Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień (a raczej noc) [ Gniezno-Kołobrzeg ]
-
DST
312.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
13:44
-
VAVG
22.72km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd nad morze wyszedł w sumie tak na spontanie - wkurzyłem się na pewne osoby i w ramach odreagowania stwierdziłem że trzeba się trochę styrać na długiej trasie i dostarczyć emocji przy nocnej jeździe. Docelowo w planie był też nocleg na plaży - wrzuciłem więc cały sprzęt noclegowy do sakwy i pognałem - kierunek Kołobrzeg. W trasę ruszyłem w sobotę 25 lipca o godzinie 18:15
Za Janowcem Wielkopolskim z lekka zdębiałem bo natrafiłem przy drodze na wielką plantację marihuany. To tak można na legalu?
Dalej okazało się że ten rejon bardzo lubi uprawy kontrowersyjnych roślin, gdyż oprócz konopi trafiło się też kilka pól z makówkami i jakimiś innymi dziwnymi roślinami.
Widok na Wapno (miejscowość gdzie miała miejsce największa w kraju katastrofa górnicza) ze wzniesienia.
Za Wapnem mogę podziwiać piękny zachód słońca.
W Gołańczy można podziwiać ze wzniesienia największą farmę wiatrową w Polsce, składającą się z 60 elektrowni wiatrowych. Dalsza trasa biegnie częściowo obok tych "wiatraków" - zrobiło się ciemno więc efekt mrugających czerwonych świateł ostrzegawczych robi niesamowite wrażenie.
Dolina Noteci zawsze zachwycała mnie widokami - niestety jest już ciemno i za dużo nie widać... za to słychać sporo - jeden wielki koncert świerszczy.
O godzinie 23, w Wysoczce robię piwerszy dłuższy postój na przystanku autobusowym - trzeba coś powyjadać z sakwy i ubrać cieplejszą górę bo na krótko jest już za chłodno.
Przejeżdżam Krajenkę i w Ptuszy robię skrót na DK22 - skrót mnie mocno rozbudził gdyż odzwyczaiłem się już od samotnej jazdy przez ciemne lasy po drogach polnych.
Zastanawiałem się jaki ruch będzie na DK22 - okazało się że spokój jest masakryczny, przez 15 km minęło mnie tylko kilka samochodów - droga przechodzi remont, jest szeroka prawie jak pas startowy na lotnisku i położony jest równiutki, nowy asfalt - usypiało to strasznie, że już bliski byłem walnięcia się na drzemkę do rowu :P
W Szwecji robię kolejny postój na jedzenie - jak na sam środek nocy kręci się tu dosyć sporo ludzi... nawet patrol Policji się trafił.
W Golcach wjeżdżam na DW163 - tu też pustki i asfalt równiutki jak stół. Wpatrywanie się w białe linie usypia masakrycznie - walczę ostro ze snem śpiewając wymyślone piosenki o tym jak mi się chce spać i próbując zająć głowę zagadkowymi strzałkami pojawiającymi się często na tej drodze. Zaczyna świtać.
Od dłuższego czasu wypatruję jakiejś stacji benzynowej żeby wypić dużą kawę na rozbudzenie, ale jak na złość wszystko pozamykane. Dopiero w Czaplinku trafiły się stacje benzynowe - duża kawa postawiła na nogi i sen poszedł w niepamięć.
Wschód słońca trafiam tam gdzie planowałem - w Starym Drawsku między Jeziorami Drawsko i Żerdno. Jest pięknie.
Nad Jeziorem Drawsko częściowo zmywam też z siebie trudy trasy.
Za Kluczewem lekko się wkurzyłem - przymusowy postój spowodowany "laczkiem" z przodu. Jakimś cudem zrobiła się dziura od wewnętrznej strony dętki. Na szczęście łatanie poszło w miarę sprawnie.
Widoki na odcinku Czplinek - Połczyn Zdrój są bardzo przyjemne. Jadąc tymi krętymi drogami zauważyłem idiotyczne zachowania kierowców - kilku się trafiło takich którzy wolą wyprzedzić rowerzystę nie zachowując bezpiecznej odległości niż wyprzedzić z zachowaniem bezpiecznej odległości, ale z najechaniem na linię ciągłą kiedy na drodze pusto i widoczność wystarczająca.
