Zagranica
Dystans całkowity: | 4710.27 km (w terenie 628.90 km; 13.35%) |
Czas w ruchu: | 283:39 |
Średnia prędkość: | 16.61 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.50 km/h |
Suma podjazdów: | 14406 m |
Liczba aktywności: | 61 |
Średnio na aktywność: | 77.22 km i 4h 39m |
Więcej statystyk |
Bałkany - Szkodra (Albania) - dzień 1,2,3/12
-
DST
82.23km
-
Teren
3.00km
-
Czas
04:21
-
VAVG
18.90km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wycieczkę rowerową na Bałkany wybrałem się ponownie z rowerowym biurem Cyklotramp. Wycieczka ta była nagrodą za zdobycie pierwszego miejsca w konkursie fotograficznym Cyklotramp'a. Odwiedziliśmy Albanię, Czarnogórę, Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę. W wycieczce towarzyszył mi kolega z Bikestata - Marcin.
Bałkany - do Katowic - dzień 0/12
Pociągiem do Katowic oraz nocleg w schronisku, a jakieś 40 km dalej rozpoczyna się zlot Bikestata zorganizowany przez Kosmę.
Bałkany - jazda autokarem - dzień 1/12
W południe zbieramy się w punkcie zbiórki - z tego miejsca rusza też wycieczka na Korsykę, gdzie jedzie kilku znajomych z poprzednich wycieczek. Na Bałkany jedzie nas spora ekipa - 24 osoby + 3 pilotów. Ładujemy bagaże i rowery do autokaru i po godzinie 12 ruszamy... czeka nas bardzo długa, bolesna dla tyłka droga - 1500 km jazdy autokarem.
Bałkany - Ulcinj (Czarnogóra) - dzień 2/12
Po 24 godzinach jazdy, w południe docieramy do miejscowości Ulcinj w Czarnogórze. Niestety dzisiejszy dzień też będzie nierowerowy, gdyż jest problem z wypakowaniem rowerów w samym centrum miasta. Po rozlokowaniu się w pokojach (tarasy z widokiem na miasto) ruszamy więc na zwiedzanie miasta, które jest dosyć egzotyczne i może lekko szokować nas przybyszów z bardziej cywilizowanej części.
Kilka razy dziennie o określonych godzinach na całe miasto z wież meczetów rozlegają się nawoływania do modlity muezinów.
Bałkany - Szkodra (Albania) - dzień 3/12
W końcu dzień rowerowy, który o godzinie 5:30 zaczyna się wysłuchaniem śpiewu muezina :P
Z rana podjeżdżamy autokarem jakieś 20 km pod granicę albańską i tam na stacji benzynowej wypakowywujemy rowery i ruszamy w stronę Albanii.
Pierwsze kilometry to szok... jakoś tutaj dziwacznie... tak trochę syfiasto (przy drogach leży w rowach pełno śmieci).
Dojeżdżamy do Szkodry... piloci ostrzegają nas żeby uważać jak się poruszamy, gdyż przepisy ruchu drogowego są tu dosyć specyficzne. Przejeżdżamy przez cygańskie slumsy, gdzie ogólnie jesteśmy atrakcją dla dzieciaków - machają do nas i pozdrawiają. Przejeżdżamy przez stary most i wjeżdżamy do centrum... a tam faktycznie, każdy jeździ i chodzi jak mu się podoba... wydaje się że nie panują tu żadne zasady, ale mimo wszystko rowerem porusza się całkiem znośnie. Ogólnie w mieście panuje dosyć spory nieporządek i brud - mnóstwo śmieci, konie i psy wyjadające resztki ze śmietnika.
Głębokie studzieni bez zabezpieczenia na środku drogi to w Albanii żaden problem... jak będziesz uważał to nie wpadniesz :P
Meczet Zamila Abdullah al-Zamila
Po kilku godzinach spędzonych w centrum Szkodry, udajemy się na wzgórze, gdzie znajdują się ruiny średniowiecznej twierdzy Rozafat.
Ruiny w sumie większego wrażenia nie robią, za to widok z góry już tak.
Pod wieczór opuszczamy Albanię (szkoda, gdyż bardzo spodobał mi się ten kraj) i wracamy do Czarnogóry.
Rowerami wracamy do Ulcinj przez górki, pagórki.
