Inne ciekawe
Dystans całkowity: | 9070.59 km (w terenie 1333.00 km; 14.70%) |
Czas w ruchu: | 446:55 |
Średnia prędkość: | 20.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.10 km/h |
Suma podjazdów: | 1459 m |
Liczba aktywności: | 65 |
Średnio na aktywność: | 139.55 km i 6h 52m |
Więcej statystyk |
Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień...z Natalią i Orłem
-
DST
317.52km
-
Teren
3.00km
-
Czas
13:20
-
VAVG
23.81km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień -> Trzemeszno - Kołobrzeg
Wyjazd nad Morze Bałtyckie rowerem był w sumie spontaniczny, gdyż ostateczna wersja powstała 20 godzin przed wyjazdem.
W trasę ruszyliśmy we trójkę - Ja, Nataliza i Orzeł.
Trasa: Trzemeszno - Gniezno - Wągrowiec - Krajenka - Szwecja - Czaplinek - Połczyn Zdrój - Białoard - Kołobrzeg
Z Orłem ruszyliśmy w trasę o 15:50 - straszny upał 35 stopni. Zajechaliśmy do Gniezna po Natalię i zebrało nam się tam na posiadówkę - jakoś nie mogliśmy ruszyć w trasę tak miło siedziało się w cieniu.
W końcu jakoś ruszyliśmy we trójkę na tą szaleńczą wyprawę zastanawiając się czy uda nam się nasz plan zrealizować. Ja oczywiście jako posiadacz sakw posłużyłem za wielbłąda i musiałem wieźć prawie cały asortyment naszej trójki.
Z początku jechało się całkiem fajnie, ruch na drogach dosyć mały... jedynie upał strasznie doskwiera.
W dolinie Noteci
Za Białośliwiem nastał wieczór i zrobiło się w końcu chłodniej, ruch prawie całkowicie ustał więc zaczęło się jechać doskonale.
W Krajence robimy pierwszy dłuższy postój na jedzenie. Znaleźć jakiś sklep o tej porze graniczy z cudem, więc wcinamy zapasy z sakwy - przynajmniej będzie mi lżej :)
Równo o północy wjeżdżamy na jedyną polną drogę na całej trasie. Droga biegnie przez las. Jedzie się ciężko bo są piachy - trzeba nieraz prowadzić. Z polnej drogi wyjeżdżamy na odcinek gdzie miałem największe obawy - droga krajowa nr 22, którą musimy przejechać jakieś 12 km. Na szczęście nie jest źle - szeroko, a TIRy spotykane sporadycznie.
W środku nocy tylko na stacjach benzynowych można zatankować niezbędne paliwo do jazdy - H2O. Stacji benzynowych było jednak jak na lekarstwo - na tą czekaliśmy z dobre 60 km.
Zajeżdżamy do Szwecji...
Przed Kosinem robimy sobie kolejny postój, gdzie przymierzam mundur wojskowy ;)
Dalej jedziemy przez piękne Pojezierze Drawskie, krętą trasą między jeziorami z Czaplinka do Połczyna Zdroju, akurat w porze wschodzącego słońca. Widoki są piękne, ale jedzie się nam tak dobrze że jakoś nie było czasu aby się zatrzymać i porobić zdjęcia.
Za Połczynem czujemy się już trochę zmęczeni podjazdami i spać się trochę chce więc robimy sobie dłuższy postój na trawce, gdzie się posilamy i pijemy bardzo mocną kawę.
Pomogło - jedzie się znowu bardzo dobrze, ale z każdą godziną słońce wschodzi coraz wyżej i robi się gorąco. Im bliżej morza tym coraz lepiej mi się jedzie - nie czuję w ogóle zmęczenia.
W Białogardzie most którym mieliśmy jechać okazuje się że jest remontowany i musieliśmy sporo kilometrów nadrobić jadąc objazdem.
