Trzem
-
DST
55.40km
-
Teren
6.00km
-
Czas
03:02
-
VAVG
18.26km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miasto... test lampki Machfally
-
DST
36.60km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
18.93km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw wieczorna, a później nocna runda po mieście w celu przetestowania zakupionej lampki Machfally (u chińczyków za 7$).
Co do lampki to posiada ona diodę Cree XPG2, wbudowany akumulator 3.7V li-ion 1200 mAh, 5 trybów świecenia (automatyczny z wykorzystaniem czujnika światła, sygnalizacja postojowa na pomarańczowo, tryb średni, mocny i strobo). Wg danych na trybie średnim lampka powinna wytrzymać na wbudowanej baterii przez 8 godzin, na trybie mocnym 4 godziny (zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce).
Siła światła jest rewelacyjna - już na trybie średnim oświetla kawał drogi jasnym światłem, aż szkoda że nie ma jakiegoś trybu LOW.

Z Konradowa do Nysy
-
DST
29.50km
-
Czas
01:28
-
VAVG
20.11km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Koniec wakacyjnego pobytu. Z Konradowa jadąc prawie cały czas z górki wracamy do Nysy, gdzie wskakujemy w pociąg do domu. Oczywiście znowu są problemy z biletem na rower - Pani w kasie twierdzi że nie sprzeda bo nie ma miejsc na rower (miejsce oczywiście było przez całą trasę), więc kupuję bilet przez komórkę, gdzie można tego zakupu dokonać bezproblemowo. Na przesiadce w Poznaniu spotykamy w pociągu Marcina :) W końcowym pociągu wychodzą kolejne pokrętne tajemnice biletów kolejowych, które myślałem że opanowałem już w pełni - okazuje się jednak że bilet z komórki w KW jest nie ważny (jednak jakbym taki sam bilet kupił w kasie to byłby ważny).
Kategoria Góry
[Jesioniki 5/5 - Pradziad - najwyższy szczyt Jesioników]
-
DST
88.80km
-
Teren
1.00km
-
Czas
05:58
-
VAVG
14.88km/h
-
Podjazdy
1759m
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień wita nas piękną słoneczną pogodą co nas bardzo cieszy, gdyż dziś ma odbyć się "atak" na najwyższy szczyt Jesioników - Pradziada, który ma wysokość 1492 m npm. Będą to już moje drugie odwiedziny tej górki z tym że teraz normalnie wjadziemy rowerem asfaltem bo przy ostatnim zdobywaniu tej góry [LINK] wrąbałem się na "ekstremalny" szlak pieszy przez Dziki Wąwóz gdzie przez 2 godziny musiałem nieść rower. Trasa jest ogólnie łatwa, ale na szczyt mamy jakieś 30 km podjeżdżania pod górkę.
Miejscowe pociechy dokonują przeglądu sprzętu przed jazdą.

Początek standardowo tak samo jak wczorajsza trasa do rozjazdu na sanktuarium. Nad głowami krąży nam bocian czarny.

Po zdobyciu przełęczy czeka nas taki piękny widok

Przecudnie tu...

Dojeżdżamy do Karlovej Studanki, gdzie zaczyna się właściwy podjazd na Pradziada.



Niby najwyższa góra Jesioników, ale szczyt góry dopiero nam się ukazał na jakieś 4 km przed jej zdobyciem.

Na końcowym fragmencie zaczynają się dopiero świetne widoki, które towarzyszą nam już do samego szczytu.

Na szczyt zmierzają tłumy ludzi...

Końcówka jest już bez drzew, więc jest na co popatrzeć

Na szczycie

Po ponad godzinnym pikniku na szczycie z objazdem wieży telewizyjnej dookoła czas ruszać w dół - ojjj będzie bardzo długo z tej górki :) Zjazd z prędkościami 50-65 km/h przebiegł nam na wyścigu z tymi trzema dziewczynami, które zjeżdżały na hulajnogach
W Kralovej Studance robimy postój przy wodach źródlanych, aby uzupełnić bidony. Jak się okazuje woda jest bardzo specyficzna. Ma wręcz odrzucający zapach zgniłych jaj i podobny smak. Próbujemy się rozeznać czy to jest zdatne do picia i okazuje się że tak.
Na początku piłem to z dosyć dużym obrzydzeniem, ale później w trasie już z chęcią sięgałem po wodę aby poczuć ten dziwaczny zapach i smak... dało się go polubić :P
W Vrebnie odwiedzamy fajny skate park, gdzie miejscowi pokazują nam trochę widowiskowych akrobacji. Ja decyduję się jedynie na przejażdżkę po hopkach bo szkoda sobie wybić zęby.