Kategoria Bałkany 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 9,10,11/11
-
DST
71.43km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:52
-
VAVG
14.68km/h
-
VMAX
66.40km/h
-
Podjazdy
1400m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 9/11
W ostatni dzień na rowerach ruszamy nad zbiornik zaporowy w Guadalest.
Niestety zapomniałem dzisiaj zabrać aparatu, więc zdjęć będzie niewiele.
Postój w Polop na wzgórzu (fot. Jola)
Za Polop zjeżdżamy z drogi asfaltowej do doliny rzeki Guadalest. Trasa jest świetna - szuter, skupiska kamieni, mostki i wysokie na ponad 4 metry trzciny. Trafia i się mały przejazd przez rzekę.
Odcinek ten ciągnie się przez jakieś 10 km. (fot. Maciej)
Docieramy do podnóża zapory. Wjeżdżamy wywijasami na zaporę.
(fot. Jola)
Objeżdżamy zbiornik zaporowy dookoła.
(fot. Maciej)
i po zamknięciu pętli "wdrapujemy" się do Castell de Guadalest, gdzie już byliśmy 3 dni wcześniej.
Tym razem "ściana płaczu" na której zdychałem 3 dni temu jest jako zjazd, więc można się solidnie rozpędzić. Ustanawiam tutaj wyjazdowy rekord prędkości - 66,4 km/h. Więcej się nie dało przez wiatr. (fot. Wiktor)
Przed Benidormem, jadąc już spokojnie znienacka wyprzedziła mnie nasza polska grupa CCC. Puściliśmy się z Maciejem za nimi w pogoń, ale niestety góralem nie dało rady doścignąć takich wycinków na szosówkach.
Po powrocie do hotelu chwila odpoczynku i pod wieczór pojechaliśmy do Albir zwrócić wypożyczone rowery.
Trasa na mapie (przewyższenia 1400 m):
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 10/11
Dzień nierowerowy, przeznaczony głównie na lenistwo - szwędaczkę po Benidormie i wygrzewanie się na plaży w promieniach słońca.
Poniżej parę fotek Benidormu - miasta wieżowców, których jest tutaj 345 co powoduje że jest to jedno z najgęściej zabudowanych miast świata.
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 11/11
Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wcześnie rano udajemy się busem do Alicante, skąd wracamy samolotem do Polski. Tym samym samolotem wraca do Polski aktorka i zapalona rowerzystka Joanna Jabłczyńska wraz z całym kolarskim teamem HP-Sferis, który stacjonował w Benidormie i przygotowywał się do sezonu kolarskiego.
W Polsce lądujemy po godzinie 13... jak tu szaro-buro.
Na koniec pozdrowienia dla Macieja, Wiktora, Małgosi, Joli, Bernadetty, Oli i Bartka oraz Andrzeja za wspólne wakacje w miłej atmosferze.
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 8/11
-
DST
65.75km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:55
-
VAVG
13.37km/h
-
Podjazdy
1400m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 8/11
Dziś ruszyliśmy w góry pojeździć trochę w terenie.
Na początek czeka nas ponad 20 km podjazdu. Najpierw głównymi drogami, a później zjeżdżamy na drogi boczne. Niestety okazuje się że szlak tutaj też jest wyasfaltowany. Pogoda pochmurna - ciemne chmury wiszą nad wyższymi szczytami i zanosi się na deszcz - na szczęście na zanoszeniu się skończyło.
Jakiś kilometr przed szczytem asfalt się skończył i zaczęła się szutrówka. Po dojechaniu do opuszczonego schroniska, zaczął się zjazd i można było w końcu trochę poszaleć (fot. Maciej)
Wszystko co dobre szybko się kończy. Zaczął się znowu asfalt, którym dojechaliśmy do Selli. Tutaj pokręciliśmy się po uroczych uliczkach w poszukiwaniu "Berty" - schody, ostre zjazdy i podjazdy, wąskie przesmyki... szwędało się bardzo fajnie.
Po kawce wracamy do Benidormu.
W hotelu odpocząłem, zjadłem coś i postanowiłem jeszcze wjechać na najwyższą górę w Benidormie na której znajdował się krzyż.
Podjazd cholernie męczący, dyszałem jak parowóz.