Za Białogardem osiągam swoją poprzednią życiówkę jazdy dziennej z 2008 roku (300,49 km). W momencie wybicia tej liczby trafiam na debilnego kierowcę autobusu (jedyny debil na całej trasie), który mnie wyprzedzał jak z przeciwka jechał traktor przez co zepchnął mnie z drogi na pobocze.
Upływające wolno kilometry strasznie się dłużą, ale w końcu nasz wysiłek zostaje nagrodzony i pojawia się tablica Kołobrzeg (godzina 9:09)
oczywiście tablica to nie cel podróży - parę kilometrów i pojawiamy się nad Morzem Bałtyckim :) UDAŁO SIĘ!!!
Cudownie zanurzyć się w zimnej wodzie Bałtyku i zmyć z siebie trudy długiej trasy.
Poplażowaliśmy z 2 godzinki, później na obiadek rybka i na pociąg do domu.
W tym momencie zatrzymuję licznik i dystans 317,52 km jest moją nową życiówką jazdy dobowej. Pierwszy raz udało mi się także pedałować od zachodu do wschodu słońca :)
Na koniec chciałbym bardzo pogratulować i podziękować moim towarzyszom - Natalizie i Orłowi, którzy znakomicie poradzili sobie z tak długim dystansem, dzielnie pedałowali do przodu nic nie marudząc, a wręcz były takie momenty że nadawali takie tempo że prawie mi zbierało się na marudzenie że za szybko jadą ;).
Dystans taki był dla nich wielką nowością, gdyż wcześniejsze życiówki oscylowały poniżej 150 km, a tu od razu rzut na taką głęboką wodę - nie dość że ponad 300 km na jeden raz, to jeszcze cała noc jazdy.
Skocz do - fotorelacja Natalizy
Skocz do - fotorelacja Orła
Kategoria Inne ciekawe
Nocą do Mogilna, wschód słońca w Dusznie / Gołąbki
-
DST
76.04km
-
Teren
7.00km
-
Czas
03:30
-
VAVG
21.73km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wypad tego typu szykowałem się od dawna i w końcu wolne zgrało się z warunkami atmosferycznymi - ciepła noc + bezchmurne niebo + pełnia księżyca. W planie było jeździć od zachodu do wschodu słońca, kąpiel w jeziorze pod niebem pełnym gwiazd, ale że byłem trochę zmęczony to musiałem plan zmienić. W trasę wyruszyłem dopiero o 1 w nocy po 3 godzinach snu.
Najpierw kręcenie po Trzemesznie.
Wieża ciśnień...
Jan Kiliński na trzemeszeńskim rynku
Dalej pustą krajową 15 w kierunku Mogilna.
Jezioro Szydłowskie w Wylatowie
Mogileńska fontanna
Nad jeziorem mogileńskim
Poranne kontrasty
W drodze na punkt widokowy w Dusznie
I jestem na punkcie widokowym w Dusznie około godziny 3:45.
W oczekiwaniu na wschód słońca...
Na zachodzie niebo ciemne
Na wschodzie horyzont podświetlony przez słońce, które jeszcze gdzieś się kryje za lądem... widoki przepyszne...
Nad Janikowem niebo robi się coraz bardziej czerwone... aż o 4:21 słońce nieśmiało wygląda zza horyzontu
O 4:28 słońce wyłoniło się już w całości zza horyzontu
Poranek nad Jeziorem Młynek
Co się tak patrzysz... ;)
O 5:30 powrót do domu i spać...
Po obiedzie na Gołąbki poplażować i popływać.
Kategoria Inne ciekawe
Wylana rzeka Warta, Pyzdry, Konin
-
DST
200.07km
-
Teren
20.00km
-
Czas
09:12
-
VAVG
21.75km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Celem dzisiejszego wyjazdu było zobaczyć wylaną rzekę Wartę. Wycieczka w sumie zainspirowana przez Bobiko, który swoją fotorelacją zachęcił mnie do zobaczenia na własne oczy wylanej rzeki Warty.