Za Połczynem Zdrój zrobiło się na trasie nudno. Przejechałem Białogard i wjechałem na całkowicie puste asalty przez pola i wsie między Świeminem a Kukinią - okropny dla psychiki jest ten odcinek, kilometry tak wolno uciekają jakby doszło do spowolnienia czasu. Około 10:30 wjechałem w końcu do Ustronia Morskiego i po paru minutach stanąłem nad brzegiem morza - udało się :) Upał i duchota zrobiły się niesamowite.
Zamiast legnąć na plaży pojechałem poszukać czegoś do zjedzenia żeby uzupełnić energię - objechałem Ustronie i ostatecznie zatrzymałem się przy głównej ulicy gdzie trafił mi się najlepszy kebab w bułce jaki dotychczas jadłem. Do tego wrzuciłem na ruszt dużego loda (ogromny był) i można było myśleć o plażowaniu.
Zajeżdżam na plażę a tam dzikie tłumy... czym prędzej wskoczyłem na rower i pognałem promenadą nadmorską w kierunku Kołobrzegu licząc że gdzieś pomiędzy uda się znaleźć bardziej kameralną miejscówkę na plaży.
Kameralna miejscówka znalazła się... w Bagiczu. Rozłożyłem się na plaży i wskoczyłem w nad wyraz ciepłe wody Morza Bałtyckiego. Niestety po 2 godzinach plażowania coś pogoda zaczęła się psuć - zaczęło delikatnie kropić i zrobiło się jakoś chłodniej.
Pojechałem więc zobaczyć co tam słychać w Kołobrzegu po drodze rozglądając się za dobrą miejscówką na nocleg na plaży.
W Kołobrzegu tłumy masakryczne, ale drogą rowerową jedzie się całkiem sprawnie.
Dojechałem do portu i na ławce zacząłem rozmyślać co tu dalej robić, gdyż pogoda zaczęła się psuć coraz bardziej - wg prognoz najbliższe 4 godziny na plażowanie nie będą się nadawały bo przez cały ten czas ma mżyć. Pojechałem na dworzec, gdzie stwierdziłem że powrót uzależnię od tego jakie tłumy będą w pociągu. Jak będzie dużo ludzi że wcisnąć z rowerem będzie się trudno to zostaję, jak będzie dużo miejsca w pociągu to wracam. Wchodzę na peron, a tam ludzi bardzo dużo, więc obstawiałem że zostanę na miejscu... jednak jak podjechał pociąg składający się z dwóch składów to pięknie się ludzie pomieścili i jeszcze zostało sporo wolnych miejsc w środku, w tym na rowery. Wróciłem więc do kasy, gdzie kupiłem bilet typu RegioKarnet - oczywiście w kasie trafiła się standardowo "guła" i z zakupem biletu na rower jak zwykle komedia - pani stwierdziła że nie da się, nie ma miejsc na rower na żadnym z odcinków którymi jadę. Upierałem się że nie chcę biletu odcinkowego na rower tylko bilet całodniowy na rower do RegioKarnetu (wtedy system nie sprawdza wolnych miejsc) - oczywiście pani w kasie twierdzi że wymyślam i nie da się takiego biletu kupić. Wkur*** wziąłem więc podbity RegioKarnet i pobiegłem do pociągu bo zbliżała się już godzina odjazdu - kupię bilet na rower u konduktora.
Oczywiście bilet u konduktora kupiłem bez problemu i wolne miejsca na rowery były zarówno na odcinku Kołobrzeg - Poznań jak i Poznań - Gniezno. Podróż pociągiem wygodna - miejsce siedzące było, klima przyjemnie chłodziła.
Gdyby ktoś kiedyś miał problem z kupnem biletu na rower w kasie do biletu typu Regio Karnet lub Biletu Wekendowy to mówić że chce się bilet na rower z "oferty nr 605".
Przed północą zajechałem do domu.
Trasa na mapie:
Kategoria Inne ciekawe
komentarze
To raz. Dwa nie denerwuj się- złość urodzie szkodzi ;)
Szacun za wypad i "łogień "relacje;) :) jak zawsze zresztą:)
Pozdro