W Hermanovicach robimy małą modyfikację trasy aby nie wracać w całości tą samą drogą. Jedziemy przez Horni Udoli - jak się okazuje był to dobry wybór mimo upierdliwego podjazdu bo zjazd przebiegał przez uroczą wioskę pełną ślicznych domków drewnianych. Strasznie podobał mi się ten odcinek i na przyszłość już wiem że podjeżdżać trzeba tędy, a zjeżdżać po drugiej stronie góry drogą u podnóża sanktuarium.
Na pożegnanie się z Czechami robimy jeszcze przed granicą dłuższy postój na pepiczkowe żarełko - knedliki, schabowy, kofola i piwko z widokiem na "Biskupską Kupę".
Mapa trasy:
Kategoria Góry, Zagranica
[Jesioniki 4/5 - okolice Głuchołaz]
-
DST
58.30km
-
Teren
5.00km
-
Czas
04:05
-
VAVG
14.28km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień z uwagi na możliwe załamania pogody mamy taki bardziej lajtowy, więc pokrążymy po okolicy.
Najpierw zajeżdżamy do Jarnołtówka, gdzie odwiedzamy zaporę na niewielkim Złotym Potoku - aż trudno uwierzyć że w czesie wielkiej powodzi, woda przelewała się prawie przez koronę zapory.
Następnie przejeżdżamy Zlothe Hory i kierujemy się stromo pod górę do sanktuarium położonego w górach, na odludziu. 
Jak się okazuje jest to sanktuarium Matki Bożej - obrończyni poczętego życia. Pod dachami santuarium spędzamy dobre dwie godziny, gdyż nastąpiło załamanie pogody - zaczęło grzmieć, lać, sypnęło gradem i zrobiło się okropnie zimno.
Po ustąpieniu opadów postanowiliśmy zjechać na kwaterę aby się ogrzać i przebrać - zamiast poszaleć na długim zjeździe trzeba było wolno zjeżdżać, aby nie przemoczyć butów.
Po przebraniu się, wypiciu gorącej herbaty pojechaliśmy do części zdrojowej w Głuchołazach i pojechaliśmy dalej wzdłuż rzeki Białej Głuchołskiej 
aż dojechaliśmy do Czech. Na poniższym zdjęciu widać kontrasty jakie są między Polską a Czechami. Anetka stoi idealnie na granicy państw - to z asfaltem to szlak turystyczny w Czechach, to zarośnięte (po błocie, glinie, bez normalnego przejścia przez tory kolejowe) to szlak turystyczny w Polsce.
Wzdłuż rzeki Oleśnicy dojeżdżamy do skansenu - w miejscu tym wydobrywano kiedyś złoto. Z uwagi na późną godzinę jest już wszystko pozamykane i tylko z zewnątrz można co nie co pooglądać. 
Naszym głównym celem nie było znalezienie złota, a znalezienie miejsca gdzie potok płynie pod górę - co się udało i faktycznie woda płynie pod górę, ale to tylko złudzenie optyczne. W tym uroczym miejscu przyszło nam spędzić więcej czasu, gdyż złapał nas tutaj deszcz, więc posiedzieliśmy tutaj pod gęstymi drzewami oczekując aż przestanie padać
Po deszczu wyszło słońce i wracając na kwaterę mogliśmy podziwiać pięknie oświetloną promieniami zachodzącego słońca Kopę Biskupią.
Trasa na mapie:
Kategoria Góry
[Jesioniki 3/5 - Rychleby]
-
DST
81.60km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:40
-
VAVG
14.40km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszego dnia uderzamy ponownie na Czechy - w planie mamy odwiedzić Rychlebskie Ścieżki.