Trasa przejazdu
Wyjechałem o 5 rano. Pogoda była przygnębiająca, ale wg prognoz miało nie padać i wiatr miał być słaby (okazało się że było inaczej - i popadało i wiało).
Za Szemberowem dopadł mnie deszcz - w sumie to mżyło, ale po paru kilometrach ubranie zrobiło się mokre, więc zatrzymałem się pod drzewem aby przeczekać. Po jakiś 20 minutach przestało padać i ruszyłem dalej. Nie ujechałem kilometra i znowu się rozpadało i zrobiło mi się strasznie zimno. Zatrzymałem się na napotkanym przystanku i zrobiłem sobie ciepłą herbatę (przy okazji przetestowałem mój nowy nabytek do gotowania - puszkę z żelem spirytusowym). Wyciągając klamoty z sakw wkurzyłem się na całego bo okazało się że puszka z piwkiem się rozwaliła i piwo zamiast w puszce pływało w sakwie. Miałem już serdecznie dość wszystkiego i myślałem nad powrotem do domu.
Na szczęście przestało padać i jak ruszyłem to zrobiło mi się cieplej, a do rzeki Warty było już blisko więc nie wracam do domu, ale zmienię trochę trasę wycieczki.
Historyczna granica prusko-rosyjska w Borzykowie
W końcu dotarłem do rzeki Warty - na moście w Pyzdrach
Na wały zakaz wstępu
Właściciel musi zmienić szyld na "Bar w Warcie"
W Pietrzykowie roztacza się piękny i szokujący widok na Wartę. Z tego miejsca widać znakomicie jakie ogromne połacie terenu zostały zalane przez rzekę - w tym miejscu Warta w obecnej chwili ma ponad 5 km szerokości.
Panorama wielkiej Warty
Pałac w Ciążniu
Kwiecisty park pałacowy
Pokręciłem się trochę po ścieżkach w parku
Promy nieczynne
Opactwo cystersów w Lądzie
I po raz kolejny przekraczam Wartę mostem - tym razie na trasie Ląd - Zagórów
Jadąc z Lądu do Zagórowa z obu stron drogi otaczają mnie ogromne połacie terenu zalane przez rzekę
Hodowla gajorów
Od Zagórowa do Konina trasa nudna...
przejazd nad autostradą jest jedną z ciekawszych atrakcji tego odcinka
W Koninie z nowego mostu ponownie roztacza się szokujący widok na rozlaną Wartę
Za tym drzewkiem w dolnym-prawym rogu jest normalne koryto Warty
Pokręciłem się trochę po centrum Konina i ruszyłem w kierunku Pątnowa. Obserwując GPSa zobaczyłem jakąś drogę biegnącą do lazurowego jeziora, więc postanowiłem to zbadać...
droga doprowadziła mnie na wysypisko popiołów, skąd roztaczał się widok na "fabrykę chmur" ;)
Zbiorniki z lazurową wodą też tam były i jezioro też - niestety do jeziora nie udało mi się dojechać.
Przy elektrowni Pątnów postanowiłem zrobić sobie piknik - trafiłem akurat na zmianę pracowników, więc z zakładu wyległy tłumy ludzi i piknikowa atmosfera się zepsuła.
Kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego w Złotkowie... ciągle się zmniejsza.
Żeby dobić do 200 km postanowiłem pojechać dłuższą drogą przez Powidz i Witkowo (ogólnie to powrót z Konina dosyć ciężki bo cały czas pod wiatr). Dojeżdżając do Trzemeszna stan licznika wskazywał 197 km więc pokręciłem się 3 km po mieście i kolejna dwusetka jest na koncie :)
Kategoria Inne ciekawe
Włocławek, Toruń i Gniezno... z Natalią
-
DST
133.45km
-
Teren
15.00km
-
Czas
06:58
-
VAVG
19.16km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jako że Natalia miała dzień wolny i zapowiadała się ładna pogoda więc postanowiliśmy zrobić jakąś całodniową trasę z dystansem ponad 100 kilometrów. Do wyboru było kilka tras, ale ostatecznie padło na wypad rowerowo-kolejowy do Włocławka i Torunia (swoją drogą to zastanawiam się czy to nie jakaś tradycja, gdyż rok temu dokładnie o tym samym czasie zrobiłem sobie podobny wypad do Włocławka i Torunia).
