[Beskidy 1/7] - Skrzyczne, Szczyrk Enduro Trails
-
DST
30.20km
-
Teren
27.00km
-
Czas
02:48
-
VAVG
10.79km/h
-
Podjazdy
990m
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na rowerowy urlop padło miejsce które marzyło mi się już od kilkunastu lat... okolice Żywca. Wyjazd w sumie taki spontaniczny- decyzja o wyjeździe zapadła 35 godzin wcześniej.
Wybrałem się tam w towarzystwie Gizeli i dołączyć miał jeszcze do nas Andrew. Dojazd na miejsce samochodem po wygodnych drogach - całość prawie wyłącznie po drogach ekspresowych i autostradach, więc trasę 450 km przejechało się w 5 godzin z przerwami.
Za bazę wypadową obraliśmy Szczyrk - już na wjeździe widać było że jest to niesamowita, rowerowa kraina i będzie to tydzień pełen atrakcji.
Szybkie wbicie na pokoje, rozpakowanie się i o godzinie 14 wsiadamy na rowery. Od razu na dzień dobry jedziemy z grubej rury na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego - Skrzyczne (1257 m npm), aby zjechać sobie jakimś singlem. Odbicie z głównej drogi na szlak i okazuje się że jazda tutaj nie będzie łatwa - stromizny masakryczne i przełożenie 22/32 ledwo daje radę, ale całość udaje się wjechać chociaż nogi aż wchodzą w tyłek ;).
Na Małe Skrzyczne jeździ wyciąg, którym można zabrać rower - korzystają z tego głównie Ci, którzy chcą sobie cały dzień pozjeżdżać na singlach nie marnując masy energii na podjazdy. Bilet całodzienny na wyciąg kosztuje 69 zł. Więcej o tych singlach pod tym LINKIEM
Jak już jesteśmy tak wysoko to trzeba objechać okoliczne szczyty, więc ze Skrzycznego kierujemy się na Skałę Malinowską (1152 m npm).
Na zjeździe Gi łapie laczka, więc przymusowy postój na wymianę dętki i pompowanie koła.
Na skale zagoniony zostaję przez yorka w ślepy zaułek ;) Swoją drogą nie myślałem że yorki mają takiego powera i dają radę biegać sobie po górach za rowerzystą.
była jeszcze wizja wjazdu na Baranią Górę, ale jak zobaczyliśmy ile będzie podjazdu po dosyć luźnej nawierzchni to zachodziła obawa o wyrobienie się czasowe przed zachodem słońca, więc odpuściliśmy. Wróciliśmy więc w kierunku stacji gondoli, gdzie w połowie wbiliśmy się na pierwszy singiel - Hip HopA Air. Zabawa przednia, ale w jednym miejscu prawie skończyła się dla mnie glebą - wystraszyłem się stromizny i zamiast puścić hamulce, zbyt późno zahamowałem co spowodowało że prawie przeleciałem przez kierownicę.
Na końcu singla czekał na nas Andrew i już w trójkę zjechaliśmy do Szczyrku singlem Hip HopA Flow - całe 5600 metrów zabawy jazdy w dół po krętych ścieżkach z profilowanymi zakrętasami, hopkami itp. Podobał bardzo mi się ten zjazd.
Mapa trasy:
Kategoria Góry