Po kilku tysiącach machnęć korbą wjeżdżam w końcu na górę z której widoki po prostu zapierają dech w piersi.
Zjazd w dół przebiegł bardzo szybko.
Trasa na mapie (przewyższenia 1400 m):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 7/11
-
DST
32.67km
-
Teren
0.20km
-
Czas
02:10
-
VAVG
15.08km/h
-
Podjazdy
510m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 7/11
Od rana pojechaliśmy do Albir zwrócić rowery szosowe i przesiąść się na rowery górskie. Tym razem dosiadłem takiej maszyny - sprzęt znowu porządny, ale geometria tak dziwna że niezbyt wygodnie mi się na tym jeździło.
Jako że trochę czasu zeszło na tej wymianie rowerów pokręciliśmy się lajtowo po okolicy.
Pojechaliśmy najpierw na latarnię morską w Albir - trasa wiedzie po zboczu góry z pięknymi widokami na wybrzeże
(fot. Maciej)
(fot. Maciej)
Następnie wróciliśmy do miejscowości Albir i oddaliśmy się 1,5 godzinnemu plażowaniu
Wracamy do Benidormu
I udajemy się podobną trasą jak w Albir po zboczu góry do klifu i jakiś ruin budynku (fot. Maciej)
Wracamy do apartamentu i zmykamy na plażę poopalać się.
Jedząc posiłek na tarasie naszego apartamentu udało mi się wypatrzeć Anię Szafraniec, która zjeżdżała "z hotelu" na trening wraz z koleżanką. Tak w ogóle to część teamu CCC stacjonowała jakieś dwa hotele od nas - niestety osobiście Ani nie udało mi się poznać. Oprócz tego w dniu wylotu okazało się że była tutaj też trenować kolarstwo, aktorka - Joanna Jabłczyńska wraz z całym zespołem HP-Sferis
Wieczorny widok z ostatniego piętra naszego apartamentowca.
Trasa na mapie (przewyższenia 510 m):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 6/11
-
DST
88.00km
-
Czas
05:15
-
VAVG
16.76km/h
-
VMAX
64.60km/h
-
Podjazdy
1930m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 6/11
Dziś zmieniamy miejsce zakwaterowania i czeka nas najtrudniejsza trasa. Ja z Maciejem jedziemy najpierw busem, zawieźć bagaże wszystkich uczestników na nowy kwaterunek do Benidormu - miasta wieżowców. Reszta grupy jedzie rowerami z Calpe. Spotkać się mamy w Castell de Guadalest.
Po wtargnięciu 150 kg bagaży do apartamentu, wsiadamy na rowery i ruszamy z Benidormu. Wielkie to miasto więc trochę trwa wydostanie się z niego. W końcu wyjeżdżamy na drogę CV-70 i czeka nas 20 km podjazdu.
Początek jest znośny, ale później robi się taka stromizna że w kolarce brakuje przełożeń, ale z ogromnym bólem ciśniemy żółwim tempem do przodu - istna ściana płaczu!
Docieramy w końcu do Castell de Guadalest, gdzie znajduje się zamek na skale i przepiękne widoki. Jako że reszta grupy ma jeszcze do nas koło godziny czasu można dokładniej obejrzeć miejsce i odpocząć po ciężkich 20 km (fot. Maciej)
Widok w Castell de Guadalest z tarasu na zbiornik zaporowy.
Reszta grupy w końcu dociera i po odpoczynku ja z Małgosią i Maciejem ruszamy w góry na długą wspinaczkę... na początek 13 km podjazdu, za plecami takie wiedoki...
a z przodu takie
Zdobywamy pierwszą przełęcz o wysokości jakieś 960 m npm i mamy jakieś 6 km zjazdu do doliny porośniętej kwitnącymi drzewami owocowymi. Pięknie tu
I znowu podjazd, tym razem 6 km pod górę na wysokość ponad 1000 m npm
Interesujące drzewa, których gałęzie oplatają się i zrastają w jedną całość (fot. Maciej)
Najwyższa przełęcz całej wycieczki Port de Tudons (1024 m npm) zdobyta we trójkę. Widoków za specjalnych tu nie ma więc po sesji fotograficznej...
ruszamy w dół... czeka nas jakieś 30 km zjazdu. Początek zjazdu niezbyt przyjemny bo cień i wmordewind tak wychładza że aż kostnieją ręce. Trzeba się co jakiś czas zatrzymać na słońcu żeby się ogrzać... zresztą nie ma co się zbytnio spieszyć bo widoki są przepiękne. Na rekordy prędkości nie ma szans - wiatr nie pozwala na przekroczenie prędkości 60 km/h.
