Miasto... pechowy dzień...
-
DST
18.47km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:01
-
VAVG
18.17km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
W czwartek dopadło mnie jakieś paskudne zatrucie i do dzisiaj jeszcze odczuwam tego skutki - osłabienie, bóle głowy, senność i dziwne uczucie na żołądku. Wskoczyłem więc w końcu na rower żeby się trochę podleczyć - niestety rower musiał się obrazić na mnie że tyle stał bezczynnie i po kilometrze coś mi zaczęło obcierać - okazało się że klocek hamulcowy obciera o oponę - jak na złość pierwszy raz nie zabrałem na rower klucza imbusowego, więc zminimalizowałem tarcie zwiększając naprężenie sprężyny. Ruszyłem dalej i po chwili na zjeździe coś mi się z przerzutką stało - badam sytuację i załamka... przerzutka się rozleciała?... oglądam wszystko jeszcze raz i zauważam że łańcuch zleciał z kółeczka przerzutki - poprawiam - jest, działa. Można jechać dalej. Ujechałem kilkaset metrów i znowu postój bo przerzutki się całkowicie rozregulowały - chwila regulacji i można jechać dalej. Później już było w miarę dobrze, ale ochota na jeżdżenie mi minęła. Wróciłem do domu, wyregulowałem klocki, dokręciłem kółeczko, skróciłem łańcuch o jedno ogniwo i mam nadzieję że więcej tego typu problemów nie będzie.
Po 22 kolejny raz wyskoczyłem na rower.
komentarze