Początek idzie nam bardzo kiepsko - nie ma kompletnie mocy w nogach na jazdę.
Dopiero po wjeździe do Czech, zachwyceni miasteczkiem Mikulovice zapominamy o ciężkich nogach.
Od Mikulovic jedziemy bardzo przyjemną ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Białej.
x
Trasa rowerowa doprowadza nas do Pisecnej, gdzie po pokonaniu podjazdu czekają nas ładne widoki. Podjeżdżamy też do Jaskini pod Spicakiem - okazuje się że wstęp jest płatny, my nie mamy koron i na przejście jaskini trzeba poświęcić około 1 godziny. Jedziemy więc dalej...
kawałek dalej oczom naszym ukazuje się niesamowity widok pola pełnego białych maków.
Przystanek na posiłek robimy przy starym zarośniętym kamieniołomie którego strzegą rzeźby. Zaraz obok znajduje się również wapiennik - piec przeznaczony do wypalania skał wapiennych.
Następnie czeka nas kilku kilometrowa wspinaczka przez las i dojeżdżamy do słynnych Rychlebskich Ścieżek. Zjeżdżamy więc w dół trasą Superflow - fajna trasa, ale niestety z sakwą nie jeździ się zbyt dobrze po takich trasach.
Odwiedzamy słynny kamieniołom Rampa, który słynie z pionowej ściany o wysokości 16 metrów z której wariaci oddają skoki do wody. Wdrapałem się na samą górę i stwierdziłem że nie oddałbym skoku za żadne skarby :P Na miejscu zszokowani byliśmy dziaciakami, które miały może z 7 lat i bez opieki dorosłych zażywały sobie kąpieli w kamieniołomie i oddawały skoki do wody z niższych skałek.
Wróciliśmy do Czarnej Wody i pojechaliśmy do głównego centrum Rychlebskich Ścieżek, gdzie okazało się że kręcą się setki rowerzystów. Zjedliśmy sobie tam obiad oglądając jak młodzi kolarze trenują jazdę góralami na hopkach. Niestety na zjazd najtrudniejszymi ścieżkami zabrakło znowu czasu :(
Tak tutaj pięknie aż nie chce się wracać.
Na trasę powrotną wybrałem jazdę jednym z singli Rychlebskich Ścieżek - 8 km trasą wzdłuż Czarnego Potoku, która jest łatwą i bardzo przyjemną trasą. Anetka mimo że z początku była sceptycznie nastawiona do tych Rychlebskich Ścieżek, tak po przejechaniu tej trasy chciała ją pokonać jeszcze raz.
Singiel doprowadza nas do Vidnavy, gdzie wjeżdżamy na asfalt i obieramy kierunek na kwaterę. Po drodze odwiedzamy kamieniołom Stachlovice, gdzie okazuje się że biwakuje sporo Polaków.
Nasza pętla zamyka się w Mikulovicach, skąd kierujemy się na Polskę.
Trasa na mapie:
Kategoria Góry, Zagranica
[Jesioniki 2/5] - Dookoła Gór Opawskich, zamek Moszna
-
DST
101.40km
-
Teren
4.00km
-
Czas
06:20
-
VAVG
16.01km/h
-
Podjazdy
1020m
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszą wycieczkę po Jesionikach zaczynamy od objazu Parku Krajobrazowego Gór Opawskich - a dokładniej objazd najwyższego szczytu Gór Opawskich - Kopy Biskupiej (po czesku Biskupska Kupa)
Po 1 km jazdy wjeżdżamy już do Czech i jazda od razu robi się dużo przyjemniejsza - ten kraj ma w sobie coś takiego niesamowitego... mimo że podobnie to jednak dużo inaczej.