Gdzieś za Sellą...
Pozostałości po kraterze wulkanu (fot. Maciej)
Na koniec jeszcze krótki podjazd z pięknymi widokami za plecami
i stromy zjazd do Benidormu, na którym osiągam rekordową prędkość dnia 64,6 km/h
Trasa na mapie (przewyższenia 1930 m):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 5/11
-
DST
40.00km
-
Teren
0.20km
-
Czas
03:20
-
VAVG
12.00km/h
-
Podjazdy
650m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 5/11
Jako że to nasz ostatni cały dzień w Calpe postanowiłem go spędzić po swojemu i odwiedzić parę miejsc, które wypatrzyłem na Google Earth.
Z samego rana, przed wschodem ruszyłem na piechotę ponownie na skałę Penon de Ifach zobaczyć wschód słońca.
Niestety ze wschodu słońca nic nie wyszło, gdyż akurat tam gdzie miało wzejść słońce pojawiły się chumry, ale później już było OK. Śniadanie przy takich widokach smakuje wyśmienicie. Okazało się że na szczycie nie byłem sam, gdyż oprócz mew siedzą tutaj wychudzone koty :P
Po zejściu na dół ze skały grupa pojechała już swoją trasą, a ja ruszyłem najpierw "polansować się" rowerem po deptaku ;)
Następnie postanowiłem odwiedzić klif i spróbować wjechać na widoczną na drugim planie górę.
Żeby dojechać do przedmieści Altei trzeba było przejechać tunelami przez górę. Po drodze minąłem jadącą z przeciwka grupę kolarzy z CCC Polkowice - przemknęli z prędkością światła więc nie widziałem kto tam jechał.
Dotarłem do klifu, którego wypatrzyłem w Google Earth. Zawiedziony trochę byłem że nie dało się podejść bliżej, ale mimo wszystko pionowe ściany robią wrażenie
Następnie postanowiłem wjechać na Morro de Tox. Najpierw wspinaczka rowerem pomiędzy willami, a później czekała mnie ścianka, której chyba nie dałoby się podjechać na kolarce. Asfalt na końcówce był tragicznej jakości więc zostało wprowadzanie roweru na piechotę.
Na górze spotkałem dwóch zawodników Liquigas Cannondale Team, którzy coś mi się pytali o ten podjazd, ale nie bardzo rozumiałem o co im chodzi. Zrobiłem im zdjęcie i chłopaki pognali w dół tym karkołomnym zjazdem na kolarkach. Ja zabrałem się za delektowaniem się widokami, które tutaj były niesamowite.
Zjechałem na plażę do Calpe i walnąłem się na 1,5 godziny na plaży poopalać się.
Później ruszyłem deptakiem u podnóża góry Penon de Ifach
300 metrowa ściana skalna robi od dołu niesamowite wrażenie.
Następnie pokręciłem się po ulicach Calpe, po głównym deptaku i tak minął mi dosyć lajtowo, ale owocnie dzień
Trasa na mapie (przewyższenia 650 m):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 4/11
-
DST
97.23km
-
Czas
05:21
-
VAVG
18.17km/h
-
Podjazdy
1400m
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 4/11
Od rana jakoś chłodnawo, ale na szczęście na początek czeka nas podjazd... w dodatku na jednym z zakrętów naszym oczom ukazuje się przepiękny widok na Calpe
Gdzieś przed Alcalali
Wjeżdżamy do doliny gdzie rośnie ogromna ilość drzew pomarańczowych - dookoła same góry.
W Xalo robimy odpoczynek w centrum i ruszamy na najcięższy podjazd dzisiejszego dnia - do Berni.
Podjazd ciągnie się przez 10 km po dosyć kiepskim asfalcie, ale w końcu osiągamy szczyt.
Widoki takie że kopara opada... chociaż na zdjęciach to wszystko mało efektownie wygląda
Zjazd powolny bo asfalt strasznie nierówny, ale nie przeszkadza to, gdyż trasa biegnie trawersem i widoki są przepiękne.