Wyjechaliśmy przed godziną 8. Odcinek Trzemeszno - Włocławek pokonaliśmy w bardzo dobrym tempie (Natalia na tym odcinku pokonała swój osobisty rekord jazdy ciągłej - pierwszy przystanek zrobiliśmy po 76 km) i po niecałych 5 godzinach (w tym 1 dłuższa przerwa) dojechaliśmy na miejsce.
Na moście nad Wisłą we Włocławku
W TV tyle słyszy się o powodzi, więc byłem przygotowany na jakiś straszny widok, a tu zaskoczenie - Wisła płynie sobie normalnie swoim korytem. Stan wody wysoki bo o dobre kilka metrów wyższy niż normalnie, ale bulwaru nad Wisłą nie zalało.
Zalew Włocławski - tutaj też jakoś szczególnie woda nie jest wysoka.
Na zaporze we Włocławku spuszczane są ogromne ilości wody (kilka dni temu podobno były rekordowe w historii zapory) i efekt jest oszałamiający - ziemia cała drży, w powietrzu unosi się specyficzny zapach rzeki...
a w kotłującą wodę można się wpatrywać bez końca.
Na bulwarze nadwiślanym we Włocławku
O 1530 wskoczyliśmy w pociąg i udaliśmy się do Torunia.
W Toruniu wielka woda bardziej efektowna - przejścia podziemne na dworcu zalane, a na moście woda rozpoczyna się już od samego początku.
Pokręciliśmy się trochę po Starówce i bulwarze Filadelfijskim nad Wisłą...
Bulwar nieźle zalany - schodki na których się siedziało zniknęły głęboko pod wodą, barowe statki kilkanaście metrów od brzegu
Mistrz uników ;) Bardzo sympatyczna fontanna, która strasznie korci do tego aby się pomoczyć
Królowa już jest więc może jakaś księżniczka z żabki powstanie ;)
Na moście w Toruniu...
O 1830 wskoczyliśmy do pociągu i pojechaliśmy do Gniezna. Pokręciliśmy się trochę po Gnieźnie i trzeba było się rozstać. Natalia pojechała do domu, a ja pognałem na pociąg, którym wróciłem do domu.
Natalia pokonała dzisiaj także swój rekord kilometrów dziennych i był to jej pierwszy dystans na ponad 100 km z którym poradziła sobie znakomicie i nie miała dość więc patrząc na jej kondycję spokojnie możemy kombinować trasy na ponad 200 km, a może i 300 km :)
Na koniec jeszcze kilka migawek video z dzisiejszego wypadu
_
Kategoria Inne ciekawe
Do Konina... po oponę
-
DST
136.78km
-
Teren
12.00km
-
Czas
06:09
-
VAVG
22.24km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piękna pogoda dzisiaj więc wczesnym rankiem wybrałem się na wypad do Konina - w celu zakupu opony Kenda Colorline :)
Droga do Konina to walka z silnym wmordewindem, ale się pocieszałem że z powrotem będzie dzięki temu jechało się lżej.
Droga biegła przez lasy, pola, łąki i... zasypane kopalnie odkrywkowe na których krajobraz był stepowy.
Pojawiły się już bociany :) Tak w ogóle to dzisiaj pogoda jak latem - krótkie spodenki, krótki rękawek na dzisiaj były idealne.
Do Konina zajechałem w 2,5 godziny. Przejechałem się 1694 metrowym mostem nad Wartą z pięknymi widokami na tereny zalewowe.