Odwiedzamy rezerwat "Zlate jezero", przejeżdżamy przez miasto Zlote Hory i zaczynamy serpentynami wspinaczkę na przełęcz Petrovy Boudy (706 m npm). Jedzie się bardzo przyjemnie

Na przełęczy mam ochotę wskoczyć na Kupę Biskupską do której już rzut beretem, ale niestety droga na szlaku jest bardzo błotnista.
Zaczynamy więc szalony zjazd z przełęczy z fajnymi widokami.

Przejeżdżamy przez urocze czeskie miasteczka Petrovice i Janov położone w takich pięknych krajobrazach

Obieramy kierunek na Polskę rozpoczynając wspinaczkę w okolicach góry Świętego Rocha. Widokowo jest tutaj jak w bajce. Na zoomie aparatu widoczna stąd jest konkretna wieża widokowa na Hraničním vrchu - [LINK], którą chciałbym bardzo zdobyć, ale z uwagi na ograniczenie czasowe musielibyśmy zrezygnować z odwiedzin zamku w Mosznie
W okolicy szczytu Świętego Rocha jest ogromne pole jakiejś rośliny, która ma białe kwiaty - niesamowicie to wygląda.
Po drugiej stronie góry Świętego Rocha są zielone łąki - dopiero tutaj czuć jak bardzo wietrzny jest dzisiaj dzień. Wieje konkretnie.
Dalej już bez większych atrakcji przejeżdzamy po dosyć płaskim terenie przez Prudnik i Białą i dojeżdżamy do miejsca które zawsze chciałem odwiedzić - a mianowicie chodzi o pałac/zamek w Mosznie. Wstęp na teren parku jest płatny (4-6 zł).
Obiekt robi duże wrażenie i trochę ciarki przechodzą od tych spoglądających z wież potworów,jakiś diabłów i kościotrupa znajdującego się w jednej z wnęk najwyższej wieży.


Wyjeżdżając z Mosznej przy dobrej pogodzie można podziwiać odległego o ponad 60 km stąd Pradziada - najwyższy szczyt Jesioników, który mamy w planie odwiedzić.
Kategoria Góry
[Jesioniki 1/5] Z Nysy do Konradowa
-
DST
42.40km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:25
-
VAVG
17.54km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tegoroczne wakacje przyszło nam spędzić ponownie rowerowo, ale tym razem padło na pasmo górskie Jesioniki. Okolice Głuchołaz planowałem już odwiedzić od dłuższego czasu i tym razem się to udało.
Dojazd koleją do Nysy z 2 przesiadkami, ale w wygodnych warunkach. W Nysie odniosłem wrażenie jakby czas się zatrzymał jakieś 30 lat temu. Przejechaliśmy przez miasto aby wjechać na zaporę wodną dzięki której powstało spore Jezioro Nyskie, które zrobiło na nas duże wrażenie.
Z Nysy na kwaterę w Konradowie mieliśmy jakieś 20 km, więc po posiłku ruszyliśmy dalej w trasę dosyć nudną drogą wojewódzką nr 411 na Głuchołazy i dalej czekał nas 4 km podjazd do Konradowa gdzie mieliśmy kwaterę.
Po rozpakowaniu się postanowiliśmy zjechać do marketów w Głuchołazach aby zrobić zakupy spożywcze. Ujechaliśmy ledwo 1 km w dół i lunęło deszczem i zaczęło grzmieć - na szczęście trafił nam się zadaszony przystanek, gdzie przeczekaliśmy deszcz. Po 10 minutach opady ustały i można było kontynuować jazdę, ale trzeba było się spieszyć bo radary przewidywały kolejne opady.
Zdążyliśmy dojechać do Biedronki i lunęło deszczem jeszcze konkretniej - na szczęście w markecie na głowę nie leci :P
Ulewa trwała akurat przez czas zakupów, więc później na spokojnie można już było żółwim tempem wspinać się rowerem i z bagażem zakupów do Konradowa.
Po odstawieniu zakupów wjechaliśmy jeszcze na podjazd przy kwaterze, który prowadził w rejony Góry Czapki, aby spojrzeć sobie na pobliski najwyższy szczyt Gór Opawskich - Kopę Biskupią. Krótką przejażdżkę trzeba było przerwać bo nadchodziła kolejna chmura z deszczem.
Kategoria Góry
Do Skorzęcina i Powidza
-
DST
75.10km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:13
-
VAVG
17.81km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Skorzęcina i Powidza wraz z Anetką poczuć wakacyjny klimat. Po drodze za Lubochnią spotykamy przypadkiem Bobiko i Asię więc do Skorzęcina dojeżdżamy wspólnie. W Skoju jak przystało na ciepły weekend - tłumy ludzi i wakacyjny klimat na całego.
Za takim klimatem jak w Skoju na dłuższą metę nie przepadam więc pojechaliśmy dalej do Przybrodzina i Powidza, gdzie też czuć wakacyjny klimat, ale jest dużo spokojniej.
Powrót przez Witkowo i Niechanowo.
Miasto
-
DST
13.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
00:51
-
VAVG
15.29km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze



