Z Poznania do domu
-
DST
135.20km
-
Teren
20.00km
-
Czas
07:21
-
VAVG
18.39km/h
-
Sprzęt Leader Fox Evolution
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano, o 7:30 do Gniezna na pociąg. Mogłem wsiąść w Trzemesznie, ale w sumie pociąg w Gnieźnie tyle miał stać, że dojazd rowerem wychodził prawie podobnie czasowo. W Gnieźnie dojeżdża, również Anetka i razem udajemy się pociągiem do Poznania.
Wysiadamy na Garbarach i jedziemy najpierw do szpitala w odwiedziny. Po dwu godzinnych odwiedzinach ruszamy w długą drogę do domu. Poznań dzisiaj dosyć mocno wyludniony, jednak na Rynku pełno różnych straganów i ludzi, więc szybko uciekamy, w kierunku Malty.
Na Malcie pod stokiem czeka na nas Grigor z którym wcześniej się umówiliśmy. Mamy trochę obsuwę czasową z uwagi na różne niespodziewane sytuacje, ale w końcu dojeżdżamy na miejsce spotkania.
Ruszamy więc dalej, przekazując Grigorowi pałeczkę przewodnika. Na wylocie z Malty Grigor, co chwilę jest przez kogoś rozpoznawany i w efekcie dołącza do nas dwóch wycinaków maratonowych - Mateusz i Piotr. Trochę im stygną łydy od naszej spokojniejszej jazdy więc namawiają nas na singielek w Dolinie Cybiny - trzeba powiedzieć że całkiem fajny.
Grigor doprowadza nas sprawnie do miejsca które bardzo chciałem zobaczyć, a mianowicie do punktu widokowego Doliny Cybiny w Swarzędzu - trzeba przyznać że widokowo bardzo fajne miejsce.
Dwór Augusta Cieszkowskiego w Wierzenicy
W planie była Dziewicza Góra, ale czas zbyt szybko ucieka, a do domu jeszcze daleko, więc jedziemy dalej przyjemnymi pagórkowatymi terenami w okolicy Jeziora Kowalskiego, gdzie docieramy na świetną skarpę z widokiem na jezioro.
Miejsce świetne, ale dosyć mocno wieje od jeziora i jest chłodno przez co "wycinakom" szybko stygną nogi i poganiają do dalszej jazdy ;)
Przed miejscowością Góra, "wycinaki" odłączają się udając się w kierunku domu, a my w trójkę dojeżdżamy do miejsca widokowego na Jezioro Górskie, gdzie robimy dłuższy postój i możemy skosztować przepyszne wypieki Anetki w postaci placka z rabarbarem.
Siedzi i je się bardzo przyjemnie, ale trzeba jechać dalej o czym przypominają nam maleńkie krople deszczu, które zaczynają lecieć z nieba. Żegnamy tutaj Grigora, który odbija na dom, a my we dwójkę jedziemy dalej.
Dojeżdżamy do serwisówki S5 i robi się bardzo nieprzyjemnie - mżawka coraz mocniejsza i coraz chłodniej, więc na przeczekanie opadów robimy postój pod mostem.
Dalsza trasa biegnie przez lasy czerniejewskie pełne jagód, obok klimatycznego jeziora Baba.
Z Czerniejewa przez Malczewo docieramy do Niechanowa, gdzie żegnam się z Anetką i dalej już sam gnam do domu.
komentarze