Widok z mostu na rzekę Wartę i kanał Ulgi
Następnie zajechałem do sklepu rowerowego na Zatorzu, gdzie miałem kupić oponę Kendę Colorline - opona była, ale okazało się że zapomniałem zabrać pieniędzy... całe szczęście miałem kartę kredytową, więc podjechałem do bankomatu i wypłaciłem pieniądze. Wróciłem do sklepu, kupiłem oponę, przy okazji kupiłem lampkę czołową Mactronic'a która była w promocyjnej cenie i przepasany oponą ruszyłem do domu... inną drogą.
Po drodze odbiłem na wysypisko popiołów w Koninie, gdzie znajdują się lazurowe jeziorka
Oprócz lazurowej wody, była i brązowa woda...
gdzie po dnie chodził jakiś zmutowany glonojad ;)
Niestety większość osadników z lazurową wodą była wychnięta, więc efekt wizualny był kiepski.
Ale źródełko cały czas działało i...
zasilało wielkie, lazurowe jezioro. Niestety dojechać do niego z tej strony się nie dało
Napromieniowany radioaktywnymi popiołami mogłem jechać dalej
Po drodze kolejna atrakcja... elektrownia Pątnów...
która cały czas dymi... "ekooszołomów" na kominie sztuk zero, a to chyba na tym balkoniku kiedyś postanowili kilka dni sobie pomieszkać w ramach jakiegoś tam protestu
W Kleczewie dopadł mnie kryzys "Głupiego Jasia" i musiałem zatrzymać się coś zjeść - wciągnąłem 2 pyszne bułki z serem jogurtowym, murzynka, ale na długo mi to nie wystarczyło.
Zabraknąć w tym rejonie nie mogło oczywiście foty z kopalni odkrywkowej węgla brunatnego.
Do domu wróciłem wymęczony, prosto na obiad. Cały czas głodny jestem, poszedłbym do Biedronki po coś na ząb, ale mi się nie chce :P
Trasa przejazdu
Kategoria Inne ciekawe
Chodzież, Bydgoszcz, Toruń (wypad kolejowo-rowerowy)
-
DST
112.59km
-
Teren
10.00km
-
Czas
05:40
-
VAVG
19.87km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa (300 km pociągami , 112 km rowerem): Trzemeszno / Poznań / Chodzież - Morzewo - Wolsko - Białośliwie - Wyrzysk - Samostrzel - Kowalewko - Nakło nad Notecią / Bydgoszcz / Toruń / Trzemeszno
Wycieczkę rozpocząłem o 6 rano. Na dzień dobry spotkałem w pociągu Mogilniaka, który jechał do pracy ze swoim pięknym, anorektycznym Capo :) Podróż do Poznania ogólnie upłynęła źle, gdyż "palacze" w przedziale bagażowym chcieli mnie zagazować - 10 chłopa zaczęło kopcić i robić chlew na podłodze - brak mi słów na to nasze społeczeństwo.
W Chodzieży na PKP czekał na mnie Arroyo, który postanowił mi trochę potowarzyszyć.
Jezioro Chodzieskie o tej porze roku nie robi takiego wrażenia jak latem. Ogólnie to się zastanawiałem czy gdzieś tu nad jeziorem nie ma podkopu do Chin, gdyż co chwila spotykaliśmy "skośnookich" ;)
Z rzeką Noteć miałem dzisiaj co chwilę do czynienia...
W Wolsku trafiliśmy na konia zbudowanego z odpadków PCV. Autorzy dzieła nie zapomnieli o ważnych szczegółach dzięki którym wiemy że to koń a nie klacz ;)
W Wolsku jest mój ulubiony widok na Dolinę Noteci. Niestety warunki widokowe dzisiaj były kiepskie.
Zjeżdżamy w dolinę ze szczytów, które wznoszą się dobre ponad 100 metrów nad Noteć. Zjazd jest po kamieniach więc wytrzęsło solidnie.
W Białośliwiu nasze drogi z Arroyo niestety się rozeszły.