Po 20 km zjazdu docieramy do Calpe, zostawiamy rowery w hotelu i robimy pieszą wycieczkę na słynną skałę w Calpe - Penon de Ifach. Skała ma 332 metry wysokości i opanowana jest przez wrzaskliwe, wielkie mewy, których są tutaj setki.
Na szczyt docieramy wraz z zachodem słońca
Trasa na mapie (przewyższenia 1400 m):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 3/11
-
DST
80.00km
-
Czas
04:30
-
VAVG
17.78km/h
-
VMAX
53.00km/h
-
Podjazdy
1050m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hiszapnia - Costa Blanca 2012 - dzień 3/11
Dzisiejszy cel wycieczki to Przylądek Nao.
Wyruszamy standardowo po godzinie 9:30
W Moraira robimy postój przy zamku, który wygląda bardziej jak jakiś bunkier. Kilkadziesiąt minut przeznaczamy na opalanie.
Następnie wpadamy do Xabi, gdzie krążymy po uroczysch uliczkach i robimy postój przy kościele.
Dalej czeka nas niewielka wspinaczka na Cap de la Nau, gdzie znajduje się latarnia morska i klifowe wybrzeże
Z przylądka zjeżdżamy na sam dół na plażę Grandella
Góra Montgo
Po powrocie jeszcze spacer przy zachodzie słońca po plaży w Calpe
Trasa na mapie (przewyższenia 1050 m):
_
Kategoria Zagranica, Hiszpania 2012
Hiszpania ( Costa Blanca ) - dzień 1,2/11
-
DST
70.12km
-
Czas
04:23
-
VAVG
16.00km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Podjazdy
1307m
-
Sprzęt niemoj
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tegoroczne zimowe wakacje postanowiłem tak jak w poprzednim roku spędzić w ciepłych krajach, więc ponownie wybrałem się na rowerową wycieczkę zorganizowaną przez Cyklotrampa. Wybór padł na wybrzeże Costa Blanca w Hiszpanii.
Hiszpania - Costa Blanca 2012 - dzień 1
Przylot do Hiszpanii
Na lotnisku stawia się 9 osobowa grupa - miłe zaskoczenie, gdyż okazało się że większość towarzyszy to znajome osoby z zeszłorocznej wycieczki.
W czasie lotu przelatywałem nad miejscami z zeszłorocznej wyprawy w Alpy austriackie. Tutaj akurat udało mi się rozpoznać jezioro Zell am See oraz podjazd na przełęcz Hochtor.
Rowery mieliśmy otrzymać już dzisiaj, ale niestety ze względu na znaczne opóźnienie samolotu, transfery z lotniska i zakwaterowanie pierwszy dzień pozostał nierowerowy.
Hiszpania - Costa Blanca 2012 - dzień 2
Za pierwsze miejsce wypadowe obraliśmy miejscowość Calpe - miejscowość ta słynie z charakterystycznej skały Penon de Ifach. Jak wyczytałem w necie 2 tygodnie wcześniej trenowała tu sama Maja Włoszczowska... zresztą w rejony te przyjeżdża na treningi wiele znanych grup kolarskich.
Rano dowieziono nam wypożyczone rowery - trzeba przyznać że sprzęt bardzo dobry.
No to ruszyliśmy w trasę za cel obierając sobie przełęcz Coll de Rates. Krajobrazy bardzo wyborne, słońce, temp. koło 20*C, więc jest pięknie...
do tego dochodzą jeszcze napotykane co chwilę drzewa uginające się od soczystych pomarańczy, mandarynek i cytryn.
W Parcent rozpoczyna się podjazd na przełęcz Coll de Rates (636 m npm). Każdy może tutaj wziąć udział w indywidulanym wyścigu na czas. Na dole stoi urządzenie w które wkłada się kartę na której wbija się czas. Na przełęczy jest takie samo urządzenie, które wbija czas dojazdu. Wystarczy wypełnić taką kartę, przekazać gdzie trzeba i można sobie oglądać wyniki na stronie internetowej. Sam podjazd nie jest jakoś specjalnie ciężki, ale wyniki najlepszych są szokujące.
