napis na wiacie...


Powrót przez Gołąbki


Kategoria Inne ciekawe

Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień - Ustronie Morskie

  • DST 303.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 13:21
  • VAVG 22.70km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 września 2015 | dodano: 14.09.2015
Uczestnicy

Wyjazdu nad morze w tym roku jakoś nie udało się zorganizować w miesiącach cieplejszych, więc rzutem na taśmę postanowiliśmy jechać teraz we wrześniu - prognozy pogody zapowiadały w miarę korzystny wiatr, temperatura w nocy też znośna więc można spróbować zmierzyć się po raz 6 z trasą nad morze - tym razem za cel wycieczki padło na Ustronie Morskie. Trasę zaplanowaną miałem już dawno, jednak była to wersja na jazdę całonocną, więc w ostatni dzień musiałem nanieść sporo zmian, aby trasa przebiegała częściowo po nieznanych mi terenach i nie było na niej dużego ruchu samochodowego. Na tą długą wycieczkę ponownie wybrałem się z moją Anetką, dla której będzie to druga szansa na złamanie dystansu 300 km :)

W trasę ruszamy o 2 w nocy z Niechanowa. Do Wągrowca jedzie się znakomicie - jak na wrześniową noc jest całkiem ciepło (ok. 12*C), wiatr w większości pomaga wiejąc w plecy, ruch samochodowy na drodze prawie nie istnieje. Kawałek za Wągrowcem niestety dopada nas deszcz - najpierw pada delikatnie, później coraz mocniej, ale jedziemy dalej licząc że to przelotny opad - niestety ubrania coraz bardziej przemoczone i rozpadało się jeszcze bardziej, więc zatrzymujemy się pod dachem zamkniętej stacji benzynowej. Po 15 minutach opady trochę ustały więc ruszamy dalej, gdyż na postoju zaraz robi się człowiekowi zimno. W rejonie tym znajduje się największa farma wiatrowa w Polsce, składająca się z 60 wiatraków  - w nocy jest fajny efekt jak wszystkie mrugają czerwoną lampką w sposób zsynchronizowany.


Zjeżdżamy do Doliny Noteci, gdzie zaczyna robić się jasno... niestety ciągle popaduje deszcz, jest zimno, szaro, buro i ponuro więc widoki w tym pięknym miejscu nie pozwalają nacieszyć oczu.


Za Białośliwiem deszcz ponownie zaczyna mocniej padać i robimy ponownie postój pod wiatą przystankową w Wysoczce aby chwilę przeczekać mocniejsze opady - nie jest za dobrze - nogi przemoczone, kurtka i spodnie mokre. Na szczęście opady przechodzą na dobre, więc będzie można trochę przeschnąć w czasie jazdy.

W Krajence zatrzymujemy się na stacji benzynowej, gdzie wypijamy wytęsknioną gorącą kawę i konsumujemy śniadanie z sakwy. Spotyka nas tu miła niespodzianka... panowie z obsługi stacji jak usłyszeli gdzie jedziemy, pogadali i wręczyli nam na drogę słodki upominek w postaci dwóch przepysznych mufinek :)


Przed Jastrowiem natrafiamy na pierwszą z atrakcji, którą chciałem zobaczyć na własne oczy - uszkodzony most kolejowy na rzece Gwdzie. Most został uszkodzony przez wycofujące się wojska niemieckie w lutym 1945 roku. Linia została całkowicie rozebrana, na szczęście most ze względu na swoje gabaryty pozostał i stanowi swego rodzaju atrakcję.



Jak do Szwecji 13 km to musimy chyba być już gdzieś w Norwegii lub Finlandii ;)


Kolejną atrakcją, którą odwiedzamy jest opuszczone miasto-widmo Kłomino (Gródek), które do 1992 było bazą Armii Radzieckiej i zamieszkane było przez kilka tysięcy osób. Wybierałem się tu od wielu lat (dwa razy byłem w odległości rzutu beretem), ale niestety dotarłem tu zbyt późno, gdyż obecnie pustostany są już w prawie w całości wyburzone i pozostały tylko 3 opuszczone bloki, które nie tworzą mrocznego klimatu jaki tu zapewne panował kilkanaście lat temu.


Nasza dalsza trasa przebiega już po nieznanych mi terenach - jedziemy obok rzeki Piławy i Rozlewisk Nadarzyckich. Jest to teren atrakcyjny dla kajakarzy - samochody z przyczepami na kajaki mijamy co chwilę.



Następnie wjeżdżamy do Drawskiego Parku Krajobrazowego, który raczy nas ciągłą jazdą góra-dół przez dobre 70 km - większość to jazda w lasach, ale trafiają się też miejsca z przyjemnymi widokami.



Ukryte przesłanie w plamie smoły na asfalcie ;) Nie udało nam się rozwikłać tej zagadki :P


Jeden z ładniejszych widoków na trasie w Drawskim Parku Krajobrazowym to Jezioro Komorze, które przez wysokie brzegi sprawiało wrażenie mini-fiordów.


Te pagórki ciągnące się przez 70 km od Czochrynia, dają nam nieźle w kość - co się zjechało to za chwilę było trzeba podjeżdżać i tak w kółko aż do Białogardu.
W Połczynie-Zdrój mamy już na licznikach ponad 220 km, więc czas zjeść jakiś posiłek - żeby nie tracić czasu pada na kabanosy z bułkami, które konsumujemy na skwerze gdzieś w centrum miasta.