Dolina Noteci z Krostkowa
I ponownie przeleciałem nad Notecią. Nie wspomnę że na tej stronie rzeki udało mi się też przelecieć Weronikę i Paulinę (żeby nie było - mam na myśli nazwy miejscowości ;)
Żuraw w Dolinie Noteci
Po dłuższym czasie oglądania tego krajobrazu widok ten robi się strasznie monotonny
Dojechałem do Nakła nad Notecią w sumie planowo - 10 minut przed odjazdem pociągu do Bydgoszczy.
W Bydgoszczy pojechałem się przejechać do Myślęcinka. Na stoku narciarskim pustki - zresztą nie dziwne jak stok się rozpływał. W Myślęcinku spotkałem przypadkiem "vaude" z forumrowerowego.
W drodze powrotnej na PKP Bydgoszcz Główna trafiłem na "olimpiadę" i wziąłem udział w biegu - oczywiście wygrałem mimo że dodatkowo miałem rower ;)
O 16:30 wskoczyłem w Bydgoszczy w pociąg i pojechałem dalej... do Torunia.
W Toruniu nad Wisłą
Odwiedziłem Mikołaja, pokręciłem się trochę po uliczkach i...
pojechałem na most, gdzie chciałem sobie popatrzeć na wieczorną panoramę starówki. Na moście stałem z 20 minut i już myślałem że nie zobaczę oświetlonej starówki, gdyż coś nie spieszno im było aby załączyć światła.
Ale w końcu się doczekałem
Po tym widoku mogłem udać się na pociąg i wrócić do domu. Myślałem że powrót do domu mi się opóźni, gdyż w Janikowie z jadącego pociągu wyskoczył jakiś pijaczek i podobno się trochę poobijał. Nie staliśmy jednak długo, gdyż pijaczek wstał i poturbowany uciekł.
Trasa przejazdu na mapie:
Kategoria Inne ciekawe
Puszcza Zielonka, Dziewicza Góra
-
DST
104.37km
-
Teren
35.00km
-
Czas
05:02
-
VAVG
20.74km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa : Kobylnica - Kicin - Dziewicza Góra (143 m npm) - Kamińsko - Zielonka - Głęboczek - Sławica - Rejowiec - Pawłowo Skockie - Kiszkowo - Gniezno - Trzemeszno
Pobudka 4 rano i o 5 ruszyłem pociągiem do Kobylnicy. W pociągu "plebs robotniczy" jak zwykle po prostacku się zachowywał i przedział bagażowy tak zagazowali papierochami że miałem już dość i uciekłem na korytarz.
Niesamowite klimaty... jeszcze przed wschodem słońca
Trochę wpinaczki...
i jestem na Dziewiczej Górze, akurat o wschodzie słońca, ale niestety wieża jest czynna dopiero o 10 :(
Pokręciłem się trochę po okolicy Dziewiczej Góry i w końcu znalazłem słynny zjazd "Killer" - faktycznie dosyć trudny technicznie - głównie przez głęboki piach i dziury.
Głaz upamiętniający pożar lasu
Gdzieś tam na trasie w Puszczy Zielonce
Udało mi się podejść stadko danieli (dzięki Szymon za uświadomienie), ale niestety ciekawej foty nie udało się zrobić
Nad jeziorkiem w Zielonce
Baza paliw w Rejowcu Poznańskim
Na wieży obserwacyjnej w Kiszkowie
Kategoria Inne ciekawe
Nadwarciański Szlak Rowerowy, Osowa Góra, Poznań
-
DST
185.64km
-
Teren
50.00km
-
Czas
08:25
-
VAVG
22.06km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadwarciański Szlak Rowerowy, Osowa Góra, Poznań
Trasa: Trzemeszno - Witkowo - Gorzykowo - Września - Kaczanowo - Biechowo - Pałczyn - Miłosław - [NSR - Czeszewo - Orzechowo - Dębno - Nowe Miasto - Śrem - Góra - Jaszkowo - Krajkowo - Mosina] - Osowa Góra (132 m npm) - Puszczykowo - Luboń - Poznań (Dębiec, Stare Miasto, Rynek, Garbary)
Dojazd do Wrześni przebiegł bardzo szybko gdyż dojechałem tam w 1 godzinę (na dystansie 36 km uzyskałem średnią 31,5 km/h) a to dzięki załapaniu się w tunele aerodynamiczne za samochodami ciężarowymi.
