Ślesin i okolice
-
DST
130.61km
-
Teren
8.00km
-
Czas
05:58
-
VAVG
21.89km/h
-
Sprzęt RIP - Accent ElNorte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na zakończenie marca trzeba było walnąć coś dłuższego. Od rana pogoda była nieciekawa - gęsta mgła, która przez dłuższy czas nie chciała ustąpić - myślałem że już wyjazd nie wypali. Na szczęście po 9:30 mgła opadła i przy bezchmurnym niebie można było ruszyć w trasę - celem był Ślesin. Jechało się całkiem przyjemnie bo z wiatrem. W Ślesinie głównym celem był efektowny zrzut wody z elektrowni do jeziora - niestety ponownie trafiłem na pustki w kanale :( (może już tych zrzutów nie wykonują). Następnie pojechałem na poszukiwanie w Ślesinie czegoś do zjedzenia, aby zrobić piknik na plaży. Niestety w trakcie poszukiwań najechałem na chodniku na jakiegoś gwoździa, który wbił się w oponę i momentalnie zrobił się flak - na szczęście nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło - zrobiłem sobie więc piknik na plaży z dętką, łatką i pompką, chociaż w pierwszym momencie zanosiło się na problemowe łatanie, gdyż dziura w dętce powstała zaraz na rogu starej łatki - na szczęście udało się bezproblemowo załatać. Ruszyłem w drogę powrotną - wmordewind dawał we znaki, więc zatrzymałem się na poboczu trochę się posilić - na horyzoncie pojawił się szybki traktor, więc w expresowym tempie się spakowałem i wskoczyłem w tunel aerodynamiczny traktora i już jechało się przyjemnie ponad 35 km/h bez żadnego zmęczenia. Niestety nie trwało to długo bo przez przypadek pstryknąłem na bieg 8 i łańcuch się zablokował (niestety dzieje się tak przy zamontowanym bagażniku, gdyż śruba mocująca jest za długa). Wkurzony musiałem zjechać na pobocze i ręcznie przesunąć łańcuch na bieg 7. Ruszyłem dalej niestety walcząc z wmordewindem. Po kilku kilometrach mignęła mi na poboczu jakaś torebka, więc cofnąłem się zobaczyć co się w niej kryje. Okazało się że w środku znajdują się dokumenty (dowód osobisty, legitymacja studencka, sieciówka, bilet miesięczny) i inne mało wartościowe rzeczy zapaskudzone jakimś kremem który się rozlał - torebka została chyba wyrzucona po kradzieży. Zerknąłem na mapę, gdzie ta dziewczyna mieszka i w sumie było to całkiem niedaleko (odbić musiałem 10 km z planowanej trasy), więc postanowiłem osobiście oddać dokumenty. Niestety jej nie zastałem w domu, więc przekazałem dokumenty jej babci - okazało się że dzisiaj rano z tą torebką wychodziła do pracy... mam nadzieję że skończyło się tylko na kradzieży torebki.
Wracając do domu było dosyć mało kilometrów na liczniku i dużo czasu do końca dnia więc wracałem przez Powidz, a w Witkowie skoczyłem na pizze bo już energetycznie byłem prawie na wyczerpaniu.
I tym sposobem mam u siebie pierwszą setkę w tym sezonie i przebieg całkowity tego sezonu przekroczył już magiczny pułap 1000 km - teraz trzeba do 10000 km cisnąć - mam nadzieję że w tym roku się uda.
Trasa: Trzemeszno - Słowikowo - Budzisław K. - Kaliska - Ślesin - Kopydłowo - Kaliska - Budzisław K. - Powidz - Witkowo - Trzemeszno
W lesie trafiłem na koziołka - pierwszy raz udało mi się tak blisko podejść
Niestety wszystko co dobre w końcu się kiedyś kończy i koziołek mnie wypatrzył...
Kopalniany "monster"
A tutaj trafiłem na miejsce gdzie te "monstery" składają albo rozkładają
Jedzie sobie węgiel brunatny...
Zawiedziony - kanał zrzutowy znowu pusty
Jezioro Ślesińskie i "skocznia Małysza" - tam powinna efektownie woda wskakiwać do jeziora, ale kanał niestety pusty
Jakiś tam smok na plaży w Ślesinie
Wyginam śmiało ciało...
"Brzydal" a w oddali ponad 300 metrowy maszt radiowy w Żółwińcu
Elektrownia ciągle dymi
Widok na Jezioro Powidzkie, a w oddali elektrownia Pątnów i wiecznie dymiące kominy
komentarze
Niezłe przygody miałeś po drodze, a z tą torebką spisałeś się na medal :)
Podziwiam tak bliskie obfocenie koziołka ...