Sierpień, 2012
Dystans całkowity: | 916.44 km (w terenie 207.50 km; 22.64%) |
Czas w ruchu: | 45:55 |
Średnia prędkość: | 19.96 km/h |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 41.66 km i 2h 05m |
Więcej statystyk |
Miasto
-
DST
10.60km
-
Teren
7.00km
-
Czas
00:39
-
VAVG
16.31km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z pracy przez Sokolniki, Kłecko, Mieleszyn / Niechanowo... z Anetką
-
DST
129.88km
-
Teren
12.00km
-
Czas
06:58
-
VAVG
18.64km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano po pracy postanowiłem wrócić do domu okrężną drogą przez mało znane tereny północnej części powiatu gnieźnieńskiego - Sokolniki, Kłecko, Mieleszyn, Mielno.
Pierwszą napotkaną atrakcją jest jeden z największych głazów narzutowych w Wielkopolsce - "Tarcza Olbrzyma" o obwodzie 16,5 m, który znajduje się w Sokolnikach.
Jakieś nadzwyczajne moce ma ten kamień bo nabyłem zdolność lewitacji ;)
W drodze powrotnej od głazu podjechałem w Sokolnikach przyjżeć się dokładniej zabytkowemu kościołowi drewnianemu p.w.Św. Stanisława Biskupa. Niestety oględziny tylko z zewnątrz bo kościół zamknięty. Jak ja lubię zapach tych drewnianych kościołów.
Kolejny olbrzym z tarczą z Sokolnik ;)
W Kłecku pojechałem nad jezioro na most kolejowy nad Jeziorem Gorzuchowskim. Ogólnie to doznałem zaskoczenia, gdyż okazało się że taka mieścinka ma zrobiony bulwar nad jeziorem, a u mnie mimo kilku jezior w mieście nic nie potrafią zrobić w tym kierunku :(
Widok z mostu na Jezioro Gorzuchowskie
W Świniarach kolejne zaskoczenie... zamiast świń, tysiące gęsi ;)
Podjechałem zobaczyć co słychać na campingu Borzątew - ogólnie senna atmosfera, ale na plaży dzielnie czuwa ratownik Kaziu (wyczytane z tablicy) :P
W Mieleszynie przeżyłem mały szok jak zobaczyłem znany dyskotekowy klub Paka. Zawsze sobie wyobrażałem że to taki odpicowany lokal i z zewnątrz ciekawie się prezentuje, a tu się okazało że to taka "stodoła" z odpadającą farbą ze ścian.
Nad jeziorem Głęboczek robię przerwę na kąpiel w jeziorze.
Dalsza trasa biegnie przez wiele kilometrów po lasach w których zawsze błądziłem. Wiele dróżek, wiele skrętów, ale tym razem bez błądzenia bo prowadzi GPS.
Pies leśniczego, który dostał focha, ponieważ nie byłem przerażony jego "groźnym" wyglądem i zamiast uciekać rowerem jak mnie gonił, ja raczyłem się zatrzymać i go pogłaskać. Po paru chwilach stwierdził że foch na słońcu to nie jest dobry pomysł i powędrował do cienia na swoje legowisko.
Uroczy stawek natrafiony gdzieś w lesie
Po wyjeździe z lasu musiałem się zmagać z masakrycznym wmordewindem i upałem, ale jakoś dotarłem do domu ok. godz. 14.
Wieczorem wyjazd w kierunku Niechanowa i spotkanie z Anetką z którą pokrążyłem po lasach i polach do nastania ciemności w towarzystwie latających co chwilę nad głowami samolotów Casa oraz Hercules.
Oprócz lampek drogę oświetlał dziś piękny księżyc.