W Orzechowie przekroczyłem rzekę Wartę na promie
Widok na most w Nowym Mieście. Będąc w tym miejscu myślałem nad zmianą trasy i chodziło mi po głowie aby pokręcić do Wrocławia, gdyż prawie że byłem już w połowie drogi.
Ten statek już sobie nie popływa
Most kolejowy nad Wartą niedaleko Solca
Pociąg może to i ja też... :P Fotografując namiętnie most zostałem posądzony o terroryzm przez pewnego wędkarza i straszył mnie mandatem, gdyż zdjęć mostom nie wolno robić :P
Gdzieś nad Wartą
Widoki z NSR
Część NSR biegnie po wale powodziowym - ok. 40 km po kompletnym bezludziu. Amortyzator przyda tu się jak najbardziej, gdyż nadgarstki mimo amora trochę bolały od tych nierówności
Maszt w Górze
Widok podczas wjazdu na Osową Górę, która bardzo mnie zaskoczyła (pozytywnie) stopniem nachylenia. Miałem odwiedzić jeszcze Wielkopolski Park Narodowy, ale nie bardzo wiedziałem, którą drogą tam dojechać i nie mając żadnego przewodnika odpuściłem sobie tą atrakcję
Odwiedziłem też poligon SAPSP - 7 lat temu budowałem tam drogę i nie było jeszcze nic. Teraz kadeci mają już trochę atrakcji do ćwiczeń...
Nad Wartą koło poligonu SAPSP
Autostrada A2
Wieżowce na poznańskim Dębcu. Tutaj niedaleko, wydaje mi się że mijałem kogoś z Bikestata bo kątem oka dostrzegłem koszulkę - przyznawać się kto to był :)
Most św. Rocha
Na Malcie. Hehe - takie dosyć śmieszne miejsce - pełno rowerzystów, rolkarzy, biegaczy itp. i wszystko jeździ dookoła :P Spotkałem nawet 2 policjantów i policjantkę na rowerach
Przed godziną 20 wskoczyłem do pociągu w Poznaniu Garbary i wróciłem do domu.
Jutro pobudka o 4 rano i w ramach weekendu z Biletem Turystycznym PKP wypad na 2 dni do Międzyzdroji - bez rowera.
Kategoria Inne ciekawe
Z pracy / Kamieniołomy Piechcin
-
DST
124.26km
-
Teren
24.00km
-
Czas
05:35
-
VAVG
22.26km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano powrót z pracy, szybkie doprowadzenie roweru do ładu po wczorajszym deszczu, śniadanie, spakowanie się i o 9:30 razem z Orłem i Mogilniakiem pojechaliśmy na kamieniołomy cementowni Kujawy - Lafarge Cement do Piechcina.
Na pierwszy ogień poszedł zalany kamieniołom... widoki prawie jak na zagranicznych wczasach ;)
Woda czysta... jestem zły że znowu nie zabrałem gaci i butów do kąpieli...
a byłby piękny skok z tej skały :)
Po "wczasach na Chorwacji" przenieśliśmy się na najgłębszy kamieniołom...
w otchłań którego trochę zjechaliśmy po drodze trafiając na fajne skałki do wspinania :)
O jak tu fajnie :) Ale wystarczy chwila nieuwagi i...
można zlecieć na dół ;)
Z najgłębszego kamieniołomu przenieśliśmy się na kolejną dziurę, gdzie można było przez chwilę wcielić się w rolę Syzyfa... albo raczej w boga, który ten kamień Syzyfowi zrzuca na dół ;)
Kolejną atrakcją była wspinaczka rowerami na kilkudziesięciometrową hałdę z której roztaczały się bardzo ładne widoki na kamieniołomy i cementownię.
