Z pracy przez Sokolniki, Kłecko, Mieleszyn / Niechanowo... z Anetką
-
DST
129.88km
-
Teren
12.00km
-
Czas
06:58
-
VAVG
18.64km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano po pracy postanowiłem wrócić do domu okrężną drogą przez mało znane tereny północnej części powiatu gnieźnieńskiego - Sokolniki, Kłecko, Mieleszyn, Mielno.
Pierwszą napotkaną atrakcją jest jeden z największych głazów narzutowych w Wielkopolsce - "Tarcza Olbrzyma" o obwodzie 16,5 m, który znajduje się w Sokolnikach.
Jakieś nadzwyczajne moce ma ten kamień bo nabyłem zdolność lewitacji ;)
W drodze powrotnej od głazu podjechałem w Sokolnikach przyjżeć się dokładniej zabytkowemu kościołowi drewnianemu p.w.Św. Stanisława Biskupa. Niestety oględziny tylko z zewnątrz bo kościół zamknięty. Jak ja lubię zapach tych drewnianych kościołów.
Kolejny olbrzym z tarczą z Sokolnik ;)
W Kłecku pojechałem nad jezioro na most kolejowy nad Jeziorem Gorzuchowskim. Ogólnie to doznałem zaskoczenia, gdyż okazało się że taka mieścinka ma zrobiony bulwar nad jeziorem, a u mnie mimo kilku jezior w mieście nic nie potrafią zrobić w tym kierunku :(
Widok z mostu na Jezioro Gorzuchowskie
W Świniarach kolejne zaskoczenie... zamiast świń, tysiące gęsi ;)
Podjechałem zobaczyć co słychać na campingu Borzątew - ogólnie senna atmosfera, ale na plaży dzielnie czuwa ratownik Kaziu (wyczytane z tablicy) :P
W Mieleszynie przeżyłem mały szok jak zobaczyłem znany dyskotekowy klub Paka. Zawsze sobie wyobrażałem że to taki odpicowany lokal i z zewnątrz ciekawie się prezentuje, a tu się okazało że to taka "stodoła" z odpadającą farbą ze ścian.
Nad jeziorem Głęboczek robię przerwę na kąpiel w jeziorze.
Dalsza trasa biegnie przez wiele kilometrów po lasach w których zawsze błądziłem. Wiele dróżek, wiele skrętów, ale tym razem bez błądzenia bo prowadzi GPS.
Pies leśniczego, który dostał focha, ponieważ nie byłem przerażony jego "groźnym" wyglądem i zamiast uciekać rowerem jak mnie gonił, ja raczyłem się zatrzymać i go pogłaskać. Po paru chwilach stwierdził że foch na słońcu to nie jest dobry pomysł i powędrował do cienia na swoje legowisko.
Uroczy stawek natrafiony gdzieś w lesie
Po wyjeździe z lasu musiałem się zmagać z masakrycznym wmordewindem i upałem, ale jakoś dotarłem do domu ok. godz. 14.
Wieczorem wyjazd w kierunku Niechanowa i spotkanie z Anetką z którą pokrążyłem po lasach i polach do nastania ciemności w towarzystwie latających co chwilę nad głowami samolotów Casa oraz Hercules.
Oprócz lampek drogę oświetlał dziś piękny księżyc.
komentarze
Wczoraj po 20 jak robiłem objazd okolicy widziałem nad naszymi jeziorami przelatywały Casa i Hercules...
Szkoda, że krossa nadal stoi niesprawny, bo chętnie bym potowarzyszył, no ale oby była jeszcze okazja :)