"Nad morze w 1 dzień" - Trzemeszno - Gdańsk... z Jerzyp1956, Marcingt + częściowo Flash
-
DST
302.90km
-
Teren
20.00km
-
Czas
13:47
-
VAVG
21.98km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po dwóch latach przerwy w końcu udało się znaleźć chęci i trafić z pogodą na czwartą z kolei wycieczkę "Nad morze w 1 dzień". Tym razem padło na Gdańsk w towarzystwie Jerzy1956 oraz nowo poznanego Bikestatowicza Marcingt, dla których była to pierwsza tak długa trasa.
Wyjechałem z Trzemeszna o godzinie 17 i już po 30 minutach byłem na miejscu spotkania, które wyznaczyliśmy przed Gołąbkami. Przed 18 pojawili się koledzy z Gniezna. Wspólna fota... póki jesteśmy jeszcze piękni, wyspani i żywi i o 17:56 ruszyliśmy we trójkę... na Gdańsk. Czeka nas cała noc jazdy.
Jedzie się rewelacyjnie. Ciepło, wiatr boczny, ale nie przeszkadza a wręcz chyba nawet pomaga bo średnia utrzymuje się na poziomie 25 km/h
Niestety żadnych grzecznych... i nawet tych niegrzecznych panien nie spotkaliśmy ;)
Bardzo przyjemna ścieżka przez z las Tura do Gorzenia.
Pierwszy postój robimy o zachodzie słońca w Gorzeniu nad Kanałem Bydgoskim. Niestety zachodzące słońce zasłaniane jest przez drzewa.
Ogólnie Kanał Bydgoski bardzo mi się spodobał i traktuję go jako najciekawszy obiekt na trasie... hmm może kiedyś pontonem go spłynę.
Słońce zaszło za horyzont i z każdą minutą robiło się coraz ciemniej... pustki na drogach... jedyna oznaka życia to akcja żniwa i kombajniści pracujący na polach. Jedzie się rewelacyjnie.
W Tucholi jesteśmy koło północy i robimy postój na rynku, gdzie wrony na drzewie robią straszny harmider i mają chyba rozwolnienie bo co chwilę słychać jak coś się rozbryzguje na chodniku. Przy okazji trzeba się cieplej ubrać bo robi się zimno.
Przejazd przez Bory Tucholskie bez żadnych atrakcji - ciemno, cicho i od domu daleko ;) Na 50 km odcinku drogi wojewódzkiej minęło nas raptem tylko kilka samochodów.
Przed godziną 2 docieramy do Czerska, gdzie mamy nadzieję na znalezienie jakieś stacji benzynowej lub knajpy w której można kupić wodę i coś ciepłego zjeść lub wypić, bo niestety od 100 km nic takiego nie natrafiliśmy, a dalej nie ma szans na znalezienie takiego miejsca. Na szczęście zbaczając 2 km z trasy znajdujemy czynną stację benzynową, gdzie jest sklep i można coś ciepłego wypić. Uzupełniamy bidony, pijemy dużą porcję gorącej czekolady i można jechać dalej.
Dalsza droga biegnie przez totalne odludzia, drogi polne w lasach. Przejeżdżamy koło jeziora Wdzydze, którego niestety z naszej trasy nie widać. Zaczyna budzić się nowy dzień i pojawiają się piękne widoki z mgłą. W jednym miejscu mgła stworzyła taki efekt nad łąką że nie wiedzieliśmy czy to jezioro czy mgła. Mgła może i piękna, ale powoduje że jest bardzo zimno.
W okolicach Jeziora Wdzydze trafiliśmy też przy drodze na śmieszne ptaki z świecącymi oczami, które jak się zbliżaliśmy podrywały się i latały jak ogłupiałe we wszystkich kierunkach czego efektem jeden z ptaków prawie by się ze mną zderzył :P
Piaszczysty podjazd terenowy
W miejscowości Piekło trafiamy na wschód słońca, który niestety zasłaniają drzewa.
W Lubaniu wjeżdżamy na drogę 221, która biegnie do Gdańska i niestety tutaj zaczyna się już ruch, który rośnie wraz z zbliżaniem się do Gdańska. Jedzie się ciężko, gdyż na trasie pełno jest wykańczających pagórków, które najczęściej biegną w górę, a nie w dół.
Za Przywidzem mam w końcu okazję poznać osobiście człowieka za stali, rowerzystę szybszego od pociągu, który na rowerze wykręca niesamowite dystanse - Flash'a, któremu chciało się wstać tak wcześnie rano i potowarzyszyć nam w dalszej części trasy przy okazji oprowadzając nas po Gdańsku.
Hehe - na szczęście dalej jest głównie z górki, więc nie zamulimy Tomka naszym ślimaczym tempem ;)
Około godziny 7 jesteśmy w Gdańsku.
Udajemy się najpierw na Starówkę
Wspólna fota pod fontanną Neptuna...
na tle zabytkowego Żurawia
tutaj w innej części Gdańska widok na różnego typu żelastwo
Zawitaliśmy na stadion piłkarski w Gdańsku PGE Arena, który objechaliśmy dookoła
W końcu zajechaliśmy na główny cel wycieczki :)
W knajpie zjedliśmy konkretny posiłek i oddaliśmy się lenistwu na plaży.
Zanurzyłem się cały w lodowatej wodzie (zimniejsza niż u nas w kwietniu w jeziorach) aby zmyć z siebie trudy podróży i całe zmęczenie minęło
Po godzinie lenistwa nie szło już wytrzymać na plaży w palącym słońcu, więc pojechaliśmy do Sopotu, ale zaraz zawróciliśmy, gdyż wystraszyły nas tłumy ludzi. Wracając do Gdańska tłumnie obleganą ścieżką rowerową wzdłuż morza doszło do przypadkowego spotkania z Błażejem, który miał jechać z nami całą trasę, ale niestety się nie wyrobił. Przyjechał do Gdańska pociągiem i zmierzał właśnie z obładowanym rowerem w kierunku Helu. Pogadaliśmy chwilę i trzeba było niestety wracać na dworzec. Pod Biedronką ostatnie zakupy i żegnamy się z Flashem, któremu bardzo dziękuję za sprawne oprowadzenie nas po Gdańsku przy wykorzystaniu świetnych ścieżkach rowerowych.
14:49 wskakujemy w pociąg, w którym dochodzi do zabawnej wymiany zdań z "Panem z piwkiem" na temat wycieczek rowerowych.
Przesiadka w Bydgoszczy i Inowrocławiu i po godzinie 20 jestem w domu :)
"Nad morze w 1 dzień (noc)" po raz czwarty zakończone sukcesem!!!
Krótki klip video z wycieczki
<object width="425" height="350"><embed src="http://www.youtube.com/v/RCkFEAauRHY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Trasa wycieczki na mapie:
Fotorelacje pozostałych bikestatowiczów:
- Jerzyp1956
- Marcingt
- Flash
Kategoria Inne ciekawe
komentarze
Jak nóżki czujesz jeszcze ?
Jak zwykle świetne foty... jeszcze ciekawszy pomysł na płynięcie pontonem :)