Na Koniec Świata - dzień 1/2 (życie węgla brunatnego, Jeziorsko)
-
DST
165.07km
-
Teren
15.00km
-
Czas
08:20
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na tą wycieczkę planowałem jechać od duższego czasu, ale zawsze przeszkadzał albo brak czasu, albo pogoda. Wstałem po 7 i zacząłem rozmyślać jechać, czy nie jechać. Stwierdziłem, że nie jadę bo za późno już. Po 5 minutach odwidziało mi się i chyba jednak pojadę - szybko spakowałem wszystko do sakw, przejrzałem prognozy pogody, które żadnymi burzami na najbliższe dwa dni nie straszyły i przed godziną 9 byłem w trasie.
Pierwsza część trasy to można powiedzieć że "historia życia węgla brunatnego".
Jadąc trasą na Kaliską zauważyłem że odkrywka już dotarła w te rejony więc zawitałem na skarpę odkrywki Jóźwin.
Koniec drogi - ciekawe jak głęboko będą się jeszcze wgryzać.
Koparka "Dolores" dzielnie gryzie ziemię.
Następnie zawitałem na Ślesiński rynek, gdzie znajduje się gęsia fontanna i pomnik handlarza z gęsią
Marina nad Jeziorem Ślesińskim
Następnie zawitałem do miejsca nad zalewaną, wyeksploatowaną odkrywkę Lubstów. Ostatnio tutaj byłem 5 lat temu i były to wtedy ostatnie dni działania tej odkrywki. Wypełnianie dziury wodą ma trwać prawie 10 lat, a potem ma tutaj powstać centrum sportowo-rozrywkowe nad zbiornikiem o 450 ha powierzchni.
Kaniony stworzone przez spływającą wodę deszczową - na zdjęciu tego nie widać, ale one mają po 5 metrów głębokości
Ładowni węgla koło zalewanej kopalni jeszcze nie zlikwidowano. O dziwo w momencie przejeżdżania ona działała - jak się okazało przy pomocy tego kolosa ciężarówki wrzucały węgiel na wagony kolejowe.
Kawałek dalej trafiłem na wielkiego ciągnika wiozącego "zęby" do koparki kopalnianej i w jego tunelu aerodynamicznym, nie walcząc z wmordewindem, przejechałem 10 km z prędkością 30 km/h i dojechałem do kolejnej odkrywki węgla brunatnego - Drzewce.
Licheńska Bazylika. A jak okaże się że pod Licheniem są wielkie składy węgla brunatnego to co wtedy?
Wielka koparka u dentysty - to właśnie do niej jechały te "zęby".
Na dwóch kołach dojechałem do Koła i tym sposobem są trzy koła ;)
W Kole w sklepie firmowym przy fabryce miąska zaopatrzyłem się w jedzenie na trasę, zawitałem na rynek i ruszyłem na wały nad Wartą - widok na starówkę.
Wałami docieram do ruin zamku wzniesionego prawdopodobnie przez Kazimierza Wielkiego.
Na zamkowym dziedzińcu
Dalsza trasa prowadzi wałem i biegnie przez tereny zalewowe, które są pozalewane i mam małe obawy czy dam radę przejechać rowerem - od napotkanego dziadka dowiedziałem się że przejadę.
Tutejsze mokradła opanowane są przez bociany.
Droga nr 470 z Koła do Turku to ciągłe w górę i w dół. Tutaj zaczyna dawać o sobie gorąc dnia dzisiejszego i zaczynam już odczuwać zmęczenie trasą.
W Turku zajeżdżam pod elektrownię Adamów
I prawie przy samej podstawie przyglądam się ogromnemej chłodni kominowej
Kawałek dalej jest jedna z większych atrakcji dnia dzisiejszego - osadnik Gajówka, zwany lokalnie Lazurowym Wybrzeżem - jest to składowisko popiołów i żużli z elektrowni, które zawierają węglan wapnia nadający wodzie niezwykły kolor. Nad brzegiem unosi się specyficzny zapach.
Kręcac się po krzaczorach znalazłem górkę z której ładnie widać "jezioro". Niestety światło źle pada i nie ma pełnego efektu lazurowego koloru.
Kawałek dalej widok z drogi na zbiornik
Jadąc dalej zeksplorowałem jeszcze drogę, którą dotarłem do składowiska odpadów - miałem małe obawy czy wjeżdżać, gdyż teren jest pod obserwacją kamer, ale co tam. Najwyżej ktoś przyjedzie i mnie wyprosi. Warto było, gdyż widok ciekawy.
Te chmury zaczęły mnie przerażać - mam nadzieję że nie idą one w moją stronę.
W tym miejscu kończy się historia żywota węgla brunatnego, który siedział sobie w ziemii, wydobywany jest przy pomocy metod odkrywkowych, jedzie sobie do elektrownii, gdzie jest spalany i na emeryturce ląduje na wyspisku popiołów na "Lazurowym Wybrzeżu" ;)
W Dobrej robię postój na kebaba.
Kolejną atrakcją dnia dzisiejszego jest zbiornik zaporowy Jeziorsko. Trasa na początek biegnie zaporą.
Z zapory widać ogrom tego zbiornika - woda prawie po horyzont. Do drugiego brzegu jest ponad 16 km, czli tak jak na Śniardwach.
Zrzut wody z zbiornika przy elektrowni wodnej
Marzy mi się kąpiel w tej "wielkiej wodzie" i rozbicie namiotu nad brzegiem. Docieram do Pęczniewa, ale nigdzie nie mogę znaleźć plaży, za to jest wodny ambulans (po powrocie do domu i prześledzeniu zdjęć satelitarnych okazało się że plaża była na tym cyplu za ambulansem)
Jadę i jadę i nic ciekawego nie mogę znaleźć. W Brodni zrezygnowany już zagaduję kobitkę, którą wypytuję o miejsce do kąpieli. Okazuje się że dalej nic nie ma, muszę się cofnąć do Pęczniewa bo tylko tam jest plaża. Jakoś słabo zagospodarowane to wszystko.
Nie mam zamiaru się cofać, więc jadę dalej z nadzieją że mimo wszystko coś znajdę... Wjeżdżam w drogi boczne, ale albo prowadzą w krzaki, albo dojazd do wody szczelnie otoczony domkami rekreacyjnymi. W końcu po przedarciu się przez łąkę i krzaki udało mi się coś znaleźć. Bardzo klimatyczna miejscówka. Miejsca niewiele, ale po zrobieniu porządku mój mały namiocik spokojnie się zmieści. Rozstawiam więc mój domek...
i w końcu mogę się zanurzyć w chłodnej wodzie. Brudny byłem niesamowicie - chyba wszelkie pyły po drodze zebrałem i już wiem czemu tak ludzie się dziwnie na mnie patrzyli w Dobrej podczas jedzenia - to nie dlatego że miałem smacznego kebaba tylko okazało się że na czole miałem pełno pyłu, który osadził się na skórze tylko na wlotach od kasku.
Zachód słońca nad Jeziorskiem.
Słońce zaszło, więc czas iść spać.
Od dawna mi się marzył nocleg pod namiotem z takim widokiem.
Mam tylko nadzieję że nie ma tutaj jakiś gwałtownych ruchów poziomu wody :P
Dobranoc!!!
Trasa na mapie:
_
Kategoria Inne ciekawe
komentarze