Około 27 minut pedałowania, walcząc do samego końca razem z Maciejem i jestem na przełęczy (rekord to 14:48).
Później jest głównie już sam zjazd z przepięknymi widokami na góry Sierra del Ferrer.
Liczyłem że będą rekordy prędkości, ale niestety wiatr daje takie opory że przekroczyć 60 km/h jest ciężko.
Trasa na mapie (1307 m przewyższeń):
_
Kategoria Hiszpania 2012, Zagranica
Wyprawa "Alpy austriackie" - bonus "Praga nocą" + PODSUMOWANIE
-
DST
10.24km
-
Czas
00:24
-
VAVG
25.60km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Pragi przyjeżdżamy przed godziną 21. W planie było całonocne zwiedzanie tego miasta - niestety cały czas pada i jest zimno, więc zostało zwiedzanie dworca kolejowego, który trzeba przyznać robi wrażenie.
O północy przestało padać więc wyjeżdżamy na miasto... pierwsze co rzuca się w oczy to cała masa murzynów. Kręcimy się po uliczkach, wciągamy jedzenie przy jedenej z budek - GPS bardzo się przydaje, gdyż pobłądzić tu bardzo łatwo.
Niestety pogoda bezdeszczowa nie trwa długo. Po przejechaniu jakiś 2 kilometrów rozpadało się znowu, więc decydujemy się na powrót na dworzec.
Kładziemy się spać na posadzce i o 5 rano po ustaniu deszczu podejmujemy kolejną próbę zwiedzania Pragi tym razem już przy oświetleniu naturalnym... ponownie zwiedzanie psuje nam mały deszczyk i zimno.
Przed 8 wskakujemy w pociąg i jedziemy pod granicę polską. Przesiadka na polski pociąg w Usti n. Orlici i polski vlak rozkraczył się po ruszeniu ze stacji... po 20 minutach naprawili go i ruszyliśmy dalej. We Wrocławiu Głównym nasza trójka rozdziela się i każdy jedzie już do domu pociągiem w swoim kierunku.
W Poznaniu dochodzi do miłego spotkania z Mogilniakiem, który akurat wracał z wakacji z rowerem w Puszczy i wsiadł akurat do tego samego pociągu co ja, więc było z kim pogadać. O 21 docieram do domu i w tym momencie następuje KONIEC wyjazdu.
PODSUMOWANIE i parę informacji
- przez 8 dni przejechaliśmy 1400 km pociągami i 661 km rowerami (w tym po Austrii około 620 km, po Czechach ok. 40 km)
- pociągiem przez Czechy wraz z rowerem jedzie się bardzo wygodnie - na 9 pociągów którymi jechaliśmy każdy miał wygodne miejsce na rowery (w tym były 2 pociągi z wagonem bagażowym, gdzie rowery przekazywaliśmy konduktorowi i były one zamykane w wagonie bagażowym).
- całkowity koszt biletów na pociągi przez Czechy (tam/powrót) wyniósł niecałe 900 kc na osobę (czyli jakieś 150 zł) - podróżując w 3 osoby bilety są o około 33% tańsze niż normalnie.
- ceny w Austrii w marketach są podobne jak u nas w Polsce - jest troszkę drożej, ale ceny są do przyjęcia (robiliśmy zakupy w marketach Spar, Lidl, Billa i Hofer)... na 6 dni konsumpcji w Austrii wystarczyło mi 30 euro (z Polski brałem jedynie zupki Vifon itp)
- wszystkie noclegi mieliśmy na dziko pod namiotami - szukanie odpowiedniego miejsca na rozbicie się zajmowało trochę czasu
- w Austrii jest sporo ścieżek rowerowych, wzdłuż większości głównych dróg biegną jakieś trasy rowerowe, w dużych miastach też w większości poruszaliśmy się po ściażkach/pasach dla rowerów
- pogoda mogłaby być troszkę lepsza, ale na te warunki co były można powiedzieć że była rewelacja... dookoła często padało a my nigdy nie zmokliśmy - jak przychodził deszcz to albo już spaliśmy w namiotach, albo akurat w markecie zakupy robiliśmy.
Zapraszam również do obejrzenia na BS'ie fotorelacji z wyjazdu, towarzysza wyprawy - Piotra "pr0zak'a"
Kategoria Austria 2011, Zagranica