W rejonach tych popularne są drogi, gęsto obsadzone drzewami na poboczach - taki wystrój pobocza ciągnął się prawie aż do samego morza.


Końcówka trasy nie należała również do łatwych. Zrobiło się może bardziej płasko, ale niestety jakość asfaltów na bocznych drogach była tragiczna - przez 20 km wytrzęsło nas konkretnie na dziurach.

Około 18:30 dojeżdżamy do Ustronia Morskiego.


I upragniony widok na Morze Bałtyckie. Po raz kolejny wycieczka zakończona sukcesem.
Nad Morze Bałtyckie 1 dzień - Ustronie Morskie

Na koniec zakupy, kolacja i można iść spać na wcześniej zarezerwowanej kwaterze.

Mapa trasy (ślad z GPS):


Kategoria Inne ciekawe

Płock [2/3]

  • DST 82.60km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 15.68km/h
  • Sprzęt Leader Fox Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 lipca 2015 | dodano: 06.08.2015
Uczestnicy

Kolejny dzień wycieczki wita nas słonecznym, ale dosyć zimnym porankiem. O 9 ruszamy w trasę i najpierw zjeżdżamy na sam dół konkretnym zjazdem, na marinę w Dobrzyniu nad Wisłą, aby zobaczyć jak tam wygląda bulwar spacerowy i klif od dołu.

Całkiem fajnie tu, ale dosyć mocno niedoinwestowane i po ostatnich intensywnych opadach fragmenty bulwaru uległy zniszczeniu


Jest nawet i wydma z muszelkami :)


Kawałek za Dobrzyniem trafia się nam taka śmieszna miejscowość :)


Pogoda trochę się psuje... o słońcu już można zapomnieć, zrobiło się dosyć zimno i zaczyna mżyć. Chowamy się więc pod wiatą przystankową i po przejściu chwilowych opadów jedziemy dalej.

Wjeżdżamy w dolinę rzeki Skrwy w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym. Odcinek bardzo efektowny wizualnie.


Dalej przez Brudzeński PK podążamy czerwonym, pieszym szlakiem. Ogólnie na tym fragmencie szlaku nic ciekawego nie ma - same krzaki, kiepskie oznakowanie... dopiero końcówka fragmentu który przejeżdżaliśmy zrobiła się ciekawsza i mogliśmy nawet popatrzeć na rzekę Skrwę z bliska w bardzo uroczym miejscu z ciekawą informacją na kartce "Kajakarze! Nie ma skakania z liny!" - a sama, zwykła lina została zamknięta na solidną kłódkę :P
Rzeka Skrwa w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym


Kawałek dalej czekała nas przeprawa przez wąski mostek nad bagnem i następnie solidny podjazd, który ze względu na długość i stromiznę nie możliwym jest do podjechania (jakieś 50 metrów przewyższenia na odcinku 200 metrów). Ogólnie Brudzeński PK zwany Mazowiecką Szwajcarią zawiódł mnie, gdyż liczyłem na jakieś świetne widoki, a nic takiego nie udało mi się na tym fragmencie znaleźć - może pozostały fragment szlaku obfituje w lepsze widoki... niestety nie dane nam to było sprawdzić.


W Sikórzu wyjechaliśmy na asfalt i przez Białą dojechaliśmy do Płocka, gdzie na dzień dobry mogliśmy pooglądać z daleka ogromne tereny przemysłowe PKN Orlen. Szwendając się po okolicznych uliczkach w strefie przemysłowej trafiamy na wozy strażackie, które dogaszały właśnie dosyć poważny pożar o którym było głośno w mediach (link)



Na terenie PKN jest kilka kominów z którego cały czas buchają płomienie


Następnie zajeżdżamy do centrum Płocka i odwiedzamy tamtejszy rynek oraz bulwar z pięknym widokiem na Wisłę




Ten order z suchego chleba otrzymał chyba za obsrywanie ludzi i dachów...


Zjechaliśmy na dół i okazało się że nie ma dalej przejazdu z uwagi na odbywający się festiwal muzyki hip-hop - do samej skarpy zrobili strefę zamkniętą, a więc Jamy Morucha nie zobaczymy. Wbijamy się więc ponownie na górę, przy okazji zobaczymy co widać z mostu...


Widok z mostu na skarpę wiślaną... niestety nadeszły bardzo ciemne chmury.


Na koniec pobytu w Płocku wjeżdżamy jeszcze na pyszną pizzę i wracamy na Dobrzyń, drogą wojewódzką biegnącą niedaleko Zalewu Włocławskiego. Jak na lato dzisiejszy dzień jest paskudnie zimny.

Ujście rzeki Skrwy do Zalewu Wiślanego.


Tajemniczy kościółek z XIII wieku, zwany "Kobylim Kościołem" we wsi Rokicie


Po 18 meldujemy się na kwaterze w Dobrzyniu, gdzie czekają na nas pyszne naleśniki z serem i wiśniami przygotowane przez gospodynię agroturystyki.

Trasa na mapie (ślad z GPSa)


Kategoria Inne ciekawe