Na horyzoncie pięknie odznacza się Jabłowska Góra, na której byłem tydzień temu (zobacz)
W drodze powrotnej trzeba było uzupełnić rezerwy energetyczne - niestety Mamrotów nie było ;) Jakieś tam podobieństwa widać? :P
W Wiecanowie opuścił nas Mogilniak, a my z Orłem zawitaliśmy jeszcze na mogileńską barkę wciągnąć hamburgera.
Do domu wracaliśmy przez punkt widokowy w Dusznie. Dzisiaj widoczność była niesamowita i pierwszy raz udało mi się dojrzeć bazylikę w Licheniu. Tu na zdjęciu akurat są kominy konińskich elektrownii.
Zobacz -> Fotorelacja Orła
Zobacz -> Fotorelacja Mogilniaka
Kategoria Inne ciekawe
Rajd rowerowy All For Planet
-
DST
101.73km
-
Teren
30.00km
-
Czas
05:26
-
VAVG
18.72km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rajd rowerowy All For Planet
Trzemeszno - Wilczyn
W końcu jakaś impreza rowerowa w moim mieście - nawet daleko nie miałem na punkt zbiórki, gdyż wszystko mogłem podglądać z okna w mieszkaniu.
Rajd został zorganizowany ze względu na modernizację infrastruktury rowerowej Powidzkiego Parku Krajobrazowego.
Na miejscu stawiłem się o 10. Ilość rowerzystów (ponad 300) pozytywnie mnie zaskoczyła - oczywiście było sporo znajomych osób Maciej, Mogilniak, Orzel, Szymon, Karolina i inni mniej ważni ;)
Każdy z uczestników dostał koszulkę, aktualną mapę szlaków rowerowych okolicy, gadżet odblaskowy i flaszkę z wodą
Ruszyliśmy o 10:40 - do pokonania odcinek liczący 37 km Trzemeszno - Wilczyn.
Takiej ilości rowerzystów Trzemeszno nie widziało od czasu powstania...
Jechaliśmy przez pola...
pagórki...
i lasy.
Humory dopisują bo fajnie tak jechać w grupie :)
Przy "Grubym dębie" dłuższy postój i przy okazji pomiar pasa u grubasa ;)
Dalej w drogę...
Aż w końcu zajechaliśmy do Wilczyna, gdzie rozpoczął się piknik i można było sobie zjeść gratisowo kiełbasę z grilla, grochówkę, bigos, ogóra kiszonego...
i wypić napój energetyczny.
Takiego cuda to ja jeszcze nie piłem :)
Można też było posłuchać i potańczyć przy całkiem fajnych rytmach zespołu "Republika Czadu - Street Team"
Później jeszcze coś się tam działo ciekawego - jakieś konkursy itp., ale zwinęliśmy się wcześniej i 5 osobową grupką (Mogilniak, Maciej, Orzeł, Szymon i Ja) udaliśmy się do Ostrowa na nasz rytuał chyba już na stałe wpisany do kalendarza - "Zakończenie wakacji z sielawą" - przy smażonych rybach, hamburgarach i piwku zakończyliśmy umowny okres wakacyjny...
Ruszyliśmy dalej i niestety za Wylatkowem musiałem się od chłopaków odłączyć, gdyż miałem zamiar sobie jeszcze poplażować trochę w Skorzęcinie. Niestety z plażowania nic nie wyszło, gdyż na plaży było dosyć zimno i na dodatek po wjechaniu na molo usłyszałem pssss... i trzeba było załatać dziurę w tylnej dętce. Pokręciłem się chwilę po Skoju i ruszyłem do domu przez Ostrowite.
Przed Trzemesznem dopadłem Wojtka wracającego z kolegą z rajdu - doczepiłem się do nich, pogadaliśmy trochę i trzeba było kręcić dalej - na liczniku 88 km, a ja powiedziałem sobie dziś rano że nie wracam do domu jak nie pojawi się tam liczba 100 - pokręciłem więc po okolicy miasta i dopiąłem swego.
I niestety zakończył się ten sympatyczny dzień...
Kategoria